-
Szwendy tędy i owędy
Dawno, dawno temu (6-7.09.2008r.), gdzieś w odległej (km sto z hakiem) kapuścianej galaktyce , przeskakując rzucane mu pod nogi przez ciemną stronę mocy kłody, parł przed siebie nie-dzielny (sapie pod górę), nie-młody (mówią mu już na szlaku dzień dobry w miejsce cześć) i nie-bogaty (zapierniczał pieszo i bez giermka) rycerz (w obciachowej, jak się z pewnego wątku dowiedziałem zbroi moro), do którego pewna młoda i urocza dama zwracała się podczas ubiegłorocznego RIMBu na końcu świata per „serze Badylu”.
„Niby nic - a tak to się zaczęło, niby nic - zwyczajne pa, pa, pa”:
Minął kolejny tydzień pracy i otępiały kieratem codzienności umysł domaga się zresetowania. Już on tam najlepiej wie jak pomóc i co dla mnie będzie najlepsze, więc po chwili na dywanie pojawiają się: plecak, trepy i polar, który na dobre zastąpił już flanelę i wełniany sweter, tak jak kurtka z cud-membraną gumowy anorak. Na pamiątkę pozostały zdjęcia w kratę i wspomnienia nie do zapomnienia.
Skoro już się pochwaliłem czego to też ja nie mam na wyposażeniu, możemy powrócić do tu i teraz, czyli do ofert składanych przez ten organ skomplikowany i wybujały (oczywiście chodzi mi o ten organ na literkę „m”) a wykorzystywany ponoć tylko w znikomym procencie. W celu wiadomym zaserwował mi błyskawiczny pokaz slajdów boru zielonego i rozległych panoram z podkładem dźwiękowym w wykonaniu szemrzącego na kaskadach potoku. Ździebko przelukrował, ale skutek osiągnął. Natychmiast rozpocząłem upychanie dobytku i kompletowanie zestawu żywieniowego na najbliższe dwa dni. Okazało się, że prawie wszystko mam, brakowało jedynie kiełbaski i browarka. Nie tracąc czasu pognałem do sklepu w celu ich pozyskania, gdyż wiedziałem, że po drodze będą nieosiągalne. Jeszcze tylko wieczorem w łóżku namiętna szamotanina z mapami i rozpalony oczekiwaniem co przyniesie następny dzień zasypiam.
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Jedno ognisko dogasa, to drugie płonąć zaczyna. Tak trzymać! Czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam szwendacza
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Uwielbiam takie bieszczadzkie "pamiętniki" czytać, zwłaszcza że Twój w zasadzie pokrywa się datami (przynajmniej jeśli chodzi o datę przybycia w Bieszczady) z moim:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=4672
Będę dalej porównywał miejsca i daty, może się gdzieś na szlaku wyminęliśmy ?
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Zaczyna się ciekawie. Mam nadzieje, że narracji nie poprowadzisz ja lukas w gwiezdnych wojnach od środka, bo wystarczy chwila nieuwagi i można się zagubić ...
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Minął kolejny tydzień pracy i otępiały kieratem codzienności umysł domaga się zresetowania.
Zaczął się kolejny tydzień pracy i już można resetować ...wczytując się jak inni to robią.
No! Recon powinien być zadowolony ilością relacji
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
...pal w piecu pal... bo ja tu między betonowymi drzewami do bruku przyrastam
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
Pyra.57
Zaczyna się ciekawie. Mam nadzieje, że narracji nie poprowadzisz ja lukas w gwiezdnych wojnach od środka, bo wystarczy chwila nieuwagi i można się zagubić ...
Czasami warto i trzeba się zagubić, a jaka póżniej radocha z się odnalezienia :)
-
6 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Rankiem dnia następnego, międzygalaktyczny autosan, wibrując, trzeszcząc i podskakując śmigał do TAM ze mną na pokładzie. Właściwy start z buta zaplanowałem sprytnie na górze, coby w znoju i pocie nie tylko czoła, nie wdrapywać się ku obłokom, skoro Veolia czyli niegdysiejszy Connex będący kiedyś po prostu PekaeSem i tak wzniesie się na sam prawie szczyt.
