-
3 załącznik(ów)
Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Było to bardzo niedawno ale już tak dawno. Raptem niecałe dwa tygodnie temu.
Po wielu rozterkach, jak, którędy czym i dokąd wreszcie jedziemy. Bardzo duża pomoc od Don Enrica, Bartolomeo i innych forumowiczów. Przeczytałem też sporo innych internetowych relacji jak najlepiej się zabrać za przejście całego pasma Pikuja. Powiem szczerze nie bardzo wyobrażałem sobie wejście tylko na Pikuj, od razu chciałem przejść to piękne całe pasmo. Jedzie nas dwóch, ja i mój syn.
Postanowiliśmy dojechać autem do granicy w Medyce, tam zostawić auto na parkingu i dalej pieszo przez przejście do Szegini.(tak już kiedyś robiłem jadąc do Lwowa i to była bardzo dobra opcja) Stamtąd zaś w oparciu o transport ukraiński dalej w kierunku Sianek.
Wyruszyliśmy ok 1 w piątkowo-sobotnią noc. Miałem plan by dotrzeć do Szegini po 6 rano ukraińskiego czasu. Według znalezionych w sieci rozkładów była szansa na marszrutkę do Sambora o 6 50.
Zgodnie z rozkładem, ok 5 czasu polskiego byliśmy już na granicy, auto zostawiliśmy na parkingu i bardzo szybko, z marszu przeszliśmy przez granicę. Było jeszcze ciemno gdy dotarliśmy do „marszrutkowego dworca”, gdzie okazało się, że marszrutka do Sambora odjeżdża rzeczywiścieo 6 50. A że czasu do odjazdu było jeszcze sporo to udało się nam zjeść na pierwsze bardzo wczesne śniadanie „szurmę kurciaka”. Jak to dobrze, że wtłaczali nam te bukwy w szkole lata świetlne temu. Dopiero drugi raz po tej stronie granicy ale jednak ciągle doceniam znajomość cyrylicy. Mój syn zaś kompletny analfabeta-to musi być fajne uczucie- z drugiej strony trochę znajome, byłem przecież kiedyś w Tunezji i nawet zdarzyło się „zdobyć” jedną pięknie położoną górę, niby nie wysoką ale z racji położenia tuż nad morzem oraz z tego że było to teren wojskowy więc wcale nie było to takie nic.
Wyruszamy więc ok 6 50 z Szegini do Sambora. Jazda jak to jazda, kolejna podróż marszrutką nie robi już takiego wrażenia ale w dalszym ciągu stanowi jakąś tam frajdę. Zdecydowanie ciekawsze wrażenia dla 19 letnie syna. Tak, lubię patrzeć podczas jazdy przez okna na zmieniające się krajobrazy, patrzę, porównuję, chłonę. i ciągle mi się taka podróż podoba.
Przed 9 dojeżdżamy do Sambora. Marszrutka już dawno zapełniona.
Załącznik 45103
Załącznik 45104
Załącznik 45105
Dalszą drogę postanawiamy odbyć elektriczką. Tym bardziej, że pociąg do Sianek odjeżdża o 9 42. Wydaje nam się to zdecydowanie rozsądniejsze wyjście. Po pierwsze jeszcze nigdy nie jechałem ukraińskim pociągiem, po drugie w pociągu jest zdecydowanie więcej miejsca, można nogi wyciągnąć, wreszcie po trzecie z tego co powiedzieli forumowicze gdybyśmy pojechali marszrutką mielibyśmy jeszcze jedną przesiadkę w Turce. Ja zaś chciałem dotrzeć do Sianek lub Użoka i stamtąd zaczynać trasę.
-
6 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Kupuję więc bilety za 25 Hrywien za osobę i dalej wyruszamy pociągiem. Wcześniej pytam pewnego pana z którego toru oraz w którym kierunku odjeżdża pociąg. Facet niesamowicie chętny do pomocy, trochę po polsku, trochę po ukraińsku karze nam iść za nim. I jedziemy już razem on do Turki my zaś dalej do Sianek. Człowiek ten opowiada nam historię swojego życia, jak to był i wiele lat temu pracował w Polsce, mieszkał u kobiety pod Warszawą z którą się związał etc etc. Czasem też milczy, wtedy jakoś łatwiej obserwować zmieniające się krajobrazy, im dalej tym bardziej górzyste i piękniejsze. Co jakiś czas można też zobaczyć złote dach cerkwi czy też cerkiewek.
W pociągu zaś gwar jak w ulu i nawet się nam to podoba. Dla mnie jest to podróż w czasie. Pamiętam jeszcze te brudne, zaniedbane pociągi z Polski z lat 80 i późniejszych. W Turce wysiada mnóstwo ludzi ale też tyle samo lub więcej wsiada z przedziwnymi zakupami z ichniejszych magazynów (ze 100 l beczką, z materiałami budowlanymi czy też zwykłą spożywką) Od razu widać, że jadą gdzieś na wieś. No i około 12 dojeżdżamy do Sianek. Po drodze jeszcze w niektórych miejscach widzimy oznaki padającego deszczu.
