Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
Piskal
A co się tak o Bazyla martwisz? Bazyl se poradzi;). Załóż własny, Zbyszkowy, wątek. Bo początki, zgadzam się, obiecujące.
Jasne!! sir Bazyl to potęga i nawet mi przez myśl nie przeszło, że jest zagrożony:). Jednak pobudki były inne. Wątków o relacjach z różnych wędrówek po Bieszczadach jest wiele, natomiast o pewnych zakamarkach a szczególnie o chaszczowaniu, jest tylko jeden. Zresztą w takim towarzystwie to zawsze przyjemniej:). Natomiast to co napisałem "aby wątek sir Bazyla nie zaginął:). " to tylko w formie przekory, na chwilową niemoc forum i myślę, że tak to zostało odebrane:). Jeżeli jestem w błędzie, to "sypię głowę popiołem" (cytat z dawniejszej wypowiedzi sir Bazyla). Jak to przyjemnie uczyć się od mądrzejszych!.
Natomiast na ugotowanie obiadu, to już sir Bazylu, z mojej strony nie licz, no chyba, że spotkamy się w restauracji a jeszcze lepiej w barze mlecznym:).
A za ciepłe słowa dziękuję :grin: .
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Chyba już kiedyś pisałam, ze zazdroszczę odwagi tym, którzy wędrują w pojedynkę. Chyba wtedy najbardziej można poczuć smak wędrowania.[/QUOTE]
Asia tak napisała to odpowiadam, że często łażę sam ale tylko z powodu braku towarzystwa. Wcale nie jest tak fajnie, szczególnie gdy zauważy się łapki w błocie albo jak coś wyfrunie prawie spod nóg - serce biło mi gdzieś w gardle. Pisałem już kiedyś, że spotkałem wilka pod Magurycznym i jedna z myśli jaka mnie prześladowała to taka, że wilk wyczuwa chorą zdobycz na kilometry i pomyślałem wtedy, że chyba jestem już słaby skoro wychodzi prosto na mnie. Wilk wedle mojej oceny chory nie był, o tym dniu nabazgrałem:
Ranek przywitał mnie śniegiem. Około 8 rano byłem już pod cerkwią. Ubrałem się bardzo ciepło, założyłem podwójne skarpetki. Gumowce okazały się niezastąpione. Za cerkwią zrobiłem kilka zdjęć i poszedłem w kierunku Magurycznego przez drugie wzgórze za cerkwią na wschód. Szedłem koło paśnika dla żubrów ze starym sianem dalej kolo cmentarza z I wojny na Jasielniku. Szedłem sobie dalej i dalej aż nieco w lewo od ścieżki pokazał się jakiś wierzchołek. To był dokładnie wierzchołek Magurycznego z punktem wysokościowym, resztkami ogniska i kupką wojennego żelastwa. Opodal na drzewie tabliczka informująca, że walczyli tu Węgrzy z takiego a takiego oddziału. Znalazłem papier z nazwiskami i adresami ostatnich turystów, to dopisałem siebie i przykryłem okrągłym szkłem, których sporo zostawiłem w różnych miejscach Bieszczadów.
Zaskoczyła mnie spora stromizna drugiej strony Magurycznego oraz szeroki trakt przez wierzchołek, może od Mikowa. Dalej kierowałem się w stronę Żebraka, trakt zamienił się w ścieżkę, póżniej trochę domyślną. Nieświadomie znalazłem się na Rozdilach Horyszniańskich (fajna nazwa) i usłyszałem warkot piły motorowej. Bogdan z Mikowa co jeżdzi BMW opowiedział mi o chorej żubrzycy co kręciła się po okolicy(rym). Bogdan zdziwił się jak mu powiedziałem, że idę ze Smolnika sam, może dlatego że na oko (chyba tak jak wilk?) dołożył mi dziesięć lat. Po paru minutach byłem już na Żebraku. Niestety na przełęczy jest zasięg telefonów i było po wycieczce.
Jak widzicie to moja relacja jest trochę nudna, bo takie raczej jest chodzenie samemu. Jasne, że wszystkiego nie opisałem np, że czasami las zapierał dech i że, i że...
ech...
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
partyzant
(...) Niestety na przełęczy jest zasięg telefonów i było po wycieczce.
Hej partyzancie! Taki jeden przycisk rozwiązuje problemy z zasięgiem :) Wczoraj go użyłem i zapomniałem nawet, że istnieje czas, łaziłem szachownicą łąk, starych sadów i zadrzewień czyli pozostałościami po bieszczadzkiej wsi i nagle, no może nie tak nagle gdyż dolinę spowił już wieczorny cień, postanowiłem sprawdzić ile mam jeszcze czasu...Za późno, jak się okazało, czas na planowy powrót dawno minął i musiałem zmienić plan co się rypnął, przegrupować szyki, wziąć dupę w troki i lotem błyskawicy pokonać kilka kilometrów dzielących mnie od cywilizacji...a dziś chodzę jak ten wyższy robot z Gwiezdnych Wojen :)
Cytat:
Zamieszczone przez
partyzant
Jak widzicie to moja relacja jest trochę nudna, bo takie raczej jest chodzenie samemu.
