Wg Kuratorium Oświaty we Wrocławiu to nie "sas" ...ale wszystko się jeszcze może okazać.
Wersja do druku
Wg Kuratorium Oświaty we Wrocławiu to nie "sas" ...ale wszystko się jeszcze może okazać.
Dobrze że wszyscy żyją, ponad 40 osób zaangażowanych w akcję.
DEBILIZM...
Trwa ewakuacja młodzieży z Bieszczad. Mają odmrożenia, dwie osoby transportowane
TVN24 04 lutego 2013, 13:23
Cytat:
W Bieszczadach ratownicy GOPR i funkcjonariusze Straży Granicznej ewakuują grupę 10 nastolatków i ich dwóch opiekunów spod Bukowego Berda. Niektórzy z nich mają odmrożenia m.in. nóg. Dwie osoby są transportowane, a pozostali schodzą o własnych siłach. W Mucznem czekają na nich karetki pogotowia.
- Na miejscu było dziesięcioro młodych ludzi w wieku 15-19 lat i dwóch opiekunów - poinformowali naczelnik grupy GOPR Grzegorz Chudzik i Elżbieta Pikor z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.
Warunki akcji ewakuacyjnej są bardzo trudne. Nad regionem przeszła burza śnieżna. Wieje też silny wiatr.
Bukowe Berdo (1311 m n.p.m.) w Bieszczadach jest bardzo trudne do zdobycia w zimie. Leży kilka kilometrów na wschód od Ustrzyk Górnych, blisko granicy z Ukrainą.
Major Elżbieta Pikor ze Straży Granicznej mówiła w TVN24, że funkcjonariusze tej służby dotarli do grupy, która wezwała pomoc i tam połączyli akcję ratunkową z GOPR-owcami.
- To dzieci w wieku 16-19 lat (...). Są przemarznięte, ale na pierwszy rzut oka nie zaobserwowano u nich większych uszczerbków na zdrowiu - wyjaśniła.
Wcześniej Pikor informowała, że w akcji uczestniczy "24 funkcjonariuszy, wyjechało 6 skuterów śnieżnych, 6 pojazdów terenowych i śmigłowiec".
GOPR i LPR w akcji. Uwięzieni pod szczytem Berda
Ratownik GOPR Grzegorz Chudzik mówił z kolei na antenie TVN24, że akcja ratunkowa w tym rejonie rozpoczęła się po telefonie, jaki wykonali młodzi ludzi próbujący zdobyć szczyt.
- Pierwszy patrol jest przy grupie. Potwierdziło się, że warunki na Berdzie są fatalne; półtora metra świeżego śniegu, widoczność praktycznie zerowa. Akcja potrwa kilka godzin, bo nie możemy wykorzystać śmigłowców - relacjonował w TVN24 o godz. 11.30 Chudzik.
Informował też, że pierwszy na miejsce próbował przybyć śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale "nie mógł się przebić przez warstwę chmur, by wylądować na Bukowym Berdzie".
Chudzik dodał, że GOPR zgłosił się też "na wszelki wypadek" do Straży Granicznej i lokalnego nadleśnictwa, by i te wysłały do akcji swoich ludzi. Według jego informacji młodzi ludzie mają "odmrożone nogi i nie są w stanie opuścić namiotu". Te informacje zdementowała potem Straż Graniczna.
Ratownik dodał, że akcja przebiega według "tradycyjnego" schematu. - Ratownicy wyjeżdżają do skuterach dokąd można, a dalej przebijają się przez śnieg.
W jego opinii "Bukowe Berdo należy do trudnych gór". - Dotarcie tam w warunkach zimowych jest naprawdę bardzo trudne - stwierdził.
W akcji ratowniczej uczestniczyło ok 40 osób.
Bogdan Tymoszyk ze szkoły przetrwania, która zorganizowała wyjazd grupy, powiedział w TVN24, że "na miejscu jest razem z kadrą około 13 osób". GOPR mówił wcześniej o ok. 10 osobach.
- Wezwanie GOPR-u przez instruktora świadczy o jego dojrzałości. Ocenił on warunki i zdecydował o wezwaniu pomocy - uznał Tymoszyk.
