4 załącznik(ów)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Posileni obiadem wyruszamy dalej. Ze względu na brak czasu nie wjeżdżamy do Turki. Postanowiłem sobie, że zrobię to pojutrze w drodze powrotnej. Deszcz siąpi dalej. Droga dobra, powinniśmy o szarówce dojechać do Husnego. Taaa, droga dobra, ale tylko kawałek. Dalej remont drogi. Przez parę kilometrów wahadło, uskoki pomiędzy nowo położonym asfaltem, a „starym” takie, ze bałem się, czy mi się autko nie zawiesi. Dało radę. Teraz to śmigam z zawrotną prędkością ok. 70 km na godzinę. Dojeżdżamy do Borynii i skręcamy na Stokowiec. Po około kilometrze ledwo, co wyhamowałem. Takiej drogi, to jeszcze nie widziałem. Ta do Isajów, to autostrada chyba była. Wrzucam jedynkę i „pędzę”. W pewnym momencie wpadamy w osłupienie. Wyprzedza nas wypełniony do granic możliwości autobus – taki tamtejszy PKS. W większych dziurach walczy z grawitacją, coby się nie przewrócić, ale gna z 50 km/godz. Doszedłem do wniosku, że kierowca prowadzący ten autobus musiał znać dziury w drodze tak dobrze, że z zamkniętymi oczami mógłby prowadzić autobus. Miejscowe osobówki też śmigają ostro. Ja niestety muszę uważać, żeby nie uszkodzić auta. Mijamy Stokowiec i jedziemy dalej. Droga ani trochę nie jest lepsza. W pewnym momencie w kabinie rozlega się złowrogi pisk i zapala się kontrolka od oleju. Wszyscy są spanikowani, tylko nie ja. Wiem, że skoda tak ma, że jak ma mało oleju, to wystarczy podnieść i opuścić maskę. Komputer zrozumie, że poziom oleju został sprawdzony i nie zapala już kontrolki. Wysiadam z uśmiechem z auta, podnoszę i opuszczam maskę. Wsiadam do auta zapala silnik i co? I kontrolka nie świeci się. Oświadczam, że to nie pierwszy raz tak mam. Pasażerowie odetchnęli z ulgą i jedziemy dalej. Dalej, to znaczy kilkaset metrów, bo kontrolka znowu się zaświeciła! Wysiadamy z Darkiem i zauważamy czarną strugę za samochodem. Dupa. Stało się. Awaria. Nie możemy jechać dalej. Szczęście, że stoimy w jakiejś wsi. Jak się później okazało to było Wysocko Niżne. Widzę oświetlony sklep. Idę do niego. Sklepowy pyta mi się, w czym może mi pomóc? Oj może odpowiadam. Potrzebuję lawetę, która odwiezie mnie do warsztatu. Sklepowy zaczął dzwonić w parę miejsc. Po kilkunastu minutach odpowiedział, że najbliższa laweta jest w Stryju albo w Drohobyczu. Mogiła ciemna toż to z 80 kilosów. Ile za to zapłacę? Nagle sklepowego olśniło. We wsi jest majster, on coś pomoże. Sklepowy oferuje się, że zaholuje mi auto do majstra. Następny klops. Nie mam haka do pociągnięcia, który się wkręca z przodu samochodu. Nie można tez zahaczyć o coś pod autem, bo się może urwać. Nie mam też linki… Linkę ma sklepowy. Zahacza za hak z tyłu i jedziemy do majstra. Sklepowy jedzie przodem do przodu, a ja tyłem do przodu. Nowe doświadczenie dla mnie. Po około 300 metrach jesteśmy na miejscu. Wpychamy auto do warsztatu. Sklepowy nie chce ode mnie ani jednej Hrywni. „Masz problem, to trzeba pomóc” stwierdza i wraca do sklepu. Warsztat niczego sobie, profesjonalny podnośnik, na który wpychamy auto. Okazuje się, że jest to warsztat dzienny, a już jest ciemno na dworze/polu (niepotrzebne skreślić). W warsztacie nie ma lampy. Prąd jest, ale lampy nie ma. Auto zostało podniesione do góry i została zdjęta osłona silnika. Majster Bogdan-bo tak się przedstawił stwierdził, że za godzinę pojedziemy dalej. Nie uwierzyłem chłopu nic a nic. Razem z pomagierem zaczęli medytować, co dalej? W końcu zapytałem go czy zna właściciela „Bojkowskiej chaty”, bo tam właśnie jedziemy. Najpierw odpowiedział, że tam jest basen, jakby to było w tej chwili najważniejsze. Stwierdził, że zna i ma do niego numer telefonu. Zaproponowałem mu, żeby zadzwonił do niego i niech on po nas przyjedzie, a auto zastawimy w warsztacie, Rano będzie jasno. Bogdan się zgodził. Zadzwonił i powiedział, że zaraz po nas przyjedzie. Auto zostało opuszczone na dół i wyjęliśmy nasze bagaże. Zaraz okazało się, że to 40 minut jest. Na podwórze wpadł Golf na polskich blachach. Wysiadł kierowca popatrzył na nas i nasze bagaże i stwierdził, że się nie zmieścimy. Ręce nam opadły. Powiedziałem mu, że musimy się zmieścić. Pokiwał głową i powiedział próbujcie! Sam podszedł do Bogdana i powiedział mu, że, …………….. często mu się zapala kontrolka od oleju i piszczy na dodatek. Usłyszeliśmy od Bogdana: powiedziałem ci ze wszystko w golfie jest O.K. jak ci przeszkadza pisk kontrolki, to włącz głośniej auto. Boże pomyślałem sobie, co to za majster? Co on zrobi z moim autem? Ale nie miałem innego wyjścia. Musiałem mu je zostawić. Bagażnik w Golfie był pełen różnistych narzędzi baniek, kanistrów. Niewiele się dało do niego dopchać. W końcu cała nasza czwórka znalazła się wewnątrz auta. Kierowca podopychał nas drzwiami, coby się zamknęły i pojechaliśmy. On też chyba te dziury znał, bo momentami osiągał 60 km. Jak kontrolka zaczęła piskać, to włączył radio. W tym momencie parsknęliśmy śmiechem. W pewnym momencie zahaczył o kupę kamieni i wtedy zaklął szpetnie. Użył słowa ogólnie zrozumiałego. W całkowitych ciemnościach wyhamował przed jakąś bramą i powiedział, że jesteśmy na miejscu. Ten gościu też nie chciał, żadnej kasy od nas, a wiózł nas z 15 km po dziurach. Dwa razy pytałem go, ale nie chciał. Gospodarz Iwan – jak się przedstawił zaprowadził nas do pokojów. W naszym napalił w kamiennym piecu, a u Darka i Marzeny były kaloryfery. Po ciężkim dniu trzeba było jakoś odstresować. Nie za bardzo, bo jutro przecież Idziemu na wymarzony Pikuj.
CDN (nie wiadomo, kiedy)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Nawet się mocno wystraszyłem o Wasze dalsze losy, Robercie, ale z racji tego , że piszesz ( tu i teraz) to znaczy, że udało się szczęśliwie wrócić.;) I to raczej nie na piechotę. Czekam niecierpliwie aż James Bond will return in...tzn. Bertrand will return:oops:
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Wróciłem i się zastanawiam kiedy znowu wrócę :smile: tam
pozdrawiam
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Wróciłem i się zastanawiam kiedy znowu wrócę :smile: tam
pozdrawiam
Najpierw zastanów się kiedy znowu wrócisz z relacją do NAS!:-?
10 załącznik(ów)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Następnego dnia budzimy się niezbyt wcześnie. Pogoda jest taka, że chce się żyć. Słońce świeci. Pikuj widać jak na dłoni. Góruje nad doliną niczym Giewont nad Zakopanem. Przed śniadaniem zwiedzam gospodarstwo. Nie powiem, jestem bardzo miło zaskoczony. Na odrodzonym terenie stoi kilka budynków. Jeden mały, pokój z łazienką, który my z Renatką zajmujemy. Drugi większy, w którym jest kilka pokoi. W jednym z nich mieszkają Marzena z Darkiem. W następnym mieszka Iwan z żoną. Jest stołówka, sauna, dwa domki grillowe, basen odkryty i jeden tajemniczy budynek o którym napiszę później. Miejscówka naprawdę super. Godna polecenia. Opis znajdziecie tutaj: http://www.karpaty.info/ua/uk/lv/tr/...ykivska.khata/ Śniadanie i pierwsze zdziwienie. Zaczynamy od rosołu, który podaje nam żona Iwana. Następnie jakieś placki smażone, a dalej deser. Po śniadaniu szykujemy się do drogi. W tak zwanym międzyczasie Darek rozmawia z Iwanem na temat drogi na Pikuj.
10 załącznik(ów)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Może moderatorzy poprzedniego posta nie uznają go za nachalną reklamę. Foty wstawiłem cobyście wiedzieli jak tam jest.
