Na początek cytat, istotną część wytłuściłem:
Czyżby nadchodził koniec przewodników "z uprawnieniami"?Cytat:
Zamieszczone przez gazeta.pl
Wersja do druku
Na początek cytat, istotną część wytłuściłem:
Czyżby nadchodził koniec przewodników "z uprawnieniami"?Cytat:
Zamieszczone przez gazeta.pl
W tej "branży" już od dawna słyszałem o wielkich zmianach... na razie okazało się, że istotną zmianą jest egzamin na przewodnika beskidzkiego, bo obecnie zdaje się na całe Beskidy...
Znając zapał naszego rządu i wielkie zapowiedzi to pewnie niewiele się zmieni...
Pytanie jest zasadnicze: jakich przewodników ta zmiana ma dotyczyć muzealnych, miejskich, terenowych czy górskich ?
Rzeczywiście to może być wesoło. Załóżmy, że każdy absolwent turystyki (a ten kierunek jest na większości uczelni Polsce) będzie miał "papier" przewodnika... :)
Oj może się wtedy okazać, że to wśród przewodników jest największe bezrobocie :)
No i dobrze.
Im więcej uregulowań tym więcej przekrętów - to zasada niezależna od systemów i epok.
Wiem że zacznie się płacz wśród "przewodników z kwitami"
A o bezrobocie to bym się nie martwił, obecnie największe jest wśród absolwentów Wyższych Szkół Biznesu ..... i co ?
Ja tam płakał nie będę...
Generalnie się nie ma co martwić o bezrobocie, bo w tym kraju jest wszystko super.
Weźmy sytuację przewodników, którzy oprowadzają po Bieszczadach... kogo oprowadzać ? w maju i czerwcu oraz od połowy września do połowy października wycieczki szkolne... i co dalej ? no niewiele... wycieczek zakładowych jest coraz mniej, bo jeśli zakład jeszcze istnieje to socjalne idzie na co innego... co za tym idzie z koloniami też szału nie ma... ludzi w Bieszczadach wypoczywa w wakacje bardzo dużo ale oprowadzać nie ma kogo...
Podam tylko przykład, że w wakacje na Tarnicy byłem 4 albo 5 razy. Wchodząc zawsze Wołosatego człowiek, który sprzedaje tam bilety stwierdził, że jestem najbardziej rozchwytywanym przewodnikiem w BdPN hehehe
Pozdrowienia :)
Machoney
Dzięki Machoney'u
utwierdziłeś mnie w przekonaniu.
Pociągnę temat dalej : uważam że władzom samorządowym powinno najbardziej zależeć na turystyce w regionie.
To tam powinna być lista przewodników : tych z licencją i tych bez.
Klient wybiera : jego wola, jego małpy, jego cyrk, jego odpowiedzialność za grupę.
Tez uwazam ze dobrze. Mniej regulacji = lepiej.
Jestem za, choć łażę na kurs przewodnicki:) Ale ja uważam, że za jakiś czas powiedzieć 'przewodnik PTTK' będzie oznaczało wyższą jakość niż przeciętnego niezrzeszonego łazika, który skończył historię i wie co nieco o datach. Lucyna P. pewnie wie najlepiej, że dobre oddziały PTTK prowadzą na bieżąco szkolenia. W grupie łatwiej to zorganizować, a gdy pojawi się konkurencja, to i wymagania w procesie szkolenia będą wzrastały, aby sprostać konkurencji właśnie. Są np przewodnicy z Chamonix - to jest nazwa-znak. Ustawa ich nie ustanowiła tylko ostre wymagania rynku. Ale nie każdy może być w tej grupie. Jest to elita elit i ja wierzę, że u nas też taka musi powstać - wreszcie. Jednak dobrze jest, jeśli elita powstaje w wyniku działania mechanizmów rynkowych, a nie przepisów:)
Pozdrawiam
D.
http://www.rp.pl/artykul/680647,7612...solwentow.htmlCytat:
Rząd zdejmie młodym korporacyjne dyby
Połowa regulowanych zawodów zostanie otwarta. Dostępu do kariery nie będą blokować organizacje branżowe
„Rz" dotarła do rządowych planów deregulacyjnych, które zapowiadał Donald Tusk w exposé.