Uspokajał też, mówiąc, że uczestnicy wyjazdu "od początku trwania obozu" byli w kontakcie z grupą GOPR-u, która ma jedną ze swoich baz w Ustrzykach Górnych i "każde ich wyjście w góry było monitorowane".
- Dzieciaki są w dobrym stanie. Nikomu nic się nie stało. Nastąpiło "pogubienie szlaku", więc dość powszechna rzecz - wyjaśnił Tymoszyk.
W Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu leży średnio pół metra śniegu. Jest siedem stopni mrozu, a prędkość wiatru dochodzi do 70 km/godz. W górnych partiach Bieszczad obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego.
Jak widzę takowe akcje, to myślę oczywiście o przewodnictwie górskim.
Czy jakikolwiek przewodnik beskidzki zgodziłby się na poprowadzenie takiej grupy ?????????
Toż właśnie mówię, poczucie odpowiedzialności by mnie rozpłaszczyło na placek. Nie wiem, na ile w takiej grupie głos decydujący ma przewodnik, a ile opiekun/instruktor. Zastanawiam się, na ile byłby konflikt między prowadzącymi. Rozpatruję sobie to od swojej strony, nie odważyłabym się pójść z grupą (nieletnich!!!) w takie warunki na biwak powyżej górnej granicy lasu.
Przecież to truizm - im niżej, tym bezpieczniej!
Ja i bez biwaku bym ich na Bukowe Berdo w taką pogodę nie zabrał...
Właśnie dlatego uważam, że ktoś powinien za to solidnie beknąć. Jeśli ktoś tam został poszkodowany, to jednak organizator odpowiedzialność ponieść powinien. Być może, ten przykład ukróci trochę radosną i nieodpowiedzialną działalność tych "szkół przetrwania". Pomijam już kwestię nielegalnego biwaku na terenie BPN.
Ciągle uważam że najbardziej krytykują takie wyprawy ci co nigdy zimą w górach nie biwakowali.
Nie pogoda jest najważniejsza, podstawa to odzież, ciepłe obuwie i ciepły śpiworek. Oczywiście plus kartusz aby przygotować picie i jedzenie.
Jeśli się spełni te warunki to pogoda i śnieg nie są straszne.
Minęła mi sześćdziesiątka, wydolnościowo na pewno nie dorównam tym "dzieciom". więc pewnie też zostanę zaliczony do tych "idiotów".
Zresztą 16-18 lat to już młodzież nie dzieci. Opiekunowie wykazali się odpowiedzialnością więc w czym problem?
Ano w tym że jak samemu ma się stracha wyruszyć w góry zimą to dobrze innych obsobaczyć. Tak dla lepszego własnego samopoczucia.
Nie każdy się spełnia w ciepełku i cieszy się gdy "Wielki Brat" nakreśli mu jedyną słuszną drogę pełną wszelkich ułatwień.
Są tacy, w różnym wieku, co olewają szlaki, chodzą i biwakują zimą - co zresztą polecam, fantastyczna sprawa.
Zauważcie też że ratownicy są ochotnikami którzy właśnie taką drogę życia wybrali - dobrowolnie.
Kończąc - wszyscy płacimy podatki. Podatki są rozdzielane na różne mniej lub bardziej potrzebne organizacje. Spora cześć marnowana. Więc proszę nie wypłakujcie tu o sumę naprawdę w budżecie symboliczną.
Całkiem co innego pójście na biwak zimą z grupą zgranych kolegów - równolatków lub dorosłej młodzieży, która jest odpowiedzialna sama za siebie a co innego pójście z grupą nastolatków dla których to być może było pierwsze wyjście w góry zimą.
Ja bym w każdym razie nie wzięła tam grupy nie sprawdzonej wcześniej w łatwiejszych warunkach a już na pewno nie wzięłabym w ogóle w góry na zimowy biwak dzieci poniżej 18 roku życia. Za duża odpowiedzialność.
Sama wielokrotnie biwakowałam zimą w górach, nie spotkałam jednak aż tak złych warunków, bo jak była dupówa to się wróciłam.
Ale całkiem co innego iść tam samemu a co innego - brać odpowiedzialność za innych.