3 załącznik(ów)
"Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Zmobilizowałem się wreszcie do napisania relacji, dawno tego nie robiłem...
https://www.youtube.com/watch?v=3LU9...ature=youtu.be
Na początku października w bardzo wietrzny i deszczowy wieczór wyruszam na rowerze na dworzec kolejowy w Poznaniu. Początkowo zamierzałem dojechać autobusem, ale drogę już po paru minutach zagradza nam przewrócone przez wiatr drzewo... Dobra, spinam poślady i jadę w ulewie i przy silnym wietrze na dworzec. Niedługo mam się przekonać że nad Polskę właśnie przybył KSAWERY, jop jego mać...
O 22:30 rozkładam się z rowerem i karimatą w przedziale rowerowym (relacja do Przemyśla) i idę w kimę - mam świadomość że jakieś tam opóźnienie będzie....
Załącznik 44121
Załącznik 44122
Zapadam w przerywany komunikatami dworcowymi sen.
- - - Updated - - -
Budzę się o godz 5. Nie czuję żadnego ruchu pociągu. Stoimy na stacji. Na stacji Poznań Główny..... Idę do kierownika pociągu, okazuje się że jest masakra nad Polską, mój wyjazd staje pod znakiem zapytania... Biorę adnotację o niewykorzystanym bilecie i jadę do domu... Kładę się na godzinę, jem śniadanie, biję się z myślami. Mój misternie utkany plan i wymarzony jesienny wyjazd rowerowy w Karpaty Wschodnie - może się nie odbyć.
Wchodzę na neta, kombinuję czy są alternatywy busowe z Poznania w ciągu dnia. Kupuję bilet na godz 12 do Kołomyji i z niewielkim opóźnieniem o 13 mam już rower w lukach autokaru. Kierowcy odpaliłem dodatkowe 30zł za ten bagaż.
Załącznik 44123
3 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Rano patrzę nerwowo na zegarek, 7:00 7:15...7:35.... 7:47 wybiegam na dworcu w Kołomyji, wyciągam rower, składam koła, sprawdzam czy wszystko ok, ładuję na plecy plecak i gnam na żeleźnicki wogzal... Kupno biletu na Rachowoz i o 8:07 odjeżdżam cały szczęśliwy diselnym do Rachowa... Jadę a micha mi się cieszy - już wiem że najtrudniejsza część za mną, ok 12.30 bęę w Rachowiwe i będę panem swojego życia hehe, reszta będzie zależała tylko ode mnie. No dobra, jeszcze wizyta w Dilowem....
Załącznik 44124
Załącznik 44125
Załącznik 44126
2 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
Mądry Facet i bardzo charyzmatyczny - byłem na jego koncercie tylko raz
w Ustrzykach Górnych i to kilka dni przed śmiercią, wtedy z Kapelą Gogodzy Gański
Robiłem kilka fotek i kręciłem filmiki. Myślę że to jedne z Jego ostatnich zdjęć (niecały rok minął).
Załącznik 44127 Załącznik 44128
Mogę fanom przesłać więcej jakby ktoś był zainteresowany.
Ale wracając do tematu
- dawaj dalej bo to rejon do którego jadę już ponad 20 lat i dojechać nie mogę
to przynajmniej z chęcią se poczytam :-D
1 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Potwierdzam... Fedot wywarł na mnie ogromne wrażenie... Pierwszy raz widziałem Go z PErkalabą jako wtedy nieznany mi zupełnie zespółna małej scenie na woodstocku, około roku 2006. Potem po latach Oleg Gnativ nawet proponował koncert na jednej z KArpackich Biesiad że przyjadą... Cena nie była wysoka (3,5k pln) ale wiadomo - nie mieliśmy takiego budżetu...
Tutaj po koncercie Gogodzy we Wrocławiu...
Załącznik 44129
5 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Dojeżdżam do Rachowa, po drodze mijam dolinę Prutu, przejazd przez tunele w rejonie Przełęczy JAbłonickiej, Jasinia, dalej dolina mocno zwęża się...