Prosty pomysł może stworzyć tysiące nowych miejsc pracy, zwiększyć konkurencyjność, a przy okazji zlikwidować wiele absurdów. Na koniec studiów absolwenci będą zdawać specjalne egzaminy państwowe, które automatycznie dadzą im prawo rozpoczęcia kariery w zawodach regulowanych. Ma to objąć świeżo upieczonych m.in. architektów, inżynierów czy urbanistów.
Dziś, aby zdobyć uprawnienia, absolwent architektury musi przez trzy lata odbywać praktyki i zdać branżowy egzamin. Jeśli plany rządu wejdą w życie, droga do zawodu znacznie się skróci.
Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, chce, by takie uprawnienia dawał egzamin państwowy zdawany na zakończenie studiów.
W sumie ma zostać otwarty dostęp do ok. 160 zawodów regulowanych. W Polsce jest ich obecnie 380, najwięcej w Europie (w Szwecji – 91, Finlandii – 122). Ze źródeł rządowych dowiedzieliśmy się, że dla ok. 70 zawodów, m.in. pośrednika nieruchomości, przewodnika, będą określone jedynie wymagania formalne, bez konieczności komisyjnej weryfikacji wiedzy.
– Jeśli uczelnie zapewnią wysoką jakość kształcenia, pozwolą zdobyć umiejętności praktyczne, to pomysł można śmiało realizować – ocenia Grzegorz Maj ze Stowarzyszenia Fair Play.
– Deregulacja powinna polegać na wprowadzeniu jedynie wymogu posiadania wykształcenia i doświadczenia oraz ewentualnie także ubezpieczenia – mówi Przemysław Wipler, poseł PiS.
Według danych GUS bezrobocie wśród młodych ludzi jest na poziomie ok. 470 tys. osób.
– Likwidacja zawodów regulowanych może zwiększyć zatrudnienie o 15 – 20 proc. w poszczególnych profesjach – szacuje Kazimierz Sedlak z firmy Sedlak & Sedlak.
Czy funkcja przewodnika beskidzkiego stanie się tylko prestiżowym tytułem bez żadnych regulacji prawnych?
Irytuje mnie trochę konserwa w tym temacie: coraz większy teren do wyuczenia, coraz trudniejsze egzaminy, kolesiostwo...
Z drugiej strony wolna amerykanka w przewodnictwie górskim to jakiś absurd!
Fajny BLOG http://wolneprzewodnictwo.blog.pl/
Wolna amerykanka to absurd do potęgi N.Z drugiej strony-rozmawiałem w lipcu ubieglego roku z dość wysoko postawionym szkoleniowcem/egzaminatorem przewodników i cóż się dowiedziałem.
Przytoczę Jego słowa-My nie lubimy ludzi którzy kończą kursy poza naszym terenem i jak już taki delikwent nam sie trafia to go oblewamy.
Ot wolny rynek usług niech zyje.Oczywiście żeby nie być golosłownym na priv mogę podać kto to był i gdzie te słowa wypowiedział:-)
Otóż właśnie - wszystko ma dwie strony, lub nawet znacznie więcej stron.
Gdyby liczyła się tylko wiedza i umiejętności praktyczne (w górach częstokroć znacznie ważniejsze) - to wszystko byłoby OK.
Ale niestety - w szczególności o komisji rzeszowskiej słyszałam dość nieprzyjemne rzeczy dotyczące "kolesiostwa", zresztą było o tym już kiedyś (parę lat temu) na forum.
Z trzeciej strony - pisywała tu kiedyś przewodniczka, która publicznie się przyznawała do tego, że nie zna się na kompasie i nie umie zorientować mapy.
To przepraszam - jaki jest właściwie poziom tych egzaminów, że ją w ogóle przepuszczono ?
Całkiem nie dawno zmieniano ustawę o usługach turystycznych i gruntownie przy tej okazji zmieniono terytorialnie zakres uprawnień, co było moim zdaniem krokiem w dobrym kierunku, gdyż przewodnik górski nie powinien być wg mnie oprowadzaczem po zabytkach ale osobą, która w dowolnych górach da sobie radę w każdej sytuacji i jego szkolenie powinno do tego dążyć.