Już bym dał się sprowokować do ostrej reakcji, gdybym nie doczytał, że
Cytat:
Zamieszczone przez
partyzant
Jasne, że wszystkiego nie opisałem np, że czasami las zapierał dech i że, i że...
ech...
Samemu zawsze się lepiej słyszy, więcej widzi i mocniej czuje! Tylko nie ma z kim pogadać i się napić :)
10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Zanim przystąpię do następnej relacji, to może kilka zdań na temat, jak to się zaczęło z Bieszczadami w moim przypadku. W październiku minie 30 lat jak pierwszy raz poczułem zapach tej ziemi. Kolega, który był wychowawcą w jednej z maturalnych klas, zaproponował mi udział w szkolnej wycieczce w Bieszczady. W ówczesnych czasach takie wycieczki mogły trwać tylko około 3 dni. A Bieszczady daleko i praktycznie aby dojechać, to już kilkanaście godzin było w plecy. Uruchomił swoje możliwości aby ten czas przedłużyć i udało się jeszcze 2 dni dołożyć. Jednak nic za darmo:). Warunkiem było odwiedzenie pomnika gen. Świerczewskiego w Jabłonkach w dniu 12.10. czyli w święto które nazywało się Dzień Wojska Polskiego. Zakwaterowanie mieliśmy w Ustrzykach Górnych w baraczku PTTK, który był w opłakanym stanie ale na głowę jeszcze nie leciało. Obecnie w tym miejscu znajduje się Hotel Górski. Niewiele pamiętam z tego pierwszego pobytu, gdyż pogoda w pierwszych dniach była zadymiona, tak jak i widoczność na Tarnicy. Jednak 12 października zaświeciło słońce i mała grupa regulaminowych straceńców powędrowała do Jabłonek. Nie wiem jak to nam się udało, ale przeszliśmy przez Połoninę Caryńską, Wetlińską, Smerek, Łopiennik i ówczesnego Waltera. Szczęście nam dopisywało, gdyż zdążyliśmy na autobus PKS, który przywiózł nas do UG. Siedząc w okolicy pomnika i upajając się jesiennymi kolorami Bieszczadów, postanowiłem, ja tu muszę wrócić. I tak to się zaczął mój romans z Bieszczadami. Przyjechałem jeszcze 3 razy z rodziną w okresie wakacyjnym na pole namiotowe "Jawor". Jednak bardziej w celu wędkowania i poznawania Bieszczadów przez szyby samochodu aniżeli wędrowanie po górach. Jako ciekawostką z ówczesnego okresu niech będą slajdy stoku na którym znajdowało się pole namiotowe. Nawet widać jakie to samochody dominowały wtedy przy namiotach:).
Załącznik 33693 Załącznik 33694 Załącznik 33695
I to była gra wstępna, którą Bieszczady mnie obdarzyły:). Nastąpił długi okres ostudzenia kontaktów do roku 2003 z przyczyn zawodowo-usługowych, ale tylko po to, aby obecnie przeżywać szczytowanie:).
Oczywiście początki tego drugiego okresu, w dzisiejszym odczuciu, były anemiczne, każdy na pewno to przechodził. Czyli przewodnikowe szlaki i wydeptane ścieżki. Dopiero po przeczytaniu kilkudziesięciu książek i poznaniu historii tej ziemi, mogłem poczuć się zdecydowanie lepiej podczas dyskusji o Bieszczadach z bardziej doświadczonym towarzystwie. I tu występowała pewna prawidłowość, czym więcej wiedziałem, tym większą miałem świadomość tego, że jeszcze o wielu sprawach nie wiem i w wielu miejscach nie byłem. I to pozostało jeszcze do dnia dzisiejszego:(.
Teraz już wracam do następnej wycieczki bardziej atrakcyjnej w chaszcze. Następnego dnia po spotkaniu z niedźwiadkiem, czyli 22.06.2011 r. postanowiłem zmienić szerokość geograficzną i przeniosłem się bardziej na zachód. A trasa wynosiła 13,3 km i wyglądała tak, jak to widać na zżucie ekranu.
Załącznik 33696
Początek całkiem przyzwoity, gdyż równo i w miarę sucho.
Załącznik 33697
Jednak, co dobre nie może trwać wiecznie a nawet zbyt długo. Zaczął się teren zalesiony i atrakcje z nim związane. Przeszedłem obok stanowiska "miłośników" zwierzyny.
Załącznik 33698
I zaczęło się to, co bieszczadzkie "tygrysy" lubią najbardziej.
Załącznik 33699
Po pewnej chwili, rodzi się refleksja, co tu musiało się kiedyś dziać, że te drzewa zostały tak strasznie okaleczone. Przyznaję, że w tym miejscu powiało grozą.
