Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
jojo
Znam to trochę z autopsji - tak to bywa jak się jest samemu w górach - wtedy wszystko słyszysz jakoś tak - "dokładniej";).
Jak się jest samemu to faktycznie inaczej się słyszy las. A jeszcze w nocy, pierwszy raz na noclegu bez namiotu - wtedy wszystko dookoła żyje, przygląda się, szumi i czyha na biednego turystę. Strach oczy otworzyć :wink:
Mnie kiedyś śledził po lesie mój własny kaptur. Szeleścił za mną krok w krok, a jak się przyczajałem z kijem aż mnie dogoni i staniemy twarzą w twarz to tajemniczo cichł i nie dał się złapać. Głupie, prawda? Ale jak jest się w lesie, po zmroku, na samotnej wędrówce, to wszystko jest inne 8-)
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Nie ma co, też mnie to mocno zaskoczyło -aż musiałam sprawdzić czy to ta sama relacja, którą w napięciu czytałam kilka dni temu .. czy czasem to mi wątki się nie pomyliły. Nie tak dawno jak spałam w namiocie gdzieś w górach na szczycie i wiał silny wiatr i różne jego dźwięki (i telepoczącego namiotu) powodowały, że wydawało mi się, że ktoś tutaj krąży, nadchodzi, słyszałam "kroki" zapadające się w śniegu. Ale nierealnym było by ktoś tam chodził w środku nocy (także w dzień) więc faktycznie różnie to bywa :) :)
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
jojo
No nie ukrywam Bazyl, że mnie zaskoczyło zakończenie horroru, ...
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Nie ma co, też mnie to mocno zaskoczyło ....
Moi drodzy, Was czytających zaskoczyło a co ja mam powiedzieć? Ja byłem przekonany, że to niedźwiedź łazi w pobliżu. Jimi napisała, że teraz zimą, przez dochodzące z zewnątrz dźwięki i łopot namiotu wydawało jej się, że ktoś w pobliżu krąży ale ze względu na niedostępność miejsca biwakowego wykluczyła taką możliwość. U mnie było zgoła inaczej. Podczas wcześniejszych wędrówek po tych okolicach kilkakrotnie widziałem tropy niedźwiedzi, był początek wiosny czyli okres intensywnego poszukiwania przez nie żeru a dobiegające dźwięki pierwszorzędnie pasowały do mojej wizji. Do tego jeszcze trzeba dodać nie najlepsze samopoczucie w tym dniu i jak tu nie uwierzyć, że zaraz mnie miś pogłaszcze?
Jak zobaczyłem co to mnie straszy, to napięcie opadło ale, że człowiek jakiś taki głupi, to odczułem też delikatny zawód, że to jednak nie On :grin:
Kiedyś, na Kartynach wlazłem na niedźwiedzia i obaj spanikowaliśmy. Działo się to bardzo szybko, taki błyskawiczny skok adrenaliny a teraz napięcie narastało i narastało więc przeżycie było znacznie intensywniejsze.
Mimo, iż nie dane było mi go nad tym stawkiem spotkać, to i tak była to moja przygoda z niedźwiedziem! :mrgreen: I żadne krzyki czy płacze nie przekonają mnie, że było inaczej :wink:, gdyż
Cytat:
Zamieszczone przez
bartolomeo
....jak jest się w lesie, po zmroku, na samotnej wędrówce, to wszystko jest inne 8-)
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Bardzo dziękuję za wyjaśnienie horroro-zagadki.
Jednocześnie zazdraszczam i współczuję tych przeżyć. Wiem, że noc w lesie w samotności to zupełnie inna bajka. Sam nigdy nie spałem, ale zdarzało mi się wracać ze spóźnionych "foto-zwierzo-łowów" całkiem po ciemku i... bywało różnie. Często właśnie lęk, bo nie wiadomo, co tam się dzieje (człowiek jest wzrokowcem, więc gdy nic nie widać - umysł próbuje jakoś "uzupełnić dane"), ale zdarzyła mi się też sytuacja odwrotna - cicha wataha dzików (z 15 m ode mnie, stały w półokręgu, niemal wokół mnie). Powolutku się wycofałem... a one nie miały nic przeciwko temu, na szczęście. Ciśnienie spadło...
Dziękuję jeszcze raz za - świetny opis wyprawy.
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
bacza
...zdarzyła mi się też sytuacja odwrotna - cicha wataha dzików (z 15 m ode mnie, stały w półokręgu, niemal wokół mnie). Powolutku się wycofałem... a one nie miały nic przeciwko temu, na szczęście. Ciśnienie spadło...