Na egzaminie nie powinno być nacisku na znajomość kilkuset wsi i miasteczek na całym terenie Beskidów a na praktyczne umiejętności poradzenia sobie w górach.
No a teraz znowu ma być zmiana w drugą stronę - to jest ponoć prowadzić po górach będzie mógł każdy.
Sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
No cóż - pożyjemy, zobaczymy.
Basiu z tym daniem sobie rady w górach to trochu taki pic na wodę, większość przewodników, których znam ma z tym duże problemy, słabo zna teren, środowisko przyrodnicze, umiejętności przetrwania też ma słabe... za to z zapałem umie opowiadać dyrdymały w autokarze itp. itd. Oczywiście znam również przewodników, którzy są w tym nieźli, ale wielu ich nie jest, więc to chyba dobrze, że tego typu klany, kasty, poziomy wtajemniczenia odchodzą w niebyt.
Wiem że tak jest niestety - ja jestem idealistka, a i znam tez sporo przewodników (w większości moje koleżanki i kolegów z SKPG a również kilkoro innych) z którymi chodziłam po górach poza Polską i dawaliśmy sobie radę w nieznanych nam wcześniej górach.
Z drugiej strony (zawsze jest jakaś druga strona) na tego typu umiejętności wcale nie ma dużego zapotrzebowania, większości ludzi całkowicie wystarczy "oprowadzacz", bo nie mają zapotrzebowania na nic innego ponad słuchanie dyrdymałów w autokarze.
Ja też mam mieszane uczucia. Odnośnie wypowiedzi Basi: zależy kto na czym się koncentruje, dlatego mi zdecydowanie odpowiadał poprzedni zakres "okrojony". interesują mnie polskie beskidy wschodnie i środkowe i byłabym zainteresowana tylko takim zakresem, zupełnie nie mam ochoty być przewodnikiem na zachodzie a jednak teraz trzeba zdawać z całego terenu beskidów. także odstraszają mnie "autokarówki" gdzie musisz znać na pamięć bez mapy wszystkie drogi dojazdowe do wszystkich grup beskidów i wszystkich miast w beskidach. poza tym, niestety kurs przewodnicki to tylko w 50% góry.. druga połowa to zwiedzanie zabytków, oprowadzanie po miastach, taki zwyczajny przewodnik turystyczny. wiedza wymagana: zasadnicze minimum a raczej podstawa to przewodniki rewasza. mnie na prawdę zupełnie nie interesują kościoły w rabce czy bielsku białej i ich historie, wykute na pamięć biografie dziesiątek sławnych (tylko) tam osób i tym podobne i to wszystko razy hmm powiedzmy 20-30 (bo z tyle jest miast turystycznych w beskidach) a w każdym mieście kilka kościołów, biografii. a to jest tylko zaledwie 20% wiedzy przewodnika. dlatego moja opinia jest taka że bardziej mi by odpowiadała specjalizacja w tym zakresie. myślę, że dla klientów również - lepiej chyba mieć specjalistę w danym terenie (powiedzmy: beskidy wschodnie) niż człowieka co wie wszystko i nic.
ale zdaję sobie sprawę, że osób które traktują góry wybiórczo jest mało wśród przewodników i w zdecydowanej większości każdy cieszy się ze zwiększenia terenu uprawnień bo to przecież większe możliwości. tylko nie każdy chciałby mieć te większe możliwości.