Załącznik 45106Załącznik 45107Załącznik 45108Załącznik 45109Załącznik 45110Załącznik 45111
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
Jak to się elegancko porobiło na dworcu w Samborze.
Zapamiętałem kałuże błotne niczym jeziora i powszechny bardiak
-
9 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Nie tylko tu don Enrico. :)
Sianki. Pierwsze co nas spotyka po wyjściu z pociągu to kontrola paszportowa. Podchodzi do nas mężczyzna w cywilnym ubraniu i prosi o paszporty. Próbuje wyciągać legitymację ale ja już i tak zaczynam sięgać po paszport. U faceta za pazuchą widać kaburę z bronią, zaś gdy się odwraca już po kontroli, kajdanki. Pierwsza i ostatnia kontrola za nami.
Liczyłem, że uda się wejść do budynku dworca. Niestety albo i stety dworzec w Siankach w remoncie.
Załącznik 45115Załącznik 45116
Podejrzewam, że to na czas remontu, poczekalnia i wychodek:
Załącznik 45117Załącznik 45118
Na dworze zrobiło się dość pięknie. Wreszcie pojawiło się trochę słońca. Zastanawialiśmy się co dalej robić. Najlepiej zastanawia się przy piwie, tym bardziej, że teraz już spokojnie mogę się go napić. Nie będę już prowadził
auta, nie będziemy też stąd daleko jechać. Mamy dwie opcje: przejazd koleją zakarpacką do Użoka i stamtąd dalej na szlak w kierunku Pikuja bądź bezpośrednio z Sianek w góry. Dość szybko lokalizujemy sklep i przy Zakarpackim podejmujemy decyzję. Poczekamy do 14 i pojedziemy pociągiem do Użoka. Jednocześnie zadziwieni jesteśmy bliskością cerkwi. Pijemy piwo praktycznie tuż przy wejściu do cerkwi co w Polsce byłoby niemożliwe. Rozmawiamy z mocno podchmielonym i wracamy pod dworzec. Zaczyna się mocno chmurzyć i chyba będzie znowu padało. Według prognoz sobota miała być najgorszym dniem jeśli chodzi o pogodę.
Załącznik 45119Załącznik 45120Załącznik 45121Załącznik 45122Załącznik 45123
-
3 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Kupuję bilety za 8 hrywien za osobę. Zaczyna padać więc szybko chowamy się do wspomnianej wyżej poczekalni. W necie czytałem relacje, że na dworcowej poczekalni dało się nawet spać, tą prowizoryczną, brudną najlepiej jeśli nie ma takiej potrzeby lepiej omijać z daleka. Leje więc my w niej czekamy na pociąg. Przyjeżdża z Wielkiego Bierieznego, w tzw. międzyczasie pada jakby mniej a więc czas zająć miejsca w pociągu. Szukamy jeszcze jakiegoś dobrego miejsca z widokiem na lewą stronę (znowu info wyczytane gdzieś w necie potwierdzone u grupki Polaków z dziećmi, którzy przyjechali i z powrotem wracają tym pociągiem) Znalazłem nawet miejsce z otwartym oknem niestety z racji deszczu wcale nie okazało się najlepsze. I czekamy na atrakcję mimo kiepskiej widoczności i nienajlepszej pogody. Atrakcje są również w samym pociągu :grin:
Załącznik 45124Załącznik 45125Załącznik 45126
W końcu dla mieszkańców pociąg w takim wypadku to najlepszy środek transportu. To co na nas-widoki-robi ogromne wrażenie dla nich jest zwykłą codziennością.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Czytam z zaciekawieniem (jak zresztą wszystko co kręci się wokół Pikuja)
Dla mnie to jak powtórzenie wędrówek (szczególnie teraz ważne gdy jestem uziemiony) ,
wspomnienia dziwnych tajniaków w Siankach, którzy stają się ważniakami sprawdzającymi paszporty.
Dolny sklepik (jakoś nie zapamiętałem tej cerkiewki) , główna jest wyżej , gdzie obok niej jest cmentarz z grobem Kateriny
Fajny ZIŁ jako wspomnienie minionej epoki , a potem zardzewiał elektriczka na peronie.
To, że zardzewiała to pikuś, tabor tak się rozleciał , że w ostatnich latach zmniejszono ilość połączeń z Sianek w stronę Uzgorodu bodajże do 4-rech dziennie.
Nie dość tego. Piszesz
Cytat:
Znalazłem nawet miejsce z otwartym oknem niestety z racji deszczu wcale nie okazało się najlepsze. I czekamy na atrakcję mimo kiepskiej widoczności i nienajlepszej pogody
Otwierające okno to sukces.