Po opuszczeniu pojazdu dostrzegłem w rozrzedzonym wysokością powietrzu bryłę pięknej świątyni ( foto 1 ). Pokonałem kilka metrów asfaltu i wstąpiłem na wspaniałą polną drogę, która wkrótce zamieniła się w leśną. Zaraz na początku zobaczyłem, co oznacza stracić głowę dla Bieszczadów ( foto 2 ). Po rogach poznałem, że nie była to istota ludzka jeno diabeł. Niewykluczone, że to ten sam osobnik co upuścił kilka kilometrów dalej spory kamień. Widać ten kur co zapiał, dopadł go wreszcie i zadziubał skubańca u stóp góry , która sądząc po nazwie musi być mekką bieszczadzkich czarownic. Rozejrzałem się tedy bacznie dookoła i zobaczyłem nadlatujący tak gdzieś od strony Olszanicy ;) punkcik, który z czasem stawał się większy i większy - tak, że w końcu dostrzegłem, znane mi nie tylko z forum kształty. Tak, tak – dobrze myślicie, był to właśnie kruk. Nie Dziubas, ale też krakać potrafił.
Ruszyłem dalej. Na ten z nazwy szczyt nieowłosiony prowadziła droga o kamuflażu wodnym ( foto 3 ). Pokonywałem pewne jej odcinki w stylu skocznym a nawet miejscami rozpaczliwym. Grunt to złapać grunt!
Posiadłszy w końcu ten wydepilowany wzgórek ( foto 4 ), rozanielony i odprężony napawałem się chwilą, snując wzrokiem po bliższych i dalszych mu okolicach ( foto 5 , foto 6 ). Jakbym palił, to bym sobie zapalił, a że nie palę to musiałem się napić. Na szczęście nie byłem na szlaku.
-
7 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Jeszcze chwilkę zwlekałem z odejściem, gdyż zamyślony czekałem, czy aby w tym właśnie miejscu nie ukażą mi się słynne nagie i nęcące Leśne, nie robotniki oczywiście, tylko takie czarownice swawolne. Niestety, albo raczej na szczęście przypomniałem sobie, że gdzieś wyczytałem, iż takie czarownice „odbierają krowom mleko i szkodzą w jajach”. W zasięgu wzroku żadnej krowy nie było, więc na wszelki wypadek pognałem dalej. Drepczę więc sobie tym płajem leśnym, a tu nagle, po prawej ręce ukazują mi się tajemnicze kręgi! Nie w zbożu, a w lesie! Co gorsze – nie były to ślady lądowania ferajny Lucasa, czy też tej pokraki ze świecącym paluchem (E.T.) lecz raczej kogoś z plemienia tego, co za pomocą oleju słonecznikowego i tramwaju odciął Berliozowi głowę. Wierzcie, nie wierzcie – były to czarcie kręgi ( foto 7 ) . Podejrzana okolica, pomyślałem....i dałem dyla w las. Ha! – i nie ma co się dziwić lekko podupadłym Karmelitom, którzy zostali zesłani w takie a nie inne miejsce, u stóp tejże właśnie góry, że pili, palili a ponoć nawet swawolili. Kto wie co, i w jakiej postaci im się ukazywało? I popadli w grzech a klasztor w ruinę.
Najwyższa pora opuścić sferę ducha i powrócić do spraw bliższych ciału, a dokładniej rzecz ujmując bliższych żołądkowi. Głód zaczął mi już na tyle doskwierać, że zjadłbym przysłowiowego diabła z kopytami :wink:. Idąc rozglądałem się więc za odpowiednią miejscówką. Po minięciu przecinki obsadzonej energetycznymi słupami zajarzyłem, iż prowadzą one do drewnianego wigwamu, umeblowanego ławeczkami. Zakręciłem więc i rozpocząłem walkę z poszyciem. Ileż to się trzeba natrudzić, żeby sobie ułatwić! Na szczęście odległość była niewielka i wkrótce przedarłem się do wigwamu ( foto 8 ) . Tam zaczęło się: ochlaj ( foto 9 ) i wyżerka na całego.
