8 załącznik(ów)
Szwejkiem tam i z powrotem.
Wczoraj rano
Załącznik 43364
z Wojakiem Szwejkiem ruszyliśmy na
Załącznik 43365
On do końca a ja nie do końca do końca, gdyż opuściłem go na zielonym peronie
Załącznik 43366
i ruszyłem już na własnych kopytach, wzdłuż torów
Załącznik 43367
ku rzece
Załącznik 43368
nad którą przeleciałem kilka metrów powyżej lustra wody
Załącznik 43369
Lecąc górą dostrzegłem hen daleko w dole człapiącą czaplę
Załącznik 43370
Na drugim brzegu wylądowałem koło murka wzmocnionego kamieniem z żaren
Załącznik 43371
i biegnącą wzdłuż niego ścieżką dotarłem po kilku metrach do zbitej z desek ławeczki. Postanowiłem sprawdzić czy wygodna i jak na niej będzie smakowało. Odpaliłem puszkę i stwierdziłem, że to był wyśmienity pomysł! :grin:
7 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Oprócz puszki wyjąłem z plecaka mapę gdyż należało podjąć decyzję którędy?
Z Kiryndelą znamy się nie od dziś i nie będę ukrywał, że wziąłem już ją i od góry, i z dołu a nawet z boku a nasze spotkania odbywały się zarówno w aurze letniej jak i zimowej.
Tym razem w celu zintensyfikowania doznań postanowiłem trochę zboczyć trawersując u jej stóp z delikatnym uniesieniem na urocze zagłębienie rozległej i płytkiej przełęczy.
Za sobą pozostawiłem Ostrów i polną drożyną przez Bartków wędrowałem niemal równolegle do rzeki. Na łąkach Bartkowa spotkałem kangura
Załącznik 43372
Za rzeką piętrzyły się szczyty
Załącznik 43373
i strzeliste zwieńczenia tutejszej świątyni
Załącznik 43374
Wkrótce znalazłem się Koło Kabala i zakręciłem pod kątem prostym na widoczną już przełęcz.
Załącznik 43375
Wspinałem się dzielnie, zostawiając za sobą w dole łąkę Koło Kabala
Załącznik 43378
i w pewnym momencie dostrzegłem, że nie jestem na tej polnej drodze sam, gdyż z góry pędził w moją stronę drapieżnik
Załącznik 43376
Rzuciłem okiem za siebie
Załącznik 43377
szukając pomocy lecz wszędzie pusto, po horyzont żywej duszy!
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
... i w pewnym momencie dostrzegłem, że nie jestem na tej polnej drodze sam, gdyż z góry pędził w moją stronę drapieżnik
Załącznik 43376
Oj, pewnie stanąłeś, temu "drapieżnikowi", na drodze do znajomego kurnika :-)
6 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Cytat:
Zamieszczone przez
zbyszek1509
Oj, pewnie stanąłeś, temu "drapieżnikowi", na drodze do znajomego kurnika :-)
Tak, tak, może nawet ocaliłem jakiejś kurze życie :-)
Po osiągnięciu progu przełęczy mogłem podziwiać pobliski wierzchołek
Załącznik 43381
szczyty dalsze
Załącznik 43379
i majaczącą w oddali bryłę kolejnej świątyni:
Załącznik 43380
Na zdjęciu majaczy mniej, gdyż zoomem przywabiłem ją bliżej :grin:
Droga biegnąca ku górze była bardziej trawiasta
Załącznik 43384
niż droga na dół
Załącznik 43382
Wybrałem tą brzydszą i zszedłem do wsi
Załącznik 43383
Wkrótce przeciąłem zakole serpentyny tuż obok tej majaczącej cerkwi i polną dróżką przez Medżyripki i Kowajce doszedłem do miejsca, w którym musiałem się zdecydować czy na skróty lekko w prawo, czy szerokim łukiem lekko w lewo.
7 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
...doszedłem do miejsca, w którym musiałem się zdecydować czy na skróty lekko w prawo, czy szerokim łukiem lekko w lewo.
Na prawo dżungla, chabazie po uszy a w lewo widać było, że jechał niedawno jakiś traktor gdyż trochę ubił to wybujałe szaleństwo, tym samym pomagając mi podjąć tą trudną :wink: decyzję.