Załącznik 44130Załącznik 44131Załącznik 44132Załącznik 44133
- - - Updated - - -
Jestem trochę zawiedziony że przez całą trasę Kołomyja - Rachów nie wsiadła ani jedna pani z pierożkami, no ale pani z siatkami handlująca wszystkim co możliwe chodzi w tę i we wtę. W końcu zbieram się na odwagę i przyznaję przed nią że zapomniałem ze sobą w góry łyżki. Że nożem trochę słabo mi będzie jeść zupę czy berbeluchę... Kupuję ostatecznie za 8UAH piękną plastikową łyżkę, trochę dużych rozmiarów, ale... No, swoje funkcje spełnia a ja mam pamiątkę teraz w domu.
Załącznik 44134
9 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
W Rachowie udaję się zjeść obiad w lokalnej restauracji (50m na lewo od kościoła, w kierunku na Dilowe). Zamawiam barszcz, palmieni i kawę. Najpierw pani kelnerka przynosi zupę, parę minut odstępu, palmieni, zabiera obydwa talerze, następuje cisza... 5min mija... Myślę sobie - ja niekulturalny i nieobyty człowiek pewnie nie wiem że do kawy trzeba odczekać, zgodnie z restauracyjną sztuką... Po 10min zbieram się i nieśmiało pytam o kawę. AAAA Zapomniałam, przepraszam :) :) :) Wypijam na chybcika i ruszam rowerem na południe.
Załącznik 44135Załącznik 44136Załącznik 44137Załącznik 44138
- - - Updated - - -
Do Dilowego dojeżdżam przy przepięknej pogodzie, mam mocne postanowienie na szybko załatwić formalności u żołnierzy i dać w góę. Wyjmuę wydrukowanego e-maila do Mukaczewa z prośbą o zezwolenie, daję - razem z paszportem. Otrzymuję wiadomość że mam wrócić za 30min i będzie gotowe. Młody żołnierz wraca za chwilę zanim zdążyłem odjechać do sklepu i podaje mi paszport: Chyba Pan zapomniał pieniędzy ze środka wyjąć. Faktycznie, zostawiłem przez przypadek 20UAH... Jadę do sklepu uzupełnić zapasy i napić się kawy. W trakcie pobytu pod sklepem mija mnie orszak weselny z 20aut :)
Załącznik 44139
- - - Updated - - -
Gdy wracam pod jednostkę wojskową zauważam bawiąca się ok 4letnią córeczkę jednego z żołnierzy i szybko podbiega do mnie do płotu i zaczyna wypytywać skąd jestem. Z Francji??? Nie. Z Anglii??? Nie, z Polszy :) Rozmawiamy ze sobą przez płot, pod czujnym okiem żołnierza z kałachem. Gdy wkrótce dostaję komplet dokumentów mała dziewczynka czuje się wyraźnie zawiedziona: "Ale dlaczego musisz jechać, masz zostać ze mną, pobawić się!" :) :)
No ale ja ruszam - w dolinę pod Popa Iwana Marmaroskiego.
Załącznik 44140Załącznik 44141Załącznik 44142Załącznik 44143
3 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
W dolinie spotykam parokrotnie wracających z gór grzybiarzy. Pieszo, na rowerze, na motorach, terenówką. Widać jest wysyp. Szczególne wrażenie na mnie robią panowie na motocyklach z workami jak od ziemniaków - pełnymi grzybów.
Załącznik 44146Załącznik 44147Załącznik 44148
- - - Updated - - -
Dużo prowadzę pod górę rower, nie jest lekko. Właściwie to... często jest bardzo ciężko. No ale cóż... "nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności" hehe :) Pod wieczór docieram do Połoniny Lysica. Zastanawiam się jeszcze krótko czy osiąść na laurach i pakować się do bacówki (mała bacówka otwarta, w środku koza, z drewnem tak se, woda bardzo blisko) albo do chatki parkowej(otwarta, z drewnem zdecydowanie lepiej), czy na twardziela wchodzić na PIM i spać w śpiworze gdzieś tam w zagłębieniu i płachcie. Namiotu nie zabrałem. Decyduję dać sobie siana i wyspać się, zluzować... W końcu jest godzina 17, a ja trochę ponad dobę temu byłem w Poznaniu a teraz już sam w górach... Przepiękny zachód słońca. Na rozstaju zauważam tabliczkę z informacją że 3km dalej jest bania ruska. I faktycznie, potem z wierzchołków Popa zauważam wypasione gospodarstwo pasterskie i tam pewnie ona się znajduje.