Nie wiem i ciekawi mnie jak wygląda sytuacja na chwilę obecną, bo to co napisał Marcin jest już od jakiegoś czasu powszechnie wiadome. Ale był to projekt pomysłu, nie wiem jak jest na chwilę obecną z nadawaniem uprawnień. z tego co się orientowałam wcześniej to już zaszły zmiany w postaci nowej ustawy - o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach która uchyliła poprzednią ustawę o kulturze fizycznej. w nowej zupełnie nie pojawia się obowiązek posiadania przewodnika górskiego. ale.. jest haczyk. teraz o bezpieczeństwie w górach odpowiada organizator terenu (czyli na terenie PN - dyrekcja parku narodowego). każdy park narodowy ma indywidualnie podejść do sprawy i zdecydować czy wprowadza obowiązek przewodnika dla jakiś grup. według mnie niewiele się zmieni i przewodnik pozostanie tylko inne zasady będą go regulowały - nie ustawa a regulamin każdego parku narodowego. na początku roku PN-y miały się określić w tej sprawie - czy ktoś ma jakieś bieżące informacje? ale dalej pod znakiem zapytania pozostaje osobna kwestia. nie "czy przewodnik będzie czy nie będzie" ale - jak będzie wyglądała sprawa egzaminów? czyli - czy będzie mógł być nim każdy? jest mowa o egzaminach od razu po studiach które mają zastąpić egzaminy obecne. a co z osobami które już skończyły studia? :) czy mam iść gdzieś na uczelnie i napisać z absolwentami jakiś egzamin i czy mogę w ogóle to zrobić? czy może dla "staruchów" będą stare zasady co wg mnie byłoby bardzo nie fair? zobaczymy.
Basia: "Na egzaminie nie powinno być nacisku na znajomość kilkuset wsi i miasteczek na całym terenie Beskidów a na praktyczne umiejętności poradzenia sobie w górach."
Zgadzam się zupełnie. Jednak kurs na jakim byłam (i szybko zrezygnowałam) miał zupełnie inne podejście, bardzo snobistyczne i elitarne niczym kółeczko wzajemnej adoracji i chyba wiadomo o kim mowa, bo ten kurs nie słynie z dobrej opinii, poziom cholernie wysoki, podejście szkoleniowców bardzo aroganckie (przecież to elita), czasami wulgarne (szefowa kursu powiedziała raz do mnie z niechęcią- "nie chce mi sie już ciebie słuchać" kiedy poprawnie wymieniałam jej granice beskidu małego:) (pozdrawiam Cię, z tej strony Ania co nocą wlazła w zdechłą sarnę zasypaną pod stertą liści). zrezygnowałam bo stwierdziłam że przez takich ludzi mogę nabawić się wręcz niechęci do gór:)
Pożyjemy, zobaczymy czy coś się zmieni. Nie wiem tylko skąd bierze się koncepcja, że likwidacja regulacji w zawodzie przewodnika zmniejszy bezrobocie. Według mnie w przypadku tego zawodu będzie dokładnie odwrotnie.
Z tego co słyszałem zmiana ta ma nie dotyczyć przewodników górskich (beskidzkich, tatrzańskich, sudeckich). Ostatnie zmiany w zakresie uprawnień, tj. zdawanie na całe Beskidy są krokiem wstecz - jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Dodatkowo, taka zmiana spowoduje obniżenie poziomu wiedzy, jaką przewodnik musi posiadać o danym terenie - z własnego doświadczenia wiem, że nie da się nauczyć za jednym zamachem trzech terenów uprawnień (tj. beskidy wschodnie oraz beskidy zachodnie cz. wschodnia i zachodnia) na takim poziomie jak dawniej zdawało się na jeden teren uprawnień. Taka forma była logiczna, przewodnik specjalizował się w jednym (już rozległym) terenie, po czym jeśli chciał się rozwijać, douczać, pracować mógł rozszerzyć uprawnienia. To samo tyczy się klas przewodnickich, które w obecnym brzmieniu ustawy nie znaczą nic... Opowieści o zbyt wysokim poziomie egzaminów są bzdurą, a wszystko to co teraz się dzieje zmierza do zrównania przewodników i pilotów. Jako przewodnik osobiście uważam, że dla osoby która jest pasjonatem i pretenduje do bycia przewodnikiem egzamin przewodnicki jest czystą formalnością. Basiu opowieści o komisji egzaminacyjnej z pewnego terenu są ciekawie bardzo podobne do opowieści o innych komisjach z innych terenów. Opowieści te zostały zresztą pewnie wykute przez niezadowolone osoby, które nie zdały egzaminu - bo to oczywiste, że to nie ich wina tylko komisji egzaminacyjnej! Tak jak na studiach, nie uczyłem się...ale to i tak wina tego durnego profesora, on się czepia! :) Pozdrawiam :)
Zgadzam się z przedpiścą w kwestii obecnych ran uprawnień oraz klas.Chciałem tylko zwrócić uwagę na co innego. Egzaminy przewodnickie w Katowicach i Wrocławiu wspominam bardzo przyjemnie - jeśli potrafisz to egzamin w tych ośrodkach jest formalnością (przynajmniej dla mnie i kilku moich kumpli był). Natomiast w Rzeszowie było bardzo nieprzyjemnie - atmosfera stworzona przez komisję była fatalna, więc jeśli podobnie jest na innych egzaminach rzeszowskich to nie dziwię się, że ludzie się żalą - na moim egzaminie doszło do tego, że członkowie komisji pokłócili się między sobą o odpowiedź egzaminowanego, więc można się domyślać jak było przyjemnie.