Są z Polski robione specjalne wycieczki aby turyści mogli się przejechać tym najbardziej atrakcyjnym odcinkiem kolei transkarpackiej i co .....?
Wsiadają do pociągu i okazuje się że okna są tak brudne , że ciężko cośkolwiek zobaczyć z mijanych wiaduktów i tuneli, ciężko latem otworzyć okienka aby wpuścić trochę świeżego powietrza , bo miejscowi gwałtownie protestują przeciw takim eksperymentom.
Nie wiem na jaki skład pociągowy trafiłeś ? ... i czy mieliście okazję zobaczyć słynnych ochroniarzy wiaduktów i tuneli
Jak nie, to do powtórki
Kilka razy podróżowałem tym odcinkiem i mając świadomość ułomności chętnie wybrał bym się raz jeszcze ( chociaż wersja piesza była by też kusząca)
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Heniu, mam nadzieję, że mogę się tak do Ciebie zwracać, żołnierzy przy tunelach i wiaduktach jakby mniej. Owszem zdarzali się ale nie wiem czy nie więcej ich minęliśmy w drodze do Sianek. Okno otwarte chyba jedyne w całym pociągu, przeszedłem go cały, pozostałe rzeczywiście bardzo brudne. Mimo to jak przestało padać to woda lała się z niego jak z kranu więc tylko pod koniec udało się kilka zdjęć zrobić z okna. Będą w dalszej części relacji. Zastanawiam się czy pieszo dałoby się przejść bo jednak ostatni wiadukt za Użokiem ewidentnie z zakazem wstępu. Nawet sobakami straszą. Choć przejście piesze byłoby zdecydowanie ciekawsze. Pociągi rzeczywiście wg. rozkładu są 4, korzystałem z rozkładu, który wstawiłeś. Zdecydowaliśmy się na podróż koleją zakarpacką i drogę z Użoka w kierunku Kruhli i to była dobra decyzja. Choćby z tego względu, że odbyliśmy tą fajną podróż, ale również dlatego, że udało nam się dzięki temu nie zmoknąć. Niby nie ma nic złego w deszczu ale czasem wolę go uniknąć.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Widzę, że remont dworca w Siankach posuwa się do przodu. Ja jakoś obawiałem się tam robić zdjęcia ze względu na kręcących się tam inszych WOP-istów i przypuszczenia, że dworzec mogą traktować jako obiekt strategiczny.
Podjechałem za to motorem w kierunku ostatnich zabudowań na NW, stamtąd podszedłem jeszcze kawałek, by mieć lepszy widok na polskie Bieszczady. Po zrobieniu paru zdjęć wracam do motoru a tam już przy nim stróżuje jakiś gość na Iż-u bodajże. Spodnie moro, koszulka wydawała się - cywilna, ale kabura przy pasie rozwiewała wątpliwości. Przepytał skąd-dokąd, dokumentów nie chciał i zanim się zebrałem do dalszej jazdy - odjechał.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
Powiem szczerze nie bardzo wyobrażałem sobie wejście tylko na Pikuj, od razu chciałem przejść to piękne całe pasmo. Jedzie nas dwóch, ja i mój syn.
Dobrze się zaczyna. Dobrze, że nie tylko szybkie wyjście na Pikuj. Bo takie szybkie wyjście i zejście, to jak lizanie cukierka przez papierek. I wędrówka z synem to bardzo dobry skład. Trzeba korzystać z tego czasu, póki syn nie zacznie chodzić w góry tylko z Twoim wnukiem;-)
Cytat:
Zamieszczone przez
Dlugi
Widzę, że remont dworca w Siankach posuwa się do przodu. Ja jakoś obawiałem się tam robić zdjęcia ze względu na kręcących się tam inszych WOP-istów i przypuszczenia, że dworzec mogą traktować jako obiekt strategiczny.
Wiadomości z przedwczoraj: remont posuwa się do przodu. Pociągi jeżdżą w obie strony i nawet wsiąść do nich można. Do fotografa nie strzelają.
http://ciekawe.tematy.net/2018/rozlu...0_DSC_7006.JPG
-
10 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
Wiadomości z przedwczoraj: remont posuwa się do przodu. Pociągi jeżdżą w obie strony i nawet wsiąść do nich można. Do fotografa nie strzelają.
I jaki "żywy" ten dworzec :lol: Ruch jak w jakimś większym mieście.
Wojtek Pysz mnie z powrotem tam ciągnie a jeszcze nie zdążyłem do końca relacji napisać. ale to chyba już dopiero na wiosnę. Powtórka przy Daj Panie Boże lepszej pogodzie- mówiąc lepsza pogoda mam na myśli przede wszystkim lepszą widoczność.
Długi, robiąc zdjęcia nawet nie pomyślałem, że może być tak że nie można :-P dlatego jakoś tak robiłem.