Załącznik 33700 Załącznik 33701
Maszerując dalej starą drogą zrywkową usłyszałem dziwny szelest wśród leżących liści. Oczywiste zainteresowanie wzięło górę i zobaczyłem zaskrońca, który przeliczył się chyba ze swoimi możliwościami konsumpcyjnymi.
Załącznik 33702 Załącznik 33703
Przyznaję, że nie zamierzałem ingerować w prawa natury, jednak pewnie moja obecność nie została doceniona przez zaskrońca i ropucha, tym razem, uszła z życiem.
Dalsze wędrowanie zaowocowało kontaktem z panem ubranym w strój maskujący, który podglądał przez lornetkę ucztujące żubry. Moja nagła obecność przy jego boku, wywołała u niego pewne zakłopotanie nerwowe, gdyż wziął mnie za niedźwiedzia:). Tak był pochłonięty podglądaniem, że zapomniał o zmyśle słuchu. Skończyło się na krótkiej pogawędce i poszedł w swoim kierunku a ja za żubrami. Trochę zboczyłem z trasy aby nie przepuścić takiej okazji i zrobić kilka zdjęć. Skończyło się tylko na dwóch, (trzecie było nieostre) gdyż po pierwszym pstryknięciu, żubry mnie wyczuły lub dźwięk migawki wzbudził ich zainteresowanie i całym stadem ruszyły w ostro w dół. Wrażenie niesamowite, dosłownie wyczuwałem trzęsącą się ziemię i słyszałem łamiące się krzaki. O tej chwili, migawkę w aparacie mam wyciszoną do zera.
Załącznik 33704 Załącznik 33705
W okolicach Woroty trasa już bardzo przyjemna a jedynie stok po prawej i lewej stronie dość stromy. Zdjęcie tej głębi przestrzeni nie jest w stanie oddać ale w realu jest to bardzo imponujące wrażenie.
I w tej chwili dostałem informację, że mogę wgrać tylko 10 zdjęć w jednym poście. A wgrałem już 14, czyli składam podziękowanie za łaskawość portalu i za chwile cd w następnym poście.
3 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Jak widzę to wystąpił mały problem z edycją, pewnie przedobrzyłem ze zdjęciami. Do załączników 33693 33694 33695 wklejam jeszcze raz zdjęcia
Załącznik 33706 Załącznik 33707 Załącznik 33708
6 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Ciąg dalszy poprzedniego postu.
W okolicach Woroty trasa już bardzo przyjemna a jedynie stok po prawej i lewej stronie dość stromy. Zdjęcie tej głębi przestrzeni nie jest w stanie oddać ale w realu jest to bardzo imponujące wrażenie.
Załącznik 33709
I już po krótkiej chwili zaliczyłem szczyt Magurycznego, czy jak kto woli Magury 884, na której jest sporo różnego rodzaju żelastwa z wojennej historii tego miejsca.
Załącznik 33710 Załącznik 33711
Teraz już tylko z górki i po mniejszych lub większych chaszczach docieram do cmentarza wojennego, aby już drogą zrywkową w przyjemnym otoczeniu dotrzeć do potoku. Jednak jak się okazało to limitu atrakcji dnia dzisiejszego jeszcze nie wyczerpałem. Przechodząc płytkim wąwozem obok młodnika usłyszałem podobnie delikatny szelest jak w dniu poprzednim. Przyspieszyłem kroku a z przodu pojawiła się żmija. Poczułem się jak osaczony a w głowie wojna myśli, czy się oddalić, czy utrwalić żmiję. Oczywiście wybrałem drugi wariant i następna żmija zaszczyciła moją kolekcję fotograficzną.
Załącznik 33712
Po bezpiecznym już wyjściu z lasu ukazał się widok na pasmo graniczne.
Załącznik 33713
A z tyłu zostały przyjemne wspomnienia, którymi spróbowałem się z Wami podzielić:).
Załącznik 33714
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Samemu zawsze się lepiej słyszy, więcej widzi i mocniej czuje! Tylko nie ma z kim pogadać i się napić :)
Najprawdziwsza prawda pod słońcem:). Natomiast odnośnie picia, co jest szczególnie istotne w upalny dzień, to wystarczy małe okrągłe lustereczko w które dawnymi czasy, był wyposażony każdy mężczyzna obowiązkowo:).
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
zbyszek1509
Następnego dnia po spotkaniu z niedźwiadkiem, czyli 22.06.2011 r. postanowiłem zmienić szerokość geograficzną i przeniosłem się bardziej na zachód.
Jak zwykle muszę coś spierniczyć :oops:. Jeżeli przeniosłem się na zachód to powinno być, że zmieniłem długość a nie szerokość geograficzną. Mam nadzieję, że więcej baboków nie będzie :sad: .
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Przyjemnie się z Tobą chaszczuje. A pewnie jeszcze lepiej chaszczowało by się w realu.
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
...no to Zbyszek rozbuchałeś się .... pozytywnie... miło poczytać :lol: