Odp: po kiego diabła ... ?
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
Tam i z powrotem, tam i z powrotem
...Po kiego diabła jechać teraz w Bieszczady ?....
Wkrótce docieramy na miejsce. ...Przed nami dojściówka do schroniska. Niespiesznie, z namaszczeniem wdychamy głębokie hausty ....
Ewentualne pytanie : po kiego diabła tu przyszliśmy ? rozkrusza trzask nakrętki.
.
Henek , ale robisz "smaka ...na pójście..", już po doczytaniu do:
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
.....Wkrótce docieramy na miejsce. ...
.
bez ogladania zdjęcia wiedziałem ,że poniosło Was pod Rawki.
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
...Po kiego diabła jechać teraz w Bieszczady ?....
.
Właśnie po "TEGO diabła" :grin:tam się jeżdzi, pisz ,pisz dalej-, fajnie sie zaczyna.
Odp: po kiego diabła ... ?
Henek, nie mogę z tobą!! :) A ja tu uwiązana w Warszawie.
Ale rozumiem cię - dwa przełomowe listopadowo/grudniowe weekendy spędziłam w Górach Słonnych szlajając się z kursem po lasach - zimno, ciemno, błotniście - szukając tego diabła, po którego... No i właśnie o to chodzi!
Czekamy na ciąg dalszy.
Odp: po kiego diabła ... ?
trzask czarnohorskiej nakretki jest jedyny w swoim rodzaju!!!! :D zwlaszcza jak zimno, ciemno i do domu daleko ;) ;)
a i odwiedzenie dubiecka po drodze napewno dodawalo uroku!!!
co dalej???? co dalej???
Odp: po kiego diabła ... ?
Dziewczyny - a macie zdjęcia ?
Jeśli tak - to pokażcie.
B.
Odp: Po kiego diabła ... ?
Henek! Przez Ciebie smaki mnie biorą okrutne...a na razie z wyjazdu "nulki". Kolejną dawkę poproszę.
5 załącznik(ów)
Odp: Po kiego diabła ... ?
Poranek.
Wszelkie próby wypatrzenia promyków słonecznych spełzają na niczym.
Śniadanie we wspólnej sali spożywamy w towarzystwie kota (foto), który spoglądając przez okno już wie. Wie, że w taką pogodę nawet psa by nie wygonił.
Ale my wiemy swoje.
Nie zniechęceni kocimi grymasami pakujemy manele i ruszamy.
Zgodnie z instrukcją umieszczoną na słupku obok , przeganiamy psa który też chciałby na spacer - a nie może.
Delikatna warstwa świeżego śniegu nie zasłoniła całkowicie starych śladów, po których idziemy w górę.
W górę i w górę, jest więc okazja na liczne odpoczynki i naukowe wywody.
Na moje zagajenie rozmowy typu ... po kiego diabła tu idziemy ? kolega wygłasza obszerny monolog o zbawiennym wpływie ruchu obciążonego na perestaltykę jelit.
Ale mają spłaszczone myślenie - myślę sobie - ludzie związani ze służba zdrowia. Wszystko sprowadzają do mianownika zdrowotności.
Jakby już nie było ducha. A duch widzi że z każdym metrem wyżej jest więcej śniegu. Oblepione gałęzie uginają się tworząc bajkowe obrazki.(foto)
Brak tylko światła. Wszystko jest przyduszone pochmurnością.
.... ponoć najlepiej jest chore miejsca nagrzewać w celu wymuszenia dotleniającego krwioobiegu.
No dobra, gorąco jak cholera. Trzeba się schłodzić, rozpiąć kurtkę a przede wszystkim psyknąć pierwszą aluminiową puszeczkę, zawsze to lżej w plecaku.
Czasy przejścia mamy dobre, czyli to co pisze w książce razy dwa.