No to dalej parę zdań i zdjęć. Jedziemy tym pociągiem i śmiało mogę powiedzieć, że po prostu jestem szczęśliwy. Marzyłem o wyjeździe na Pikuj i o przejeździe koleją zakarpacką i to właśnie zaczyna się dziać. I co najważniejsze nie jest to jakoś tam specjalnie trudne jak mi, człowiekowi, który jednak nie lubi ale sam stwarza sobie jakieś problemy do tej pory się wydawało. Po prostu cudnie :-)
Załącznik 45127Załącznik 45131Załącznik 45128Załącznik 45130Załącznik 45129
Moją uwagę zwraca tor na stacji Szerbin prostopadły do kierunku ruchu kolei. Czyżby z garażu z głębi można było wyprowadzać drezynę?
Kury w pociągu zaś zwracają uwagę nie tylko naszą ale również ukraińskich dzieci. Czyżbyśmy byli jak to dziecko? Bo przecież ten widok nas najnormalniej w świecie raduje.
Załącznik 45132
Dojeżdżamy do stacji Użok. Jak to pięknie brzmi i równie pięknie wygląda. Naprawdę jestem zachwycony. Po prostu uwielbiam takie klimaty.
Załącznik 45133Załącznik 45134Załącznik 45135Załącznik 45136
-
4 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
W oddali po kolejnym zakręcie, za kolejnym dużym wiaduktem widzimy nasz pociąg. To naprawdę piękna trasa. Odjechał sobie sam bez nas.
My dalej piechotą. Zastanawiamy się czy iść torami w kierunku wiaduktu czy też w dół prowadzącą ścieżką. Dobrze, że zasięgnąłem języka u kobiet które razem z nami wysiadły na stacji Użok. Kobiety stanowczo mówią, że tam nie wolno. I chyba dobrze, że nie próbowaliśmy tam iść bo przechodząc pod wiaduktem zauważyliśmy dużo ostrzeżeń i zakazów a raczej nie miałbym ochotę spotkać się z ukraińskimi pogranicznikami
czy też żołnierzami w takiej sytuacji.
Załącznik 45137Załącznik 45138
Docieramy do głównej ulicy tuż przy tablicy: Wołosianka. Mijamy cerkiew, niestety nie możemy podejść biżej- furtka zamknięta.
Załącznik 45139Załącznik 45140
Idziemy więc dalej. Pić się chce. Czas na piwko. W sklepie dowiadujemy się, że szlak, ścieżka oznaczony jako żółty widoczny na mapie faktycznie istnieje. Skręca się w niego za knajpą. W niej zaś można napić się piwa z beczki. Liczyliśmy jeszcze na jakiś ciepły posiłek. Niestety niczego do żarcia my nie uwidjeli.. Pod knajpą zaś kilka ubłoconych quadów i samochodów terenowych, panowie Ukraińcy się goszczą po terenowych jazdach. Nie powiem, po głowie przemknęła myśl co by było gdyby "morowi" panowie wykazali się jakaś niechęcią bądź agresją. Na szczęście nic z tych rzeczy . Dzień dobry z obu stron i tyle.
Po wypiciu piwa opuszczamy powoli cywilizację. Idziemy pod górę w kierunku Kruhli. Niestety wcześnie popełniam jeden błąd. Licząc na to, że sklep ma być przed samym wyjściem na szlak nie kupuję ani piwa (tego akurat w planie nie było ze względu na noszenie) ani choćby ćwiarteczki ( o tym myślałem). I w ten sposób przyjdzie mi być tylko o wodzie przez prawie dwa dni ;)
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
Mijamy cerkiew, niestety nie możemy podejść bliżej - furtka zamknięta.
Podobno o udostępnieniu klucza do cerkwi decyduje żona tutejszego parocha. Mało komu udaje się dostąpić tego zaszczytu. Mnie się nie udało.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
I w ten sposób przyjdzie mi być tylko o wodzie przez prawie dwa dni ;)
I jaki Ty przykład dajesz młodzieży;-)
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Wódka w małych ilościach rozmiękcza zmysł, pozwala jeszcze lepiej chłonąć to co dookoła ;)
A poza tym przez chwilę daje poczucie ciepła, temperatury zaś nocą już trochę niższe.
Młody zaś to już młody dorosły człowiek, lepiej żeby czasem z ojcem spróbował tego czy owego niżby miał się niebawem na studiach urwać jak ze smyczy. :)
Ale i tak tego nie było z powodu niezdecydowania :(
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
Podobno o udostępnieniu klucza do cerkwi decyduje żona tutejszego parocha. Mało komu udaje się dostąpić tego zaszczytu. Mnie się nie udało.
