3 załącznik(ów)
Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na ciosy)
Zaczynam od odcinka drugiego.
Ktoś może zapytać dlaczego od drugiego? Odpowiedz jest banalna:
-kto dzisiaj chce czytać opowieści z dobrym zakończeniem?...gdzie główny bohater wychodzi na faceta w pełni wiarygodnego?;)
Zaczęło się banalnie i zgodnie z rozkładem:Załącznik 41866 Załącznik 41867 (piątek 21.X.2016r godzina 11.15)
To był jedynie przystanek na krótki spacer, pod tych, co nigdy nie byli na zaporze.
Moi sąsiedzi, dalsi sąsiedzi i znajomi ze Stowarzyszenia, przyjęli to za dobrą monetę, bo taki był PLAN.
Jako, że obiad czekał w Wetlinie, trzeba było zbierać się do drogi - teraz cel -Terka-ocena poręby na cmentarzu-sklep u p.Danuty-via Cisna.
Ooo!!! Jakiś telefon...co?!!!...remont mostu?...jak jechać?...na lewo nie?!!!...Jedziemy...ale jakoś dość wolno...cdn za dwa dni...
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Zapowiada się nie tylko ciekawie , ale przede wszystkim zagadkowo.
Mamy zaporę w jesiennej oprawie i podpowiedzi do rozwiązania , Terka, Cisna, most, ... a w dodatku na horyzoncie (znaczy w tle) jeszcze Tarnica
Niczym u Sherlocka ......?
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Zgodnie z klasyką dramatu strzelba z pierwszego aktu wypali w drugim ... most ... Tarnica ... Cisna ... Terka .... ... ... ; będzie coś latać? ;)
1 załącznik(ów)
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Część druga odcinka drugiego.
Hasła pomocnicze w zrozumieniu przedsięwzięcia:
-integracja
-komercja
-profanacja
(hasła pomocnicze wymyślił kolega, który powiedział, że z nami nie jedzie bo szkoda mu czasu na zbiorowy wyjazd)
Do rzeczy:
-po informacji , że przez most w Terce nie przejedziemy, w busie(za dużym na przejazd) rozległo się ponure - uuuuu!!! Grupie niezadowolonej z tego faktu było co prawda obojętne jak jedziemy, okrzyk niezadowolenia został wydany w proteście, że ktoś ośmiela się utrudniać nam realizację PLANU, to mogło się podobać.
-Jedziemy z Wołkowyi objazdem do Baligrodu, jedziemy i jedziemy i może niepotrzebnie nadmieniłem, że tu niedaleko stoi pomnik generała, który w tych czasach wzbudza duże kontrowersje, jednak tylna część wycieczki kategorycznie zażądała postoju i jak zauważyłem, nie w celu podziwiania monumentu(coś za często, za często);Załącznik 41871
Jesiennym barwom wyraznie brakowało słonecznego lakieru ale i tak było pięknie.
Bus toczy się po serpentynach ledwo ledwo, jest nas 25 osób!
Hotel i posiłek na razie pominę. O tym, że zaiskrzyło przy rozdzielaniu kwater nie muszę nadmieniać, bo w sytuacjach gdzie wychodzą ułamki to całkiem normalne.
Jest piętnasta dwadzieścia!!!Pada deszcz, PLAN zaczyna się chwiać!
Nie mogę grupie odpuścić, więc szybka decyzja - Połonina Wetlińska - ceprostrada z Wyżnej. Ciekawe, czy biorą bilety?! Pada mniej.
ps:
Za wcześnie nacisnąłem nie ten klawisz, zaraz będą zdjęcia.
5 załącznik(ów)
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Po drodze na przełęcz mijamy Lutka, który grzebie coś pod maską Gaza. Parkujemy na przełęczy i widzimy, że Lucjan jednak jedzie.