Dziękuję jeszcze raz za - świetny opis wyprawy.
Ja dwa razy wlazłem w dzicze barłogi ale na szczęście dziki zwiały i nie próbowały mnie staranować. Raz minęła mnie też cała wataha. Przebiegły gęsiego :) ścieżką kilkadziesiąt metrów powyżej mnie.
Dziękuję za zainteresowanie - będzie jeszcze jeden post kończący wycieczkę ale jest tak, że do pisania trzeba mieć czas i chęci. O ile pierwszego trochę by się znalazło o tyle o drugie coraz ciężej niestety.
7 załącznik(ów)
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
...będzie jeszcze jeden post kończący wycieczkę ...
I w końcu udało się go wysmażyć:
W takim terenie troszkę męczące są wahnięcia poziomu spowodowane bocznymi dopływami gdyż mimo, iż niby idzie się wzdłuż rzeki to co chwilę trzeba zanurkować w jar poprzecznego potoku tylko po to żeby po jego drugiej stronie ponownie wspinać się na utraconą wysokość.
Bujając się tak w górę i w dół płynąłem lasem w górę rzeki podziwiając jej uroki
Załącznik 44291
W końcu opadłem na samo dno
Załącznik 44292
I postanowiłem w tym miejscu bryknąć na drugą jej stronę w poszukiwaniu łąki, wznoszącej się według wskazań mapy gdzieś w pobliżu. Przedarłem się przez nadrzeczne oczerety i faktycznie była tam
Załącznik 44293
a po jej górnych partiach buszował lis:
Załącznik 44294
Zadowolony, że udało mi się trafić, ruszyłem dziarsko ku górze. Po chwili lis zniknął a na jego miejscu pojawiły się trzy wilki. Cóż to był za piękny widok, gdy krążyły po łące pewnie łapiąc trop poprzednika. Leciutkim i sprężystym chodem, niemalże unosząc się w powietrzu, zataczały półkola, wywijały ósemki zmieniając się miejscami – po prostu cudowny balet!
A ja zamiast zrobić zdjęcia z daleka, postanowiłem się bliżej do nich podkraść korzystając z osłony rosnącego po drodze młodnika. Już byłem tuż tuż, już aparat przygotowany - a one, czy mnie zobaczyły pomiędzy drzewami, czy wyniuchały i dawaj dyla do lasu. Jednego udało się uchwycić zanim wskoczył w gęstwinę
Załącznik 44295
Tydzień wcześniej, plącząc się z Bartkiem po bieszczadzkich chaszczach mieliśmy szczęście zrobić troszkę lepsze zdjęcia jednemu z dwóch wilków, które ukazały nam się podczas nie tyle wędrówki co leżakowania. Niemożebnie wyczerpani już blisko godzinną :-D przechadzką zalegliśmy na karimatach na widokowym dziale i wsparci plecami o ścianę lasu wystawiliśmy blade pyski ku porannym promieniom słonecznym jednocześnie racząc się okolicą i złocistą zawartością aluminiowych kufli.
Podczas tej regeneracyjnej przerwy, na szczycie najbliższej nam, trawiastej wydmy ukazały się wilki dwa. Jeden natychmiast się wycofał i tyle go widzieliśmy, ale drugi, bardziej śmiały obszedł nasze legowisko szerokim łukiem bacznie się przyglądając i węsząc, zapewne sprawdzając czy nie jest z nas już padlina
Załącznik 44297
A teraz miałem trzy na widelcu i skiepściłem wszystko. No cóż, zawiedziony, że nie udało się zrobić ładnego zdjęcia ale bardzo zadowolony ze spotkania ruszyłem w dalszą drogę. Po kilkunastu minutach marszu lasem dotarłem do miejsca, z którego roztaczała się piękna panorama
Załącznik 44296
Na ostatnim planie widoczny jest najwyższy szczyt Gór Sanocko-Turczańskich i dalsze kroki skierowałem właśnie w jego kierunku. Nie przekroczyłem jednak granicy państwa i nie dotarłem nawet w jej pobliże, gdyż po drodze zgarnął mnie na pokład autobus relacji Wołosate – Rzeszów i uwiózł do stolicy Podkarpacia.
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Parówka szwedzka na wodzie.
W celu przyrządzenia będziemy potrzebowali: parówkę szwedzką, wodę i coś do mieszania.
Czas przyrządzania: niemalże dowolny z wykluczeniem siarczyście mroźnych okresów.
Sposób przyrządzania: najlepiej w siadzie prostym.
Ciąg dalszy nastąpi.