Trafiłem kiedyś do tej cerkwi chwilę po nabożeństwie, wiernych już nie było, jedynie dwie czy trzy osoby kręciły się dookoła przygotowując cerkiew do zamknięcia. Moja ekipa też była trzyosobowa i, jak to na samochodowej objazdówce, ubrana w miarę porządnie (większość z nas łazi tam w górskich ciuchach, bywa, że wybłocona po kilku dniach w górach). I ten "lepszy" strój pozwolił przełamać lody - ludzie są tam bardzo wierzący i mocno im przeszkadza jak pod ich cerkiew przyjeżdżają różne takie patałachy (bez obrazy proszę, nie piję ani do Wojtka ani PaweleS) i próbują się pakować do środka w krótkich spodenkach, koszulkach bez rękawów, strzelają na prawo i lewo zdjęcia, robią sobie żarcie na progu cerkwi lub nawet wewnątrz (sic!) i wnoszą do środka kilogramy błota na butach. Ogólnie rzecz ujmując my, turyści, zachowujemy się w tym konkretnym miejscu wyjątkowo niestosownie.
Na wpisanie cerkwi na listę Unesco narzekają, twierdzą, że odbyło się to bez ich zgody a nawet wiedzy, jakaś lokalna władza miała wysłać zgłoszenie i ta sama władza miała przechwycić potem pieniądze z Unesco na remont cerkwi. Oni najchętniej wypisaliby się z tego całego Unesco byle tylko przestali ich nachodzić w cerkwi ci niegrzeczni i pozbawieni kulty przybysze :sad:
Z dumą :wink: pokazałem opiekunom cerkwi moją grupę (poza mną były jeszcze moja mama i siostra): długie spodnie, długie rękawy, czysto i porządnie. Ale i tak mi się oberwało - kobiety powinny mieć przykrytą głowę, choćby taką zwiewną i przezroczystą chustką jaką czasem widać pod ukraińskimi cerkwiami na głowach młodych dziewczyn. Ale do środka nas wpuścili! Tylko prosili aby zdjęć wewnątrz nie robić, więc nie zrobiłem ani jednego.
Różnie to na Ukrainie wygląda, wielu z nas widziało jak bardzo niestosownie (wg powyższej definicji) wyglądają sami miejscowi w cerkwiach, najwyraźniej w Użoku tradycja trzyma się jednak mocno. I należy to szanować.
-
1 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Miałem już dać sobie na uspokojenie i nie komentować , ale nie mogę gdy czytam
Cytat:
Idziemy więc dalej. Pić się chce. Czas na piwko. W sklepie dowiadujemy się, że szlak, ścieżka oznaczony jako żółty widoczny na mapie faktycznie istnieje
.
Zacząłem nerwowo szukać potwierdzenia na dyskach, ...ale czy to było ? jeśli tak to kiedy to było ? Cóż za podobieństwo
Jest, odnalazłem.
Na zdjęciu siedzimy z synem (miał wtedy 19 lat) ,przed sklepem w Użoku studiując mapę ( o płynach nie wspomnę)
Jeszcze żółtego szlaku nie było (albo nie udało się go znaleźć) i poszliśmy przez Stożek na grań. Nocleg w namiocie w okolicy Kińczyka Hnylskiego
.
Załącznik 45148
.
Została mi z tego anegdotka. Podobnie jak PawelS nie zaopatrzyłem się w płyny, (konkretnie w wodę), wychodząc z założenia , że zawsze gdzieś się znajdzie, po drodze było jej pod dostatkiem.
Rozpaliliśmy wieczorem ognisko na grani i wziąłem kociołek udając się na poszukiwania wody. Po 30 minutach wróciłem z pustym. Na kolację nie było herbaty:mrgreen:
Zapamiętałem wówczas, że w paśmie Pikuja nie wszędzie znajdziesz wodę
p.s postaram się przez chwilę siedzieć cicho
-
1 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
don Enrico
Miałem już dać sobie na uspokojenie i nie komentować ....
Ja myślę, że komentowanie to nie grzech. Szukałem w różnych rachunkach sumienia i nie znalazłem.
Dorzucę do kompletu sklep w Użoku z ostatniej soboty.
Bohaterowie ze zdjęcia zostali zapytani o pozwolenie na fotografowanie. Pod nogami dziadka leży mój plecaczek:-)
Załącznik 45149
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Komentujcie Panowie, komentujcie.
Bartolomeo. Chyba rozumiem o czym mówisz. Ta moja, nasza ciekawość czasem pcha nas bez opamiętania "między drzwi innych", którzy to być może by sobie tego nie życzyli. A jeśli nawet to bardziej na ich warunkach. I nawet jeśli staramy się być dyskretni to po prostu możemy stać się dla tubylców dokuczliwi.
don Enrico. Jakoś tak dziwnie się składa, że mój syn również ma 19 lat. Wodę mieliśmy, ok 5l ale to i tak okazało się za mało. Byliśmy o suchym prowiancie, od początku z rozmysłem. Piwa do góry nie chciało mi się nosić więc mała wódeczka wydawała się ciekawym "przerywnikiem". Niestety przegapiłem sklep więc trzeba było się bez niej obejść. No i da się. :) Szlak żółty na mapie jest, trochę żółtych znaków również na trasie do Kruhli.