Zgadza się, wymagania są duże ale atmosfera przyjemna. Tak twierdzą wszyscy zdający w Katowicach.
Sama zdawałam część "bieszczadzką" jeszcze w latach kiedy to zdawało przed komisją PTTK (przed rokiem 1997), więc trudno mi powiedzieć coś na temat komisji "państwowej", natomiast faktem jest że przez kilka lat oblewali wszystkich pochodzących spoza woj. Podkarpackiego.
Jeśli chodzi o egzaminy współczesne - z powodów czysto organizacyjnych nie wyobrażam sobie aby egzamin prowadzony przez komisję katowicką jechał autokarem w Bieszczady, lub przez komisję rzeszowską w Beskid Śląski.
Przetestujemy to w maju lub czerwcu, gdyż duża grupa kolegów z naszego koła z Gliwic będzie chciała zdawać rozszerzenie na całe Beskidy.
Prywatnie jestem zdania, że zawód przewodnika w takiej formie jak teraz jest całkowicie zbędny. Inną sprawą jest przeciętnie kiepski poziom wiedzy przewodników (nie obrażając tych, którzy jednak coś wiedzą).
Hmm..Basiu sama mówisz że nie zdawałaś przed komisją podkarpacką więc po co oczerniasz egzaminatorów nie mając z nimi do czynienia? Ja sam w wieku 19 lat zdawałem przed komisją podkarpacką i zdałem egzamin - pomimo iż jestem z województwa lubelskiego ( nie dość że gnojek to jeszcze lubelski gnojek!) - a więc wg. tego co piszesz powinienem nie zdać z racji swojego pochodzenia. Egzamin wspominam bardzo pozytywnie - Pan Wojtek Krukar i Pan Andrzej Radwański (przepraszam że podaję ich imiona i nazwiska, ale na prawdę uważam, że obaj Panowie są klasą sama w sobie) egzaminowali mnie i byli wobec mnie/ nas zdających bardzo w porządku, wiele się na tym egzaminie nauczyłem! Rok temu zdawałem egzamin na drugą klasę przewodnicką - wg. logiki którą wyznajecie powinienem nie zdać! nie dość że "wstrętna" lubelszczyzna to jeszcze mój wiek - 25 lat...i ponownie nikt mnie nie dyskryminował! Bardzo merytoryczny egzamin, na którym ponownie wiele się nauczyłem... i jakoś zdałem! Osobiście, plotki, że dana komisja egzaminacyjna jest nastawiona na nie przepuszczenie "obcych" jest bzdurą i wymysłem tych którzy nie zdali egzaminu - tyczy się to wszystkich komisji. Dla tych którzy zrazili się kursami przewodnickimi mogę powiedzieć tyle, że na kursie też nie raz dostałem po tyłku - ale pozytywnie, teraz widzę, że było to potrzebne, że jajko nie powinno być mądrzejsze od kury, i że nie wolno się poddawać! Rady starszych kolegów/egzaminatorów/opiekunów kursu nie mają na celu zdołować kursantów, one mają na celu Wam pomóc! To są doświadczenia zebrane podczas wielu lat pracy, one się na prawdę sprawdzają w codziennej pracy przewodnika (czasami warto wysłuchać starszego stażem przewodnika). Ja to całe przewodnictwo traktuję jako "zabawę", nie jest to coś z czego się utrzymuję - znakomitą większość wycieczek prowadzę społecznie. Moi Drodzy polecam Wam kursy przewodnickie - to świetna przygoda i nauka, która na zawsze zmienia Wasze spojrzenie na góry (w pozytywnym sensie). Pozdrawiam! :)
z tvn24:
"Deregulacja miałyby objąć np. zawody bibliotekarza akademickiego (w części podlegającej nadzorowi ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego), spawacza, doradcy zawodowego oraz pośrednika pracy, a także - w pewnym zakresie - komornika. Odstąpiono by też od ograniczeń w dostępie do zawodu przewodnika wycieczek miejskich. Co do taksówkarzy miałby pozostać obowiązek uzyskania licencji, ale nie byłoby już konieczności zdawania egzaminu z topografii miasta."