Tak trochę żeby się przypomnieć ale bardziej z powodów ogólno-komercyjnych;), drę się do niego, żeby zaczekał. Dajemy mu(bo mieliśmy dzwigać) karton bardzo pięknych jabłek, jesteśmy mocni w tej branży. Lutek wiezie zaopatrzenie na górę, jabłka ledwie upchnął. Ja do niego ble, ble, ble a on drapie się po głowie, bo mnie raczej nie pamięta i pewnie mu pilno.
On sporo ostatnio przeszedł, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.
Na szczęście kasy biletowe pozamykane i prawie się udało wejść za darmo.
Chytry strażnik zakamuflował się, że prawie go nie widać:Załącznik 41952 jest dosyć natarczywy i rad nie rad, zapłacić trzeba Załącznik 41953
Pada raz mocniej a raz słabiej, na górze mocniej. Po twarzach widać, ze niektórym nawet się podoba. Jedna z wyjątkowych koleżanek, można rzec -rodzynek, pyta w którą stronę do Iwano-Frankowska, aaa...to za tymi ładnymi górami, może lekko w lewo.
Widoki jednak jakieś są, no i Tarnicę widać w tle: Załącznik 41956 Załącznik 41955 Załącznik 41954
Można rzec, że PLAN tego dnia był poturbowany, to jednak istniał.
Czyżby poważniejsze kłopoty miały się zacząć na wieczorku integracyjnym?! Czy można było przewidzieć, o jeden za wiele, grzybek w barszczu?!... barszczu ratującym życie?!!! cdn...
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
jak by zdjęcia słabo widoczne
jednym się podoba innym nie, zadowolić 25 osób które jak się domyślam same chciały jechać ... jest wyzwanie
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
W drodze powrotnej z połoniny towarzyszył nam deszcz. Naiwnie myślałem, że lepiej niech wypada się teraz, jak miałoby padać jutro, jutro sobota.
Sobota to najważniejszy dzień wycieczki. Plan zakładał Poranny wyjazd do Mucznego, po drodze zagroda żubrów a następnie ambitna wspinaczka na Bukowe Berdo i Tarnicę.
Jak na krótki jesienny dzień, to wcale nie mało, zważywszy na zakładany bojkot schodów i powrót do Ustrzyk przez Szeroki Wierch.
Jesteśmy już na kwaterze - pada mocniej, mam coraz więcej wątpliwości odnośnie jutrzejszego dnia.
Dobrze, że trochę na wyrost, zaplanowałem też kino Końkret. Zapakuję wycieczkę do kina i dobra, pojedziemy po całym repertuarze.
Nasz gospodarz - Jacek, przygotował nam na kolację nie tylko szwedzki stół, to jeszcze dodatkowo pyszności z grila. Pichcenie odbywało się na zadaszonym tarasie a konsumpcja i hulanki w sali restauracyjnej.
Mieliśmy wpływ na wybór muzyki, z tym że moja opcja przegrała z kredensem. Dominowały przeboje lansowane przez naszą piłkarską reprezentację. To właśnie była ta profanacja, którą przewidział kolega rezygnujący z wyjazdu.
Integracja trwała do póżnej nocy i na tyle spontanicznie, że zapomnieliśmy o aparatach. Jest nadzieja, że nadrobimy to jutro...cdn...
1 załącznik(ów)
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Cytat:
Zamieszczone przez
komisaRz von Ryba
jak by zdjęcia słabo widoczne
jednym się podoba innym nie, zadowolić 25 osób które jak się domyślam same chciały jechać ... jest wyzwanie
Opowieść snuję dość leniwie, więc odpowiedz też nierychliwa.
Zadowolić wszystkich nie jest łatwo, choć jest możliwe i to akurat udało mi się w ubiegłym roku.