Wojtek Pysz, ja też z przyjemnością już bym tam wrócił.
-
9 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Ruszamy drogą w kierunki Kruhli pod górę wśród łąk. Tam zamierzam zrobić nocleg. Tym bardziej, że z oddali, właśnie od południa słychać odległe grzmoty. Mamy nadzieję, że burza nas ominie i przed ewentualnym deszczem zdążymy rozbić namiot. Jakoś tak zawsze przed burzą czuję respekt, tym bardziej gdy jestem w górach. Trzeba jednak iść dalej. Po drodze na łące mijamy krowy z dzwoneczkami. Jakoś tak bardziej spodziewałem się tam owiec. Staram się je trochę ominąć bo tak mi się jakoś zdaje, że wśród nich są również i byki. Raczej z żadnym z nich nie chciałbym się osobiście spotkać. Na drodze spotykamy parę młodych Polaków. Jak widać duch w narodzie nie ginie. Wracają już do domu i chcą nam oddać swoją mapę. Mam swoją więc szczerze im dziękuję za ich gest.
Załącznik 45150Załącznik 45151Załącznik 45152Załącznik 45153Załącznik 45154Załącznik 45155Załącznik 45156
Trasa ta w dużej mierze przebiega przez łąki. Łąki to lepsza widoczność nawet przy ogólnie nienajlepszej widoczności. Lubię las ale też uwielbiam łąki, szczególnie te górskie łąki i doliny. Taka namiastka tego co nas jeszcze czeka jeszcze bardziej uszczęśliwia, eliminuje niewyspanie, pobudza, dodaje sił etc etc. Po postu cudnie jest. I nawet "grająca" gdzieś tam w oddali burza nie potrafi tego pozytywnego myślenia zmienić.
Burza się oddala. Ale czy to nie jest ślad po burzy??? Czy to ślad człowieka?
Załącznik 45157Załącznik 45158
-
10 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Rozgadałem się.
Docieramy w okolicę Kruhli. Tu będziemy mieć nocleg. Po burzy nie ma już śladu. Ale ciągle zanosi się na deszcz. Szybko rozbijamy namiot zanim zacznie znowu padać. A że zmęczenie daje się we znaki, pogoda nie jest sprzyjająca i zaczyna padać, zaszywamy się w namiocie i zasypiamy. Wieczór pada, w nocy pada i nad ranem pada.
Załącznik 45159Załącznik 45160
Rano budzi mnie nastawiony budzik w telefonie na wschód słońca. Niestety chmury, mgła, widoczności żadnej. Idę więc dalej spać. W półśnie słyszę jeszcze hałas przejeżdżającego motocykla. Po wstaniu znajduję jego ślady. Nie spieszymy się ze śniadaniem i wyruszeniem w dalszą drogę licząc na przejaśnienia i lepszą widoczność. Jesteśmy tu przecież pierwszy raz. Chcielibyśmy jak najwięcej zobaczyć.
Załącznik 45161Załącznik 45162Załącznik 45163Załącznik 45164
Oglądamy więc to co się da zobaczyć :)
Nie spiesząc się po śniadaniu ruszamy dalej. Czasem musimy obchodzić dookoła kałuże. Quady i samochody jak widać zrobiły swoje.
Załącznik 45165Załącznik 45166Załącznik 45167Załącznik 45168
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
Czy bawiłeś się w rozpoznawanie szczytów "naszych" Bieszczadów ?
-
10 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
don Enrico. Patrzyłem, zastanawiałem się ale niestety pustak ze mnie. Jakoś tak ze tej strony mi trudno.
Kontynuuję i próbuję się streszczać. Idąc dalej w kierunku Pikuja liczyłem na jakieś przejaśnienia, a przede wszystkim na polepszenie widoczności. Momentami byliśmy we mgle, w chmurach i nic nie było widać. Z racji tego, że to pierwsza wędrówka tymi górami, żałowałem, że nie ma lepszej widoczności. Owszem, mgła ma w sobie coś pięknego, tajemniczego ale ja chciałem WIDZIEĆ jak najwięcej. Cały ten dzień, ta niedziela właśnie taka była. Chmury, mgła, wiatr, nikła widoczność co również utrudniło poszukiwanie wody. Dopiero w okolicach Wielkiego Wierchu, właściwie pod nim udało ją się znaleźć. Jedno źródło było całkowicie wyschnięte, na szczęście drugie, to niżej pozwoliło napełnić dwie 1,5 litrowe butelki. I to był też dobry pomysł, wbrew przekonaniu mego syna, że wody nam wystarczy. (niestety by zabrakło) Warto było zejść sporo niżej by uzupełnić braki wody. Po drodze w okolicach Wielkiego Wierchu spotkaliśmy samochody terenowe. Zdecydowanie nie jest to moja forma przemieszczania się po górach ale wiem, że na pewno wymaga wielu umiejętności. Widziałem nachylenie góry z jakiej i na jaką te auta wjeżdżały, zresztą oklejone polskimi naklejkami (wiem, że akurat polskie numery rejestracyjne o niczym w tym wypadku nie świadczą).