Wg najnowszych doniesień zlikwidowany zostaje przewodnik miejski i terenowy. Przewodnik górski pozostaje, zmienia się jedynie wymóg posiadania wykształcenia średniego.
A moze to po prostu przejaw niezdrowej konkurencji wsrod przewodnikow z zachodniej czesci Beskidow z tymi ze wschodniej czesci? Z wypowiedzi Basi Z. na innym forum mozna bylo np. wywnioskowac, ze pewien znany przewodnik karpacki gorzej od Niej zna gorki w okolicach Nitry... Ciekawe na jakiej podstawie tak wnioskowala? A moze to - po prostu - zwykle kompleksy? Przeciez w przewodnictwie gorskim i tak od lat rzadzi wolny rynek. Inaczej Kolega z postow wyzej bylby juz dawno 'oczerniony' za prowadzenie gratisowych wycieczek... Na szczescie gor i tak starczy dla wszystkich.
Witajcie
Czy może jednak poczytać lepiej czego dotyczy deregulacja, a nie likwidacja?
Niźli wypisywać pierdoły?
I dobrze, że wymóg wykształcenia traci wartość.
https://www.premier.gov.pl/files/download//6341.pdf
Poczytajta i nie p...
Pozdrawiam serdecznie
Sprawy osobiste - także straszenie się prawnikami - proszę załatwiać przez PW.
Uzupełniam, bo edytować postu już nie mogę.
W sprawie egzaminów przed komisją Rzeszowską - wątek z 2007 r. z uzupełnieniem z roku 2008, że potem było znacznie lepiej i sprawiedliwiej:
Od tego miejsca:
http://forum.bieszczady.info.pl/show...schodnie/page8
Rozwiązania deregulacyjne i ułatwiające dostęp do wykonywania zawodu uważam za dobre. Odpowiadając na pytanie w tytule: Nie, to nie koniec przewodników z uprawnieniami. Także tych "miejskich". Nikt nie zabrania być "cechowym" przewodnikiem. Może to być niezły atut reklamowy: Tylko "cechowy", nie partacz ( staropolskie partacz=nie cechowy) pokaże Ci to, czego ...
Na markę trzeba zapracować
No i chyba jednak ubezpieczyciele będą dalej wymagać, żeby grupa miała przewodnika "z papierem", niż bez, a przecież każda wycieczka ZŁOrganizowana musi być ubezpieczona.
Musi? Może powinna. Rozumem że chodzi o ubezpieczenie od NNW
Na pewno organizator musi się ubezpieczyć od OC.
Biura ubezpieczają wszystkich uczestników od NNW a przy wyjazdach zagranicznych również od KL.
W temacie regulacji:
Biura podróży chcą mieć własnych sprawdzonych przewodników i pilotów - i trudno im się dziwić, bo dobry pilot to jedna z podstaw udanego wyjazdu, w końcu to on jest reprezentantem biura i on bezpośrednio ma styczność z jego klientami.
Przypuszczam, że to teraz będzie tak:
Biuro podróży zorganizuje dla siebie we własnym zakresie kurs pilotów wycieczek i na ogłoszeniu napiszą - "gwarancja zatrudnienia dla najlepszych". Skuszonych tą gwarancją zatrudnienia na kurs zapisze się 30 osób, zapłacą za kurs przykładowo po 600 zł (w tym wycieczka weryfikacyjna), a potem faktycznie biuro zatrudni u siebie 2-3 najlepsze osoby płacąc im 100-150 zł za dniówkę.