Wychodzimy z pensjonatu. Przypominam widoczność doskonała, Pikuj jak na dłoni. Darek mówi , że musimy czeriez rieczku i na prawo. Przechodzimy przez jeden potok ale darek nie wie, czy to już ta rieczka. Prowadzi nas dalej. Z następnymi potokami jest podobnie. W lesie ścieżek jest pełno. Po dwóch godzinach marszu jesteśmy pewni, że idziemy w złym kierunku. Humory jednak nas nie opuszczają. Jest ładna pogoda, jest ciepło i łazimy po górach po lesie. Czego nam więcej trzeba? Jak już się zorientowaliśmy, ze idziemy w złym kierunku, to poszliśmy „na azymut” ścieżką wydeptaną przez zwierzęta. Zaczęło się chaszczowanie. Byłem w cudownym nastroju. Dziewczyny nie były takie zadowolone. Marzena zaczęła wypominać darkowi, że jak nie zna języka, to niech nie pyta o drogę. Dawno minęło południe. Nagle wychodzimy na piękną polankę z której widać Pikuj. Jest mniej więcej w takiej odległości, jak widzieliśmy go z bramy Bojkowskiej Chaty. Na polanie leżała sobie zwalona kłoda. W sam raz, żeby na niej usiąść i zrobić bojową naradę. Stwierdzamy, że damy radę wejść za jasnego ale będziemy schodzić już po ciemku. Dziewczyny nie zgadzają się na taką możliwość. Nie będą łazić po ciemku po lesie w obcym kraju i tyle. Jutro mamy wracać do Polski. Trudno. Wypijamy po browarku (mieliśmy zrobić to na szczycie) i wracamy na dół. Nie możemy się sobie nadziwić ale wracamy naprawdę w dobrych humorach.
10 załącznik(ów)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Po powrocie na kwaterę Iwan oznajmia nam, że dzisiaj jest Pokrowa i mechanik samochodu nie naprawiał. Po dłuższej dyskusji już wiemy, że Pokrowa, to jedno z większych świąt w cerkwi i Ukraińcy nie pracują. Trudno i tak mieliśmy spać dwie noce u Iwana. Iwan pokazuje nam swoją dumę. Nie, nie myślcie o świństwach. Ludwisarze odlali dla niego wielką kadź, tak na oko o średnicy 180 cm i głębokości 60-70 cm. On ją osadził na kamiennym murze, a pod spodem zrobił palenisko. W kadzi znajdował a się woda. Niczym kocioł dla ludożerców. Obok znajdował się duży zbiornik z zimną wodą. Zapytał nas, czy skorzystamy z tej atrakcji. Marzena i ja oczywiście od razu się zgodziliśmy. Umówiliśmy się na godzinę 20:00. Ponieważ czasu mieliśmy dużo poszliśmy obejrzeć wieś. Wieś ładna. Nie powiem, że skansen ale prawie. Droga wiedzie nas wzdłuż potoku. Skręcamy w stronę cerkwi, która stoi na wzgórzu. Cerkiew niestety była zamknięta. Dziewczyny położyły się na jej schodach, a my z Darkiem szukaliśmy grobów z polskimi nazwiskami. Niestety takowych nie znaleźliśmy.
CDN (nie wiadomo, kiedy)
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
(...). Nagle wychodzimy na piękną polankę z której widać Pikuj. Jest mniej więcej w takiej odległości, jak widzieliśmy go z bramy Bojkowskiej Chaty. Na polanie leżała sobie zwalona kłoda.(...).
Trzeba będzie powołać komisję śledczą która wykaże przyczynę odsuwania się Pikuja.
Może przygotowania dzień wcześniej miały procentowe opary ? No i trzeba sprawdzić tą kłodę, czy ona jest z brzozy ?
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
(...) Skręcamy w stronę cerkwi, która stoi na wzgórzu. Cerkiew niestety była zamknięta. Dziewczyny położyły się na jej schodach, a my z Darkiem szukaliśmy grobów z polskimi nazwiskami. Niestety takowych nie znaleźliśmy.
CDN (nie wiadomo, kiedy)
Na tym cmentarzu szukamy unikalnych nagrobków mających polskie korzenie. Nie chodzi o polskie nazwiska dawnych mieszkańców, tylko o ....?
Czy ktoś podpowie Bertrandowi czego szukać ?
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Może chodzi o budowniczych tych nagrobków?
Odp: Jak Bertrand przegrał z Pikujem, czyli zapraszam do ogniska
Raczej miejsce, gdzie oryginalnie stały.