Niesamowite uczucie gdy na wysokości pewnie powyżej 1000 m, przy wręcz zerowej widoczności słyszy się dzwonki i głos pasterza. I to wcale z niedużej odległości.
Niesamowite uczucie gdy chmury się odsłaniają i się widzi wreszcie coś dookoła siebie. A przecież tam jest na co patrzeć.
Niesamowite uczucie gdy przez chmury przebijają się promienie słoneczne oświetlając dolinę.
Niesamowite wreszcie uczucie gdy rozkładasz namiot w dużym zagłębieniu by choć trochę schronić się przed wiatrem, we mgle, gdy nie wiele widzisz a zaraz potem gdy wiatr ją rozwiewa niedaleko od siebie dostrzegasz dwa namioty w odległości takiej, że słyszysz głosy rozmawiających ze sobą "turystów" po rosyjsku lub ukraińsku.
I jeszcze jedno, przez cały dzień, przez całą naszą wędrówkę ten król Pikuj schował się przed nami, zakrył się chmurzaną kołdrą i nie chciał pokazać. Nawet gdy byliśmy już tak blisko niego.
Załącznik 45171Załącznik 45172Załącznik 45173Załącznik 45174Załącznik 45175
Załącznik 45176Załącznik 45177Załącznik 45178Załącznik 45179Załącznik 45180
-
10 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Coś nie kumam, widzę na zdjęciu biały krzyż na Ruskim Pucie , a potem następne zdjęcie to krzyż na Ostrym Wierchu .....?
To nie zeszliście do Pańskiej Doliny na nocleg ?
Przecież to najlepsza miejscówka przy ruinach dawnego polskiego schroniska ...?
Może coś nie doczytałem, albo nie dojrzałem ...?
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Nie, nie. Nocleg w sumie niedaleko Pikuja, na Połoninie Bukivskiej.
Don Enrico. Pierwszy raz tam byłem. I tylko trzy dni mieliśmy. Szliśmy dokąd się dało. A potem nocleg.
No i dodatkowo naprawdę momentami nie było nic widać.
-
10 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Jak już napisałem namiot rozbiliśmy na Połoninie Bukowińskiej, między szczytami bez nazwy 1304 i 1329 m.n.p.m. (przynajmniej na mojej mapie nie mają nazwy)
Ruszyliśmy rano w kierunku Pikuja. Pogoda o niebo lepsza. Pochmurno ale przynajmniej coś tam widać. Minęliśmy się jeszcze z czterema Ukraińcami, którzy nocowali wcale niedaleko od nas a którzy poszli w kierunku z którego my przyszliśmy..
Idziemy spragnieni widoku Pikuja. Z jednej strony to on był naszym celem, z drugiej bardzo ważna była do niego droga. Zastanawiam się nad tym, że w tym momencie tylko połączenie przejścia całego pasma z wejściem na Pikuj było dla mnie spełnieniem mojego marzenia. Tak chciałem zrobić od samego początku i tak już prawie zrobiliśmy. Przez całe dwa dni wypatrywaliśmy go w oddali i przez chmury nie udało nam się jego zobaczyć. Za chwilę miała spotkać nas nagroda. Troszkę kojarzyłem jego wygląd z polskiej strony, szczególnie w porze zimowej gdy jakoś tak zdarzało mi się trafiać na najlepszą widoczność. I dość szybko niejako wychylił się zza szczytu bez nazwy a opisanego na mapie tylko wysokością 1329 metrów.
Dalej to już tylko przyjemny spacer i nawet samo podejście wydało się mało wymagające. Dość szybko stanęliśmy na szczycie. Widoczność znowu nienajlepsza ale przynajmniej coś widać.No i wiatr wiejący chłodem. Znajomy wiatr...
Załącznik 45201Załącznik 45202Załącznik 45203Załącznik 45204Załącznik 45205
Załącznik 45206Załącznik 45207Załącznik 45208Załącznik 45209Załącznik 45210
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
No to przetrzymał was ten Pikuj zasłaniając swoje oblicze prawie do końca. Chciał pozostać tajemniczy.