Ja rozpalam w kozie, robię kolację i napawam się chwilą. Niby jestem sam, ale zasięg jest... Nawet zasięg neta... Zmienia się, zmienia... Już prawie po ciemku słyszę odgłosy jednej grupki turystów która próbuje znaleźć schronienie w tej większej chacie (jest jednak zamknięta). Myślę że ostatecznie nocują w chatce parkowej - tuż przy wejściu do lasu. Rano spotkam ich na podejściu. A raczej - będę widział.
Załącznik 44150
Załącznik 44151
Załącznik 44152
Załącznik 44153
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
PETE zazdroszczę Ci tych Twoich romantycznych rowerowych solówek po Karpatach UA.
U mnie już SKS nie pozwala chyba na takie fajne eskapady .... :-(
4 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
To mój pierwszy raz na Popa Marmaroskiego, jakoś tak sobie wymyśliłem że to musi być albo rowerowo albo narciarsko. No a że drugi rok pod rząd tak wypada że zostaje mi urlop w pażdzierniku / listopadzie do wykorzystania, to padło na rower. Rok wcześniej zarąbałem się z kolegą w półmetrowym śniegu na 11listopada w Czarnohorze i Hryniawach... Tym razem udało się urwać miesiąc wcześniej, choć prognozy i tak sprawiały że rozglądałem się już nad jakimiś lotami na Kretę czy coś. Gut, pakuję się w na wierszynę, ciągnę rower, pcham, podnoszę. Przewidując co się będzie działo cały bagaż dałem na plecy, ściągnąłem z bagażnika. Tak mi lepiej. Mimo to klnę jak szewc i w myślach mówię sobie jaki ja głupi byłem że na 1900 z rowerem się pakuję i sprzętem biwakowym.
Widoki wynagradzają mi wiele. Ekipa z Karu Kret dobę później już nie miała tak fajnie ;)
Załącznik 44156
- - - Updated - - -
Wiele razy marzyłem o Popie Marmaroskim. Teraz napawam się podejściem i trawersem przez te wszystkie wierzchołki. Obfotografuję Michajłka i Farkaula, oglądam kotły pod PIM, ścieżkę dla owiec prowadzącą na tereny wypasowe w kolejnym kotle... Jestem w raju. W dole widzę 5 turystów, ale jak mnie nie dogonią na podejściu to już potem mnie nie zobaczą hehe - w końcu po to zabrałem dwa kółka.
Załącznik 44158Załącznik 44159Załącznik 44160
- - - Updated - - -
Cytat:
Zamieszczone przez
jojo
PETE zazdroszczę Ci tych Twoich romantycznych rowerowych solówek po Karpatach UA.
U mnie już SKS nie pozwala chyba na takie fajne eskapady .... :-(
JOJO, jak zobaczysz w dalszej części relacji wcale nie trzeba pakować się na PIM żeby mieć też ekstra przygody i odczucie "wow" :) Także wiesz... Wszystko zależy od podejścia )
3 załącznik(ów)
Odp: "Nikt normalny tu nie przyjeżdża..."
Zejśćie z Popa do podnóża gdzie się zaczyna droga graniczna to koszmar, stromo, wąska ścieżka, no, dodatkowo gubię gdzieś tam tylny błotnik... Od podnóża zaczynam jechać w kierunku Stoha, obserwując co jakiś czas za sobą ogrom masywu PIM. Byłem pod wrażeniem ilości małych staji po stronie rumuńskiej w bardzo niedostępnych miejscach, gdzieś tam wkomponowanych w stok... Odcinek PIM - Stoh zapamiętam jako... dość trudny (sporo podejść z rowerem), no i ... szczerze mówiąc trochę nudny dla mnie :) Piękne góry - to oczywiste, natomiast na samej drodze granicznej niewiele się ciekawego działo. Może wpływ na to miała moja bardzo słaba znajomość co jest po drodze - po prostu parłem do przodu. Ok - po prawej bliźniaki, po lewej masyw Czarnohory, jedna chatka wojska granicznego przy szlaku. Szczerze mówiąc to cieszyłem się zbliżając do Stoha i oczywiście stresowałem czy nie każą mi zjeżdżać na dół do Szybenego po zezwolenie na dalszą część wyjazdu..
Załącznik 44161
Załącznik 44162
Załącznik 44163