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Szersze omówienie poszczególnych składników:
Woda – wyśmienicie nadaje się woda słodka ale może być też słona. Słodka najlepiej sprawdza się ze spławnych rzek o głębokości powyżej 25 cm lub jezior. Z kolei słona z mórz i oceanów ale tylko przybrzeżna i używana w dni spokojne, bezwietrzne. Ja wykorzystałem wodę z Morza Bieszczadzkiego.
Coś do mieszania – może być pagaj lub dwustronne wiosło – mieszałem wodę tym drugim.
Parówka szwedzka - czyli kajak:
„Kajakiem nazywamy dziś w języku polskim zarówno łódkę z wiosłem o dwóch piórach i bez dulek (dawniej zwaną też parówką szwedzką), jak też (choć rzadziej) łódkę poruszaną pagajem (wiosłem jednopiórym), czyli kanadyjkę, wzorowaną na indiańskim kanu (canoe)”*
Intro:
Kajak i kretyn
bajka
Kretyn spływał w kajaku na rzece,
Uśmiechnięty, szczęśliwy jak świnia,
A że kretyn był, więc z istoty rzeczy
Za każdym kilometrem kretyniał.
Niebo było czyste, bez chmurek,
Rzeka niebieska i krzywa.
I wołali źli ludzie, co się wspinali na pagórek:
- Ach, spójrzcie, to kretyn spływa.
Na brzeg wyszła żona w wianku z konwalii,
Wyszedł szwagier z całą rodziną
I płakali, i ręce załamywali,
A kretyn płynął i płynął.
Sens moralny, że słońce wszystkim świeci Jednakowo,
Niech się nikt nie wywyższa, niestety !
Bo nie tylko profesor może spływać w kajaku
Ale również zwyczajny kretyn. **
Sam pomysł na parówkę szwedzką wziął się trochę z pandemii, trochę z suszenia głowy, że „tylko chodzimy i chodzimy” ale głównie z Neverlego:
„Są dwa sposoby bezinteresownego przemieszczania się w przestrzeni – turystyka i włóczęga. Z Baedekerem albo z kijem. Planowo, wygodnie i z pożytkiem albo zwyczajnie przed siebie, ostro na trudy i przygody. Różnice temperamentu i natury, światopoglądu poniekąd. Turysta ogląda świat i poznaje, włóczykij kosztuje go próbując różnych smaków. Każdemu z nich po latach wędrowania coś zostaje, stosy map i przewodników, pamiątki, zdjęcia, rzeczy unikalne, niekiedy obraz własnego pędzla, książka, wiersze albo same wspomnienia i zguba czegoś z siebie gdzieś na szlaku.
W międzywojennym dwudziestoleciu włóczywiosło, młodszy brat włóczykija, trzymał się na wodach Polski obok rzadkich gatunków ptactwa gniazdowego.”
Jest to początkowy fragment tekstu, ze zbioru autobiograficznych opowiadań Igora Neverlego „Za Opiwardą, za siódmą rzeką” traktujących o jego wyprawach kajakarskich.
Igor Neverly śmigał po wodnych manowcach na tzw. składaku. Ja w 2021 roku zakupiłem kajak pneumatyczny tzw. dmuchaniec i dzięki temu troszkę poszerzyłem swoje turystyczne horyzonty :)
------------------------------------------------------------------------
*Jerzy Bralczyk „W drogę!!!”
**Konstanty Ildefons Gałczyński „Kajak i kretyn” 1934
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Kajak fajny ale canoe jeszcze lepsze.
Odp: Chaszczem się sztachnąć! ( czyli Bazyla głodne kawałki suto omaszczone cytatami
Cytat:
Zamieszczone przez
Browar
Kajak fajny ale canoe jeszcze lepsze.
Nigdy nie miałem okazji spróbować pływania na canoe więc nie miałem żadnego porównania decydując się na zakup kajaka. Podstawowym założeniem było żeby pomieścił dwie osoby z bagażami i był dmuchany. Niby są też takie canoe ale nie wiem czy by się sprawdziły gdyż dmuchańce mają dość szerokie burty (balony) a wiosłowanie na nich jest jakby bardziej w pionie - ale być może byłoby ok. I najważniejszy argument: w sklepie na literę de... były tylko kajaki w promocji :) a ich cena była bezkonkurencyjna do innych ofert. Są plusy dodatnie i ujemne tej konstrukcji ale ogólna moja ocena po kilku zaliczonych wielodniowych spływach (Krutynia, Pilica, Czarna Hańcza, Tanew, Biebrza, Wieprz) jest jak najbardziej pozytywna.