Ponieważ stąpam Wam po piętach krok za krokiem, to tak dla uzupełnienia mowa jest o Połoninie Bukowskiej (nie Bukowińskiej ani Bukivskiej),
a tak naprawdę to między szczytami 1304 , 1329 to jest Połonina Szerdowska
Różni wydawcy map nanoszą swoje wersje i powstają nieporozumienia , gdzie kto był
Miejsce waszego noclegu miałem okazję odwiedzić w lutym i wtedy okropnie wiało (jak to na grani)
Widzę , że wy mieliście szczęście i spokojną noc bez wiatru.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Don Enrico. Wiało i to mocno. Syn znalazł to zagłębienie i tam było spokojniej choć górą namiotu wiatr troszkę jeszcze powiewał. Dlatego tez wybraliśmy to miejsce, ze względu na wiatr.
Nazewnictwo zaś przekręciłem. Na mojej ukraińskiej mapie to miejsce nazwane jest jako połonina Bukivska.
A zimą z której wsi ruszałeś na Pikuj? Znaczy się która najkrótsza,najprostsza? Na wszelki wypadek warto zapytać :)
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
PaweleS
(...)
A zimą z której wsi ruszałeś na Pikuj? Znaczy się która najkrótsza,najprostsza? Na wszelki wypadek warto zapytać :)
Tak jak w tej relacji
-
8 załącznik(ów)
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Takie tam post scriptum albo jak zwał tak zwał.
Nie napisalem nic o zejściu. Schodziliśmy do Biłasowicy gdzie zdążyliśmy jeszcze uraczyć się ostatnim ukraińskim piwkiem. Potem łapaliśmy stopa. W sumie to ruch był dość duży ale nic nie chciało się nam zatrzymać. Gdyby była z nami jakaś kobieta pewnie byłoby łatwiej. Na szczęście z bocznej, lokalnej drogi wyjechała mocno sfatygowana Łada z młodym kierowcą i jego babcią. Okazało się, że młody chłopak jechał tym autem aż w okolicę bodajże Odessy.( trudno było mi uwierzyć, że jedzie on nawet do Lwowa :) Po negocjacjach udało się ustalić całkiem znośną cenę i po niespełna dwóch godzinach byliśmy we Lwowie. Chłopak jechał momentami jak wariat, sporo porozmawialiśmy i na szczęście bezpiecznie dowiózł nas w okolicę dworca Stryjeńskiego. Stamtąd udało się taksówką dojechać do Dworca Zachodniego do marszrutek w normalnej cenie, mimo ,że pierwsi spotkani taksówkarze chcieli na nas mocno zarobić.
Przejście przez granicę tym razem trochę trwało (wiem, wiem 30 minut to tyle co nic). Nie było cywilizowanej kolejki, wszyscy pchali się z każdej strony. Trzeba było niestety robić to samo.
Akcent polski na Pikuju.
Załącznik 45264Załącznik 45265Załącznik 45266Załącznik 45267Załącznik 45268Załącznik 45269
Jak widać gdy już byliśmy na dole pogoda wielce się poprawiła. Pikuj widoczny z dołu ,z daleka.
Zaintrygował mnie domek we wsi, taki malutki, wąski i wcale nie dugi. Zastanawiam się jaką mógł mieć powierzchnię.
Pojemnik na śmiecie- czyżby jednak sporo turystów wybierało to zejście lub wejście.
No i "mój " młody kierowca. Sympatyczny chłopak aczkolwiek za kierownicą chyba trochę zbyt odważny.
I na koniec taka prywata. Przy zejściu z Pikuja, na szczęście niedaleko Biłasowicy spotkała mnie pewna historia. Cieszyłem się , że to w tym miejscu bo gdyby to było gdzieś na górze byłoby znacznie trudniej. Co prawda kupiłem klej w magazynie w Biłasowicy ale go nie użyłem. Mój sposób na tymczasowa naprawę na drogę powrotną prawie po płaskim okazał się skutecznym. Macie jakiś pomysł jak to naprawić. Szewc sobie nie poradził. Skleił i but wytrzymał niespełna trzy dni w Bieszczadach. Zresztą z drugim. jest podobnie. Buty nie najnowsze ale używane tylko w górach, całkiem wygodne. Jak je reanimować? Jakiś specjalny klej. Ten użyty przez szewca chyba był na bazie butaprenu czy jakoś tak.
Załącznik 45270Załącznik 45271
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Prawdopodobnie utleniła ci się pianka PU. Przykleisz, odpadnie kolejna warstwa. Pozostaje ci zakup nowych butów lub wymiana podeszw, np Hanzel robi taką usługę. Proponuję poczytać wątek Meindl - przestroga, czyli ''nie wolno nie używać butów'' na forum ngt.pl.
-
Odp: Pierwszy krok w chmury Pikuja. Taka sobie relacja.
Cytat:
Zamieszczone przez
qazxsw
Prawdopodobnie utleniła ci się pianka PU. Przykleisz, odpadnie kolejna warstwa. .
Dzięki za info.Chyba rzeczywiście trzeba będzie kupić nowe buty :(