W zeszłym roku, nasi ludzie a w zasadzie Nasi Ludzie, podjęli decyzję o zorganizowaniu, po raz pierwszy, wycieczki z dwoma noclegami. To przedsięwzięcie miało na celu nie tylko integrację ale także udowodnienie paniom z Lokalnej Grupy Działania, że MY, z naszej małej miejscowości, jesteśmy coś warci i że nasze Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju ... nie jest sztucznym tworem.
W tej sytuacji, wietrząc że nadarza się okazja wyjazdu w góry, postanowiłem wystawić się na ciosy.
Moi ulubieni Indianie z plemienia Arapaho mieli zwyczaj wystawiania się na ciosy. Tak też uczynił ich wódz Kulawy Bóbr, gdy zestarzał się i był już do niczego, gdy widmo marnej śmierci ze starości, zaczęło zaglądać mu w oczy. Wtedy idzie się po bandzie i podejmuje drastyczną decyzję, która może uratować honor.
Co miałem zrobić? Ludzie wiedzieli, że lubię szwendać się po Bieszczadach.
Cóż, że pachniało profanacją, wyższe cele wzięły górę.
Czy czasami opowiadając jakimś znajomym o swoich bieszczadzkich wędrówkach nie macie wrażenia, że ludzie(np sąsiedzi) słuchają was tylko z grzeczności? A tak w ogóle, to nie bardzo wiedzą o czym mowa i na czym polega wasza fascynacja?
Wymyśliłem!
Jednym ze sposobów na zmianę sytuacji jest zabranie ich w góry.
Wracając do soboty, to leje z samego rana. I dobrze!!! Przynajmniej ominie mnie Tarnica, którą i tak wczoraj wszyscy już widzieli w tle.
Jedziemy w stronę Zatwarnicy. Kino umówione z tym, że mamy trochę czasu po to, żeby gospodarz mógł napalić w kominku i ogrzać pomieszczenie.
Po drodze same cuda! Okolica Berehów wszystkim się podoba. Nasiczniański potok w jesiennej oprawie jest piękny, ma wylać i utopić drogę dopiero za jakieś dwa tygodnie.
W Zatwarnicy skręcamy pod kościół i widzę, że brak zakazu wjazdu w kierunku do Hulskiego, choć zakaz jest na mapie. Może uda się dotrzeć do cmentarza i cerkwiska.
Skoro można jechać, to jedziemy, coś mi mówi żeby jechać dalej i choć na chwilę zobaczyć Krywe. Stajemy przy rozwidleniu dróg, dalej piechotka. Wąskim asfaltem w górę, jest parking i jest zakaz.
My zgodnie ze strzałką idziemy leśną drogą (wspaniałe błoto) i docieramy do otwartej przestrzeni:
Załącznik 42044 ...o nie! Krywego nie możemy odpuścić! Co tam deszcz! Kino musi poczekać!!! ...c.d.n...
Odp: Przedsięwzięcie lokalne z Tarnicą w tle,(czyli o tym, jak wystawiłem się na cios
Cytat:
Zamieszczone przez
partyzant
... Czy czasami opowiadając jakimś znajomym o swoich bieszczadzkich wędrówkach nie macie wrażenia, że ludzie(np sąsiedzi) słuchają was tylko z grzeczności? A tak w ogóle, to nie bardzo wiedzą o czym mowa i na czym polega wasza fascynacja?...
Dokładnie, takie same wrażenia odczuwam. Nawet podpieranie się ruchomymi zdjęciami z muzyką w tle, również niewiele dawały :-(.
A ostateczne stwierdzenie, typowo grzecznościowe, nooo ładnie tam jest, tylko utwierdzało w przekonaniu, że moje oczarowanie tym miejscem nie jest dla nich zrozumiałe.
Cytat:
Wymyśliłem!
Jednym ze sposobów na zmianę sytuacji jest zabranie ich w góry.
Nie poprawiło to mojego samopoczucia, a wręcz wpędzało w depresję, gdy po 2-3 pobytach w Lesku i Cisnej, te dwie miejscowości były z uporem mylone.