Odbiłeś sobie ukraińską wycieczkę bo z niej to niewiele zdjęć było. Słoneczka też niewiele, za to mrozu i śniegu po pachy.
Wersja do druku
Zgadza się, aparat wtedy mi zamarzł i troszkę wróciłem niepocieszony, że tak mało zdjęć udało się zrobić. Za to ostatnia niedziela wynagrodziła mi to z nawiązką :)
Teraz miało być już lajtowo w dół, w kierunku Wysokiego Wierchu, przecinką którą poprowadzony jest szlak koński. Z tego odcinka biegnącego lasem zdjęć nie mam bo mi mroczki latały przed oczami i serce waliło jak oszalałe z wysiłku. Zaraz za tym parkanem się zaczęło. Śniegu nawiane tyle, że cztery razy na odcinku około pięćdziesięciu metrów zapadłem się po nazwijmy to uda! Jakich ja rozpaczliwych technik próbowałem żeby się odkopać i ruszyć z miejsca to się opisać nie da. Dobrze, że nikt tego nie widział bo wyglądało to na pewno paradnie. W każdym razie po kilku minutach parowałem już jak jakiś rozsierdzony żubr a jak się za siebie obejrzałem to parkan był w odległości rzutu śnieżką. Na tym odcinku pies już nie wyrywał się do przodu i szedł krok w krok za mną, utorowanym w śniegu kanionem. I tu u Bazyla nastąpiła delikatna załamka, że jak tak dalej pójdzie to może i zdążę na pociąg powrotny ale za tydzień! Już walczyłem z myślami czy nie wracać po swoich śladach bo czas się strasznie kurczył ale zacisnąłem zęby i postanowiłem dojść do końca zarośniętego odcinka i jak dalej, na odkrytym terenie będzie taka walka, to zejdę polami do drogi. Jakoś się udało i jak tylko wypadliśmy z lasu
Załącznik 42366
to nastąpił pierwszy i ostatni w tym dniu kilkuminutowy odpoczynek na regenerację sił i uzupełnienie kalorii. Podczas przerwy pstrykałem widoki rozpościerające się przede mną
Załącznik 42368 Załącznik 42371
po skosie w tył
Załącznik 42370
i na boki
Załącznik 42367Załącznik 42369
Okazało się, że tu, na terenie odkrytym jest w końcu właściwy śnieg pod rakiety i po prostu nogi same niosły z prędkością o wiele większą niż dotychczas. Zrezygnowałem więc ze schodzenia najkrótszą trasą do drogi i myknąłem na zarastający powoli Wysoki Wierch
Załącznik 42372
Szło się wspaniale, widoki czy to za siebie na Strymne
Załącznik 42374
Jafornicę, Łecową Kiczerę i Chryszczatą
Załącznik 42375
Czy przed siebie na Dziady i Kamienną
Załącznik 42380 Załącznik 42376
Dił z Rożynkarnią
Załącznik 42377
i we wszystkie inne kierunki :razz: były przednie. Nawet pies usiadł z wrażenia i zapatrzył się gdzieś w dal
Załącznik 42378
Wkrótce trzeba było opuścić ten widokowy grzbiet i mijając cerkiew
Załącznik 42379
doszliśmy do drogi, którą po kilkunastu minutach dotarliśmy do Rzepedzi. Do odjazdu Żaczka miałem jeszcze ponad dwadzieścia minut więc skoczyłem do sklepu grzmotnąć jakąś kolę a psisko ruszyło już samotnie na zwiedzanie okolicznych podwórek.
W takie dni, podczas wędrówek leśno-górskich, jak się zaciągnę górskim powietrzem i upiję widokami to wpadam w jakieś błogostany i delikatnie odlatuję na jawie. Niestety nie trwa to wiecznie i już podczas powrotnej podróży odczuwam symptomy odstawienia i nie mogę się doczekać kiedy ponownie będę mógł się sztachnąć!
Eh, zazdroszczę wycieczki. I miejsca zamieszkania nieco bliżej gór :sad:
Ja też nad morze nie jeżdżę. Morze jest przereklamowane. A w Bieszczady jeżdżę bardzo chętnie. Tylko ta odległość... Dlatego tak chętnie odwiedzam forum, bo tam zawsze można liczyć na relację czy to Bazyla, czy to innego Kronikarza, suto omaszczoną zdjęciami, za co serdecznie dziękuję ;)
Owszem, takie..
Załącznik 42405
Ale takie po sezonie, czy zimą to inna bajka. I do Parku Oliwskiego masz blisko:-(
A i Bieszczady mogą odstręczać tłokiem w niektórych miejscach i okresach.
Ale takich:
można pozazdrościć.
Wychylę za Ciebie Bazylu i innych puchar albo dwa abyście mieli siły i chęci na kolejne wypady i relacje. Dzięki!