Natomiast podmioty zewnętrzne już nie będą organizować kursów.
Złota żyła dla biur turystycznych.
No, ale nie za bardzo sie da, gdyz niektorzy miedzy wierszami caly czas cos wywlekaja. Patrz ponizej:
Rozumiem, ze Basi chodzilo mozliwosc wynajecia prawnika do obrony w ewentualnym procesie sadowym. Czyz nie? Bo gdy studiuje rozne odnosniki w tej dyskusji, to juz nic nie rozumiem. Patrz nizej:
A wracajac do meritum, czyli do deregulacji, to - mimo regulujacej funkcji wolnego rynku i roznorakich ubezpieczen - nic przeciez nie zastapi wiedzy i doswiadczenia. Wszystko zaczyna brac w leb, gdy - nie daj Boze - zdazy Wam sie na wycieczce wypadek. Pierwsze o co pyta prokurator, to o 'papiery' wlasnie. Gdyby obecne zmiany likwidowaly tzw. 'uprawnienia' - jak w temacie dyskusji - to powinno sie od razu uchwalic finansowanie GOPR z kieszeni uczestnikow wypadku (czytaj ubezpieczyciela), a nie z naszej (czytaj podatnikow).
Nie wiem o co chodzi z tym prawnikiem, bo nie śledziłam dyskusji cały czas.
W zacytowanym zdaniu odniosłam się do propozycji pana Gowina.
Jakieś pół roku po tej podlinkowanej przeze mnie dyskusji zdarzył się na prowadzonym przeze mnie wyjeździe wypadek w górach.
Na szczęście nie taki poważny - bo było to tylko poważne skręcenie nogi w kolanie, praktycznie prawie uniemożliwiające marsz tej osobie.
Za to zdarzyło się pod Czywczynem, w zupełnej dziczy.
Żadne służby nam nie mogły pomóc, bo ich tam nie było, poradziliśmy sobie sami, w dolinie korzystając z transportu miejscowych leśników, którzy nawet nie chcieli za to wynagrodzenia.
Nie było w tym niczyjej winy - po prostu przypadek, złe stąpniecie na kamień, który usunął się spod nogi.
Uczestnik otrzymał wypłatę ubezpieczenia bez żadnego problemu, jako przewodnik musiałam dołączyć do akt dokładny opis zdarzenia.
A wyjaśnij mi jeszcze o co chodzi z tą Nitrą, bo zupełnie nie pamiętam co i na jakim forum pisałam ?
No, nie udawaj, ze nie wiesz. 'Marcowy' odnosil sie do Twoich przepychanek z 'lu...ą'.
Sorki, ale dyskutujemy chyba o Bieszczadach, a tu GOPR dziala bardzo sprawnie.
No, jak to? Przeciez lesnicy to tez jakies sluzby.
Tak, masz racje. A co by bylo, gdyby rodzina ofiary oddala sprawe do sadu i zazadala wyzszego odszkodowania? Na marginesie: Na trawersie spod Wagi do Zlomisk tez ofiara zle stapnela na kamien, ktory nastepnie przetoczyl sie przez jej glowe. Przewodnikowi 'posprzatano' papiery jedynie za to, ze zszedl ze znakowanego szlaku, a nie mial do tego uprawnien.
Oj, Basiu, Basiu, jako informatyk chyba potrafisz wpisac w dowolna wyszukiwarke ciag znakow: 'Basia Z.', 'Nitra', no i np. '321 gory'.
Pozdrawiam ;-)
Ale jak zajrzałam po dłuższej przerwie to już było posprzątane.
Mniejsza o to, nie ciekawi mnie to zupełnie.
Mieliśmy ubezpieczenie podwyższone na "trekking" co z góry zakładało, że nie będziemy chodzić po szlakach.
W końcu ich tam nie ma.
Zajrzę.
Witam
Czyli której?
Basiu - uciekłaś od istoty tematu.
Ze swej strony dodam tylko, że wiem jak wyglądają praktyczne egzaminy.
Szczególnie te, które kończą się w Jabłonkach.
Bydło z PGR chowa sie gdzie może, a połowa niby ludzi gubi się. W górach?
Ja ich słyszę z paru kilometrów.