Za następnym zakrętem dowiaduję się, oto że teraz przechodzimy krioterapię czy leczenie przez wychłodzenie. Na tej wysokości las zastąpiły krzewy i wiatr hula na całego. Trzeba z powrotem się pozapinać alby nie przesadzić z tą zimną-terapią.
To pewny znak że dochodzimy do szczytu.
Na szczycie wiatr i śnieg bawią się w rzeźbiarzy, tworząc nieopisane formy przestrzenne na najprostszych przedmiotach.
To tu mieliśmy zrobić sobie wspólne zdjęcie i podjąć decyzję co dalej.
Odp: Po kiego diabła ... ?
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
...
Czasy przejścia mamy dobre, czyli to co pisze w książce razy dwa....
Stara, dobra szkoła:D Pisz...skołatana dusza się wycisza:)
Pozdrawiam,
Derty
Odp: Po kiego diabła ... ?
4 załącznik(ów)
Odp: Po kiego diabła ... ?
Nie muszę chyba dodawać, że ze szczytu nie było żadnych widoków. Powiem więcej, - widać, ledwie na kilka kroków.
Tak to już bywa jak się buja w obłokach.
Przez mydlasty obraz przebija się w wyobraźni tylna projekcja zatrzymanych dawniejszych kadrów:
-zachwycające w oddali zielone panoramy z barankami na niebie,
-wylegujących się na trawie turystów, którzy trzymając błogie napoje w dłoni wystawiali się na słońce.
Ech !
To miałoby jakiś sens, a tak ?.
.
Tak , tak, trzeba ocenić sytuację i wybrać. Tak postanowiliśmy jeszcze na dole , że w zależności od warunków albo wracamy do schroniska, albo idziemy dalej.
Mimo wiatru który na tej wysokości bardzo starannie zatarł wszelkie ślady po ludziach decydujemy się na dalszą drogę.
Będziemy mieć więc marsz na orientację.
Dla ułatwienia nie mamy żadnego kompasu ani gepeesa.
Na szczęście mamy dobrą mapę dzięki której możemy się co pewien czas lokalizować.
Torowanie trasy przez śnieg znakomicie wydłuża czasy przejścia (tak 2 do 3 razy) ale nie jest źle bo śniegu w sumie nie tak dużo, może ze 40 cm.
Trochę w dół, czasem pod górkę.
Robimy częste odpoczynki aby nie dopuścić do przeforsowania. I tak godzina za godziną podążamy, prowadząc ożywioną dyskusję
Na wszelkie tematy, byle tylko nie zadać sobie najważniejszego pytania :
...po kiego diabła tu jesteśmy.. ?
.
Gdy już dzień miał ustąpić przed nadchodzącym zmrokiem spotykamy pierwszych ludzi na trasie. Jako pozdrowienie słyszę >>psiakrew<<
Cóż za dziwne pozdrowienie ? Ale czy to wszystko nie jest dziwne ?
Ostatnią godzinę podążamy w ciemnościach, zbliżając się do schroniska. Jesteśmy pewni że otrzymamy palmę pierwszeństwa za głupotę,
Za chodzenie o tej porze, w takiej porze - oczywiście.
Rzeczywiście , jesteśmy sami. Nastrojowe światełko świeczki (foto) akompaniuje nam przy kolacji.
Ale cóż to za hałasy na zewnątrz ? Godzinę po nas, dociera jeszcze dwóch wędrowców.
Przekazujemy im „palmę głupoty” pytając przy okazji skąd idą.
- z Bereżek - pada w odpowiedzi
- Aaa ! to wy pewnie z Korowodu ?
- Z jakiego korowodu ?
Coś nie wychodzi to mówienie na skróty. Muszę więc po koleji objaśniać że pewien Pan Reżyser zrobił ostatnio polski film , w którym wyjście z przystanku w Bereżkach jest głównym zwrotem akcji. .... film można zobaczyć w kinie i ma tytuł .... itd., itp
(Kiedyś ktoś mnie opiepszy za te dydaktyczne teksty)