Zaspokoiwszy po części potrzebę pierwszego stopnia piramidy Maslowa ruszyłem z kopyta ku jej najwyższym szczeblom. Szedłem teraz jak po sznurku, trzymając się rozpostartych w terenie poręczówek koloru zielonego ( foto 10 ). Mijając balsamicznie widokowe polanki ( foto 11 , foto 12 ), spozierałem raz na lewo , raz na prawo i radość mnie unosiła niczym wietrzne prądy, wznoszące białe ptaszyska z odległego pasa startowego ( foto 13 ).
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Dość tego świętowania, czas się wziąć za pisanie. Publika czeka, pewnie by coś poczytali.
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Przyłanczam się do apelu a leniuchowanie trzeba odłożyć do majowego wekendu
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
bazyl, czy ja ci juz pisalam ze ci strasznie zazdroszcze ze tak super pisac potrafisz??
normalnie nie moge sie juz doczekac na dalszy ciag :D
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
...nie-młody (mówią mu już na szlaku dzień dobry w miejsce cześć)...
Widzisz, a niektórzy wciąż młodzi i uroczy ;)
Sympatyczne pisanie, jak zwykle... Pozdrawiam ciepło!
katja
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
Dość tego świętowania, czas się wziąć za pisanie. Publika czeka, pewnie by coś poczytali.
Cytat:
Zamieszczone przez
Pyra.57
Przyłanczam się do apelu a leniuchowanie trzeba odłożyć do majowego wekendu
Ok - zaraz zakaszę rękawy i na jutro postaram się wysmażyć dalszy ciąg.
Cytat:
Zamieszczone przez
buba
bazyl, czy ja ci juz pisalam ze ci strasznie zazdroszcze ze tak super pisac potrafisz??
normalnie nie moge sie juz doczekac na dalszy ciag :D
Cytat:
Zamieszczone przez
katarzynowosc
Widzisz, a niektórzy wciąż młodzi i uroczy ;)
Sympatyczne pisanie, jak zwykle... Pozdrawiam ciepło!
katja
Się spłoniłem: :oops: i mi dech zaparło: :shock:.
Dziękuję Wam wszystkim!
-
8 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Po chwili dotarłem do malowniczo wijącej się strużki asfaltu ( foto 14 ). Po niej doszedłem do charakterystycznego słupka ( foto 15 ), który skierował mnie do położonego na leśnym zboczu cmentarza z obeliskiem ( foto 16 , foto 17 ). Po chwili zadumy zerknąłem na mapę, czy się wycofać i kontynuować po ludzku, czyli wyznaczoną ścieżką, czy troszkę zwierzem się poczuć i zaaplikować sobie delikatny rympał lub inną szagę. Poczułem się i na skuśkę wdrapałem się ku górą pnącym się poręczówkom. Zziajany ale zadowolony dorwałem je w troszkę innym miejscu niż planowałem, gdyż odrobinę mnie zboczyły łany kolczastych zasieków i pokrzyw, ale odchył mieścił się w granicach tolerancji i wynosił nie więcej niż kilka minut. Jeszcze chwilkę z nich korzystając wznosiłem się ku górze, ale w miejscu gdzie skręcały one całkiem naprzeciwko obranej przeze mnie drogi, porzuciłem ten oblężniczy styl wspinaczki na rzecz alpinistycznego. Puściłem się więc luzem wododziałową granią najeżoną, no może nie tyle śmiałymi iglicami i przepastnymi turniami co jeżynami, tarniną i dziką różą. Z oblepioną pajęczynami twarzą i uciaranymi butami, lecę sobie powoli i wdychając zapach lasu, czuję się bardziej tutaj u siebie, mimo iż goszczę jedynie, niż u siebie tam gdzie niby u siebie jestem.