Zacząłem ponownie zdobywać wysokość wdrapując się coraz to wyżej i wyżej. Wyboru nie żałowałem, gdyż widoki rozpościerające się z mojej trasy
Załącznik 43565 Załącznik 43566
rekompensowały mi wysiłek włożony w nadłożone „kilometry”.
Wkrótce zagłębiłem się w las i złapałem szlak,
Załącznik 43569
którym mijając żubrzy paśnik
Załącznik 43567
przez Kotylnice i przecinając utwardzony trakt
Załącznik 43568
popędziłem w kierunku na Strymne.
W lesie troszkę halsowałem i niechcący przepłoszyłem cztery żubry, ale że nie zachowałem odpowiedniej czujności mam na zdjęciu z tego spotkania jedynie rozmyty zad jednego osobnika :smile:
Sam pipant szczytowy odpuściłem i zarastającym trawersem przez Dił wyskoczyłem na widokowy Hrubek
Załącznik 43570 Załącznik 43571
8 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Stąd biegnącą wierzchowiną dróżką
Załącznik 43573
kręcąc głową w lewo
Załącznik 43572
w prawo
Załącznik 43575
i w stronę przeciwną do kierunku marszu
Załącznik 43574
powoli opadałem ku dolinom
Załącznik 43576
Z ostatniego wybrzuszenia jeszcze raz zerknąłem wstecz
Załącznik 43577
Załącznik 43581
i po kilku chwilach, pokonując jar potoku wyskoczyłem naprzeciwko krzyża
Załącznik 43579
który kilka miesięcy wcześniej, podczas podróży rakietą ukrył się przed moim wzrokiem.
3 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Dzień był jak na moje odczuwanie ciepła dość upalny i już od dłuższego czasu marzyło mi się zimne piwko. Od widocznego na zdjęciu krzyża do krzyżówki z drogą główną, przy której nęciły baldachimami parasole było około dziesięciu minut marszu. Wkrótce byłem więc już tuż przed barem, po drugiej stronie ulicy, dosłownie około dziesięciu metrów od szynkwasu i nagle, chcąc złożyć mój trekkingowy kostur co by nie przeszkadzał, zdałem sobie sprawę, że przecież go nie trzymam ani w ręce lewej ani w prawej.
Orzesz, ja pierdziu, kuźwa do kwadratu! Został w jarze, oparty o stromy stok przy potoku przed krzyżem, gdzie zatrzymałem się na chwilę obmyć twarz i ręce. Normalnie DRAMAT! Już czułem jak trzymam zimny kufel w ręce, jak nurzam wąsa w pianie, jak chłodny płyn spływa do gardła i gasi pragnienie a tu dupa – trzeba się wrócić!
Ciskając w myślach mięsem na prawo i lewo, wyzywając się od różnych takich niekumatych, machnąłem ten odcinek ponownie w dziesięć minut ale w obie strony :grin:
Na szczęście bar był nadal czynny a piwa nikt w tym czasie nie wypił i udało się dwa dla mnie z beczki utoczyć.
Ukontentowany potoczyłem się na peron i już po chwili Szwejk zgarnął mnie na pokład i popędził z powrotem do Rzeszowa mijając znajome miejsca
Załącznik 43582
Załącznik 43583
Załącznik 43584
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Trzy tygodnie temu w czwartek podczas szychty coś mną w środku szarpnęło, zaskowyczało i zaczęło skamleć: rzuć to, rzuć w diabły i wyjedź w Bieszczady! I już omalże nie podjąłem tej decyzji gdy nagle, przywalił mi głos rozsądku: taaa, i będziesz mieszkał w szałasie, wcinał grzyby i zdziczałe jabłka a jak się pogoda zbiesi to i micha pysznego deszczu ze śniegiem się znajdzie!
Wiem! Przechytrzę system – wpłaciłem cztery złote wpisowego do największej orkiestry i wieczorem zaciśniętymi kciukami wbijam w klawiaturę: „wyniki”. Zanim się wyświetliło to biłem się z myślami gdzie mam kupić tą działkę pod turystykę? Mam upatrzonych kilka miejsc i nie mogłem się zdecydować, które z nich będzie lepsze :-D
Sięgam więc po mój kontrakt na miliony – dwa rzędy liczb po sześć w każdym i ani jednego trafienia!