Rzeczywiście niektóre Koła Studenckie powinne przestać istnieć.
Mniej będzie obciachu dla tych, którzy ciężko zapracowali na miano Przewodnika.
Z turystycznym pozdrowieniem
Witam na forum.
Jako że dawno mnie tu nie było (5dni), mam pytanie : czy jest na sali ktoś, kto korzystał z usług przewodnika ?
Może, byłby w stanie powiedzieć czy takie coś / ktoś jest potrzebne ?
Bo jak na razie wychodzi na to, że wszyscy przewodnicy uważają że są niezbędni , konieczni i niezastąpieni.
A klienci ?
Czy też tak uważają ?
http://www.rp.pl/artykul/757698,8332...wodnikiem.html
Pytanie tylko co z podziałem na klasy przewodnickie, które od dawna nie są przestrzegane (np.: trzecia klasa p. prowadzi wycieczki zimą) i nikt nie wyciąga z tego tytułu konsekwencji - dla niektórych to sprawa prestiżowa.Cytat:
Każdy będzie mógł zostać przewodnikiem
Wystarczy mieć skończone 18 lat i być niekaranym za przestępstwo związane z wykonywaniem zawodu przewodnika
Aby oprowadzać turystów, nie trzeba już będzie legitymować się wykształceniem średnim, zdawać egzaminów i odbywać kosztownych szkoleń. Po wejściu ustawy deregulacyjnej wystarczy, żeby przewodnik lub pilot skończył 18 lat i nie był karany za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem tej profesji.
– O tym, kogo zatrudnić, zdecyduje biuro podróży albo sam turysta. Zawód przewodnika jest przecież typową profesją usługową, a nie zawodem zaufania publicznego – mówi Maciej Zimowski z Akcji Społecznej Wolne Przewodnictwo.
Deregulacją zostaną objęte zawody przewodnika turystycznego miejskiego i terenowego oraz pilota wycieczek.
Obecnie wykonywanie zawodu przewodnika turystycznego podlega kontroli marszałków województw. To oni wydają uprawnienia lub odmawiają ich wydania, zawieszają je i przywracają. Przewodnikiem nie może zostać każdy. Uprawnienia może zdobyć wyłącznie osoba, która odbyła szkolenie 75-godzinne teoretyczne i praktyczne oraz zda egzamin. Nawet więc profesor historii czy geografii nie ma obecnie, według prawa, odpowiednich kompetencji do oprowadzania wycieczki. Ze szczególnymi obostrzeniami łączy się zawód przewodnika miejskiego. Aby oprowadzać wycieczki po Trójmieście, miastach aglomeracji górnośląskiej, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Szczecinie, Toruniu, Warszawie i Wrocławiu, trzeba dodatkowo ukończyć specjalny kurs. Po wejściu w życie projektowanych przepisów nie będzie to już konieczne.
Projekt ustawy nie przewiduje większych zmian dla kandydatów na przewodników górskich. Nie będą oni już musieli mieć wykształcenia średniego. To jedyne ułatwienie. Szkolenia i egzaminy pozostaną.
– Przewodnik górski jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczestników wycieczki. Nie może być nim osoba przypadkowa – komentuje prof. Hanna Zawistowska z Katedry Turystyki SGH.
Dereglamentacja uprawnień przewodników turystycznych oraz pilotów wycieczek wymusza zmiany w kodeksie wykroczeń. Sankcje odnoszące się do wykonywania tych profesji bez uprawnień ograniczone zostaną do przewodnika turystycznego górskiego oraz do prowadzenia szkoleń dla kandydatów na tego przewodnika. Karalne będzie również wprowadzanie konsumenta w błąd co do posiadania powyższych uprawnień.
Projekt odnosi się także do międzynarodowych przewodników wysokogórskich. Doprecyzowano w nim, że szkolenia wspinaczkowe i alpinistyczne oraz podczas zjazdów narciarskich i snowboardowych poza trasami mogą wykonywać przewodnicy górscy, którzy przeszli uzupełniające szkolenie do prowadzenia wycieczek w warunkach wysokogórskich, oraz osoby legitymujące się certyfikatem UIAGM.
Rzeczpospolita