Paręset metrów dalej wypadłem z lasu na rozległą przełęcz i z rozwianą grzywą pędziłem polną drogą przed siebie a ku południu. Nagle myślę sobie: czekaj, czekaj Bazyl – może byś tak pstryknął to ( foto 18 ) i owo (foto 19 ) a i pokosztować rosnących przy drodze owoców by wypadało. Przy drodze rosły gruszki miniaturki oraz dwa gatunki zdziczałych jabłek, jedne psiary kwaśne a drugie całkiem smakowite ( foto 20 ). Od drzewa do drzewa i dopadłem wspaniałych węgierek starodawnego gatunku, których słodyczy dane mi było zakosztować nim zorientowałem się, że one nie takie dzikie i rosną w przydomowym ( foto 21 ) sadzie.
Piękne miejsce, wspaniała pogoda, rewelacyjne samopoczucie – leżąc na zielonym kobiercu w cieniu lipy chłonąłem energię kosmosu (i wywar z szyszek chmielu).
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Bazyl! Wszystko potrafię sobie wyobrazić, tylko mam jeden problem....
Ta rozwiana grzywa mnie zastanawia. Czy aby sam się szwendałeś? :-)
Pozdrawiam
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Bazyl! Wszystko potrafię sobie wyobrazić, tylko mam jeden problem....
Ta rozwiana grzywa mnie zastanawia. Czy aby sam się szwendałeś? :-)
No ....Bertrand , nie bądż taki drobiazgowy , jak Bazyl pisze ...,że mu się "rozwiała", to znaczy że tak.Zobaczymy ;)co wyniknie z tego w następnych odcinkach. :lol:
Pisz ...pisz Bazylku , mam nadzieję ,że te "Węgierki";)Ci nie zaszkodziły.
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Węgierki nigdy nie szkodzą, ale węgrzyn i owszem
....szczególnie w nadmiarze.
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
...z rozwianą grzywą pędziłem polną drogą przed siebie a ku południu...
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
...Ta rozwiana grzywa mnie zastanawia. Czy aby sam się szwendałeś? :-)
Dementuję pogłoski jakoby towarzyszyła mi squaw o imieniu "Rozwiana Grzywa". Dla potrzeb opowiadania zrobiłem głównemu bohaterowi delikatny tuning - miałem napisać z rozwianym jeżem? Jakoś brzmi to nie najlepiej :lol:
Cytat:
Zamieszczone przez
joorg
...mam nadzieję ,że te "Węgierki";)Ci nie zaszkodziły.
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
Węgierki nigdy nie szkodzą, ale węgrzyn i owszem
....szczególnie w nadmiarze.
Czyżby Heniu na avatarze mocował się z węgrzynem?:mrgreen:
Muszę Was prosić o kilka dni cierpliwości, gdyż następny odcinek napiszę dopiero w przyszłym tygodniu. Jutro o 15.05 wpadam do domu, laczki do szafki, marynara na wieszak, w rękę kostur trekkingowy, na plecy wór podróżny i o 15.20 startuję autobusem do Sanoka, a później się zobaczy co dalej...
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
.... w rękę kostur trekkingowy, na plecy wór podróżny i o 15.20 startuję autobusem do Sanoka, a później się zobaczy co dalej...
Co dalej ?...widzimy :-D Cię Kolego w niedzielę z Dołżycy na Łopiennik....no co ? "Sami Swoi" będą tam.:lol:
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez Bertrand
...Ta rozwiana grzywa mnie zastanawia
Cytat:
Zamieszczone przez Sir Bazyl
Dla potrzeb opowiadania zrobiłem głównemu bohaterowi delikatny tuning
Ja nie rozumiem, jaki tuning? toż to była Grzywa Wyobraźni...! Grzywa Polotu, Grzywa Wolności, Wiosenna Grzywa Bazylowa!
Się koledzy czepiają, nie przejmuj się, Sir Badylu. Grzywy są w modzie (przynajmniej tej zielonej); w co inaczej plątałby się wiatr?