Dyrygentowi powiem tylko tyle: tak się nie robi…
Skoro z braku tego i owego na razie nie mogę codziennie upijać się bieszczadzkim powietrzem to może choć jakiś mały gżdyl na pocieszenie!
Chwilowo, pewnie tylko na okres wakacji na torowisku pomiędzy Sanokiem a Łupkowem zaroiło się od pociągów: Bieszczadzki Żaczek, Wojak Szwejk i Bieszczadzki Łącznik gnają tam i z powrotem we wszystkie dni tygodnia. Przypasował mi Szwejk, gdyż startował z Rzeszowa w sobotę wczesnym rankiem i wracał wieczorem.
5 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Prognozy wieszczyły ciągłe opady deszczu tak mniej więcej do dziesiątej i podczas jazdy pociągiem się sprawdziły, więc nie udało się zrobić zbyt wielu zdjęć. Było dość ciemno i smętnie, tak że większość czasu spędziłem na lekturze. Mimo to udało się wypatrzyć kinowy wystrój dworca w Jaśle:
Załącznik 44826
zmykające przed szynobusem sarny
Załącznik 44827
gawroni zlot
Załącznik 44828
źródełko koło drogi prowadzącej do ruin klasztoru karmelitów bosych
Załącznik 44829
czy też te ruiny wraz z kopułą cerkwi w Wielopolu
Załącznik 44830
Wstępny plan wędrówki był następujący: po opuszczeniu Szwejka sforsować Wani Potok i przez Pemackę i Capów Horbek dojść na Witrijany i tam zdecydować co dalej.
5 załącznik(ów)
Odp: Szwejkiem tam i z powrotem.
Szwejk zostawił mnie na mokrym peronie i odjechał w siną dal
Załącznik 44831
Zanim rozpocząłem właściwą wędrówkę skierowałem się do sklepu po mój zestaw przetrwania (dwa piwa plus dwa bajeczne). Bardzo lubię tą atmosferę, ten klimat panujący w typowych wiejskich sklepikach. Czas tu płynie całkiem inaczej, nikt się nie śpieszy, stojąc w kolejce można dużo dowiedzieć się o aktualnościach z życia mieszkańców, sensacyjnych wydarzeniach bądź wymienić się spostrzeżeniami na temat zagrożeń czyhających w lesie na turystę. Jest to nie tylko punkt handlowy ale też miejsce spotkań, punkt wymiany informacji, takie centrum kulturalne. Tak było i w tym sklepie – dwóch panów siedziało na plastikowych krzesełkach koło drzwi i dyskutowali ze wszystkimi w kolejce o różnych sprawach. Jeden z nich zapytał mnie gdzie jest reszta nas? Jak się dowiedział, że ja to całość wycieczki, to starał się mnie zniechęcić do łażenia po lesie, gdyż po okolicy chodzi i drapie, jak szalony drapie drzewa niedźwiedź. Drugi oponował twierdząc, iż dwadzieścia lat pracuje w lesie i jeszcze żadnego nie widział. Chcąc ich pogodzić skłamałem, że będę szwendał się tylko po łąkach.
Bajecznych nie było to wziąłem nussbeissera i pożegnawszy się ze wszystkimi opuściłem ten miły zakątek. Niestety siąpawica przybrała na sile więc podbiegłem do niedalekiej wiaty przystankowej ubrać się w nieprzemakalne. Jak już wbiłem się w te dodatkowe warstwy odzienia to jakby trochę zelżało. Właściwie to wybiła już dziesiąta więc powinno całkiem przestać ale na razie nie chciało.
Dałem susa przez Wani Potok i mrocznym wąwozem
Załącznik 44832
piąłem się w górę.
Wkrótce moja dróżka wydostała się na łąki
Załącznik 44833
Na tą chwilę punktem nawigacyjnym był górujący nad okolicą maszt telekomunikacyjny
Załącznik 44835
Czarne nogawki spodni błyszczały od ściekającej wody niczym dach pobliskiej świątyni
Załącznik 44834