;)
Pozdrowienia łodgorczańskie!
k.
-
8 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Jakaś opończa błogości mnie spowiła (albo chmielowe pnącza dostały się krwioobiegiem do mózgu) wprawiając mnie w stan upojnego lenistwa. Oj, strasznie ciężko było mi się pozbierać i zerwać do dalszej drogi. Bardzo, ale to bardzo zadurzyłem się okolicą: terasy pól ( foto 23 ), łąki i lasy ( foto 25 ), sady, stare drogi porosłe plątaniną krzewów zadziornych ( foto 24 ), falujący widnokrąg i ten trzmielami brzęczący spokój – cud malina!
Taaak, taki trzmiel to ma dobrze! Ponoć straszny z niego leniuch, ciągle kreci się tu i tam brzęcząc przy tym głośno, czyli dużo szumu wokół siebie robi, że niby taki zapracowany, ale efekty tej fanfaronady są podobno mizerne. Na pewno ( wiem, bo na co dzień obserwuję ) istnieje taki gatunek trzmieli w ludzkiej skórze, który do perfekcji opanował tą sztukę i demonstruje ją otoczeniu, a przede wszystkim wyższej, decyzyjnej hierarchii ula.
Ale dość tych dyrdymałów, najwyższa pora wzbić tuman kurzu nad łagodnie i sennie wijąca się dróżką ( foto 26 ).
Powoli zagłębiałem się w las, choć nie do końca, gdyż dróżka wiodła długimi, wąskimi, malowniczymi polanami ( foto 27, foto 28 ). Rosnące tu i ówdzie drzewa owocowe oraz ikonki na mapie „Bieszczady Zachodnie 1937-1938” wskazywały, iż przed laty znajdowały się tu czyjeś domostwa. Na drugim końcu polanek zapoznałem się z treścią obwieszczenia wskazującą, iż to, że domów nie ma, nie oznacza, że ich nie będzie ( foto 29 ). Deczko zagłębiwszy się w las, napotkałem kolejny przykład sprytu i przebiegłości myśliwskiego plemienia ( foto 30 ). Jeszcze nie przy wszystkich ambonach są paśniki, lizawki i piwniczki, ale powoli staje się to normą. Cóż robić? – na talerz samo nie wlezie, a dżipem po lesie ciężko dognać.
-
7 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Teraz szedłem już cały czas lasem, gdzie panował ład i porządek, wszystko było równo zasadzone, wyplewione i odpowiednio opisane ( foto 34 ). Wokół czuć było delikatny powiew jesieni - orzeszki z wolna brązowiały ( foto 31 ), głóg czerwieniał ( foto 32 ). Na drzewach, od czasu do czasu pojawiały się flagi ze strzałkami ( foto 33 ) – może wiecie co to i po co to ?
W końcu dotarłem do miejsca, z którego otwierało się na lewo jak i na prawo ( foto 35 ). Naprędce skleciłem :wink: szałas i wyrychtowałem leżankę ( foto 36 ), a z plecaka :wink: wyjąłem ruszt ( foto 37 ), na którym przygotowałem kiełbasę kłam nazwie dającą, gdyż nadzwyczajną w smaku. Córcia ( 7 wiosen licząca ) mi mówi, że to jest „ful-wypas” kolacja, a przecież o fullu, który towarzyszył konsumpcji nic jej nie wspominałem.
-
9 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Do cna się nasyciwszy zaległem w barłogu i dyndając między niebem a ziemią powoli odpływałem w krainę megamożliwości. Nim jednak puściła ostatnia cuma, wymyśliłem sobie małą katuszę na rozpoczęcie dnia następnego nastawiając budzenie na piątą rano.
Rankiem budzik zaterkotał, wokół nie było już ciemno, ale jeszcze niezbyt jasno. Po wykluciu się z larwy śpiwora podreptałem ku pobliskiej ambonie w celu pokłonienia się wschodzącemu słońcu. Idąc nie traciłem czasu i poddałem się porannej toalecie w wersji nieco okrojonej. Przetarłem więc oczy i oto co zobaczyłem ( foto 38 , 39, 40 ).
Kur zapiał, chęć była, krew wrzała – postanowiłem posiąść Gabryśkę. Powoli, acz niezwykle wytrwale pozbawiałem ją kolejnych warstw(ic) nas dzielących i powłócząc rozanielonym wzrokiem po jakże delornych kształtach jej wypukłości i zagłębień ( foto 41, 42 ), po dwóch kwadransach zmagań, zaszczytowałem ( foto 43 ). Gdy już ciśnienie i oddech powróciły do normy obiecaliśmy sobie kolejne tet a tet, ale o innej porze roku, w trójkącie z królową śniegu ( więc bardziej takie tet na dwie :shock: ).
Jeszcze kawałeczek kontynuowałem wędrówkę w kierunku równika, ale docelowym na teraz punktem miał być Berlin. A wiadomo, jak na Berlin - to na zachód. Wykonałem więc zwrot na prawą burtę i wkrótce berlińskie bramy stanęły przede mną otworem ( foto 43, 44, 45 ).
-
3 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Do zejścia w dolinę mogłem sobie wybrać jedną z trzech zielonych autostrad. Wybrałem środkową – pies ją trącał! Gdzieś tak mniej więcej w połowie natrafiłem na ogrodzenie z furtką zamkniętą na drucik. Odkręciłem drucik, otworzyłem furtkę, wlazłem za ogrodzenie, zamknąłem furtkę i zakręciłem drucik. Ruszyłem dalej i po chwili zauważyłem, po lewej stronie, w cieniu drzew porastających płytki parów leżące stado owiec. Są owieczki to i pewnie jakiś piesek do pilnowania się znajdzie. O, jest! Na szczęście taki nieduży i spokojny. Wiatr powiewał od niego w moim kierunku i pewnie dlatego w ogóle mnie nie wyczuł i nie zauważył. Na wszelki wypadek skręciłem bardziej w prawo i przyspieszyłem kroku. Po lewej stronie leżał sobie więc ten piesek, po prawej tuż, tuż stała przyczepa kempingowa a ja darłem środkiem. Minąłem tą przyczepę i wtedy za plecami usłyszałem potężny bulgotowarkot. Tak to ja się jeszcze nigdy w Bieszczadach nie zestrachałem! Momentalnie wykonałem zwrot i właściwie nie miałem już czasu do namysłu, gdyż wpienione trzy owczarki podhalańskie szczerzyły zębiska zdecydowanie za blisko moich portek. I tu jakże wspaniałymi i przydatnymi okazały się trekkingowe kostury. Do ogrodzenia miałem około stu metrów, wokół pastwisko, trzy brytany i żadnych ludzi. Młócąc kijami powietrze trzymałem atakujące bestie na odległość dwóch metrów i powoli idąc raczym sposobem, modliłem się żeby mnie któryś nie zaszedł od tyłu i jednocześnie zastanawiałem się jak mi, objuczonemu plecakiem, przyjdzie przeskoczyć ogrodzenie , jeśli brama będzie zamknięta. Na szczęście jeden z nich sobie odpuścił (bardzo mądra psina – niech ci miska zawsze pełną będzie), a brama była zamknięta na drucik. Po omacku, jedną ręką otwierając bramę, drugą cały czas oganiałem się od dwóch bardziej zawziętych bestii. Ufffff! Dopiero po chwili byłem w stanie pstryknąć pamiątkową fotkę ( foto 46 ).
W okolicach Szumnego Dworu ( foto 47 ) postanowiłem chwileczkę odsapnąć i gardło potoknąć ( ponieważ na skutek kilkuminutowego tłumaczenia pieskom, iż są najlepszymi przyjaciółmi człowieka, zaschło mi całkowicie ). Niestety, okazało się, iż w plecaku całkiem źródełko wyschło. Tuż za pobliskimi zabudowaniami stał sobie taki mały domek letniskowy, przy którym krzątał się jego właściciel. W czasie krótkiej rozmowy, przy nalewaniu dla mnie wody, wyraził zdziwienie, że udało mi się przejść w stanie nienaruszonym przez terytorium strzeżone przez te psy, gdyż szczególnie jeden z nich znany jest z awersji do obcych.
Z pełnymi zbiornikami mogłem śmiało ruszyć objazdem ustanowionym przez Powiat Sanocki, drogą powiatową nr 2257 R. Odcinek ten opisałem już kiedyś na forum, więc zapraszam tutaj: http://forum.bieszczady.info.pl/show...8&postcount=25
Jeszcze tylko rzut oka za siebie, jak prezentują się z drogi powiatowej Rzepedź-Mchawa, wstęgi berlińskich autostrad ( foto 48 ).
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Czasami warto i trzeba się zagubić, a jaka póżniej radocha z się odnalezienia :)
ważkie słowa
-
9 załącznik(ów)
Odp: Szwendy tędy i owędy
Wyłoniwszy się tuż przed przełęczą z lasu, ujrzałem odpoczywające pod jego ścianą stadko konnych ( foto 50 ). Byli to pierwsi i jak się okazało ostatni turyści, jakich spotkałem podczas mojej łikendowej wędrówki.
Na przełęczy skręciłem w prawo i czując na plecach oddech goniącego mnie tabunu rozpocząłem ambitną walkę z przewyższeniem. Dogonili i wyprzedzili mnie dopiero na szczycie i teraz podążając za nimi płażącym się grzbietem czułem znacznie mocniejszy oddech wydobywający się z naprzeciwległych końskim paszczom otworów. Na szczęście czworonogi okazały się zdecydowanie ode mnie szybsze i po wyjściu z zalesionego terenu mogłem popatrzeć na nie z góry ( foto 51 ). Grzbiet, którym podążałem był niezwykle widokowy ( foto 52, foto 53, foto 54 ). Już tylko niewielka odległość dzieliła mnie od drogi powrotnej.
Opadałem coraz wolniej, chcąc zatrzymać czas i na zaś się napatrzeć i nawdychać okolicą. Powyżej upamiętniającego cmentarz choleryczny krzyża ( foto 55 ), czyli w pobliżu zakrętu polnej drogi prowadzącej do cerkwi ( foto 56 ) spojrzałem prosto przed siebie na wysepkę łąk porośniętych małym zagajnikiem ( foto 57 ). Jakże inaczej prezentowała się ona spowita porannymi mgłami ( foto 58 ), wiosną, gdy przemierzałem ten odcinek trasy w kierunku przeciwnym – ale to już całkiem inna historia….
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Będzie Ci wybaczona dzisiejsza absencja. Kawał dobrej roboty.
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Ladnie opisane, niektore zdjecia rewelacja. Z przyjemnoscia poczytam jeszcze.
Aczkolwiek cos mi sie wydaje, ze zamiast Korespondentem to Waszmosc Poeta mianowanym zostac powinien. Od tak dla przykladu:
Cytat:
Jakaś opończa błogości mnie spowiła (albo chmielowe pnącza dostały się krwioobiegiem do mózgu) wprawiając mnie w stan upojnego lenistwa. Oj, strasznie ciężko było mi się pozbierać i zerwać do dalszej drogi. Bardzo, ale to bardzo zadurzyłem się okolicą: (...) stare drogi porosłe plątaniną krzewów zadziornych ( foto 24 ), falujący widnokrąg i ten trzmielami brzęczący spokój – cud malina!
No i pozazdroscic odleglosci dzielacej od Bieszczadow...
Pozdr
-
Odp: Szwendy tędy i owędy
Miło mi, że się Wam spodobały moje wspominki i dziękuję za cierpliwość - dwa dni wędrówki opisywałem przez trzy miesiące :) Co to będzie, gdy się kiedyś zdecyduję opisać tydzień lub dwa - pewnie zejdzie mi do emerytury :)