10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Będąc już w Kulasznem, zafundowałem sobie spacer na Biały Wierch. Obok drogi można zobaczyć budynki już historyczne oraz inne odrestaurowane i przygotowane z myślą o spędzeniu wolnego czasu w zacisznym miejscu.
Załącznik 34131 Załącznik 34132 Załącznik 34133
Przedzieranie się przez wysoką i mokrą trawę zakończyło się podziwianiem widoków rozciągających się na horyzoncie.
Załącznik 34134
W pewnej chwili, gdy mój szlak przeciął się ze szlakiem owłosionej gąsienicy wydarzyła się pewna ciekawostka. Gdy przykucnąłem aby zrobić jej zdjęcie, w okolicznych krzakach coś zaszumiało i wzbudziło moje zainteresowanie. Czyżby znowu niedźwiedź? nie, to mało prawdopodobne aby w takim miejscu, przemknęło mi przez głowę. Po krótkiej chwili wychodzi grzybiarz i łapie się za serce. Patrzy na mnie i już uśmiechając się mówi, myślałem, że to niedźwiedź. A gąsienica pomaszerowała w swoim kierunku.
Załącznik 34135
Wracając szosą podziwiałem przydrożne kapliczki i widok na Biały Wierch.
Załącznik 34136 Załącznik 34137
Będąc już w niedalekiej odległości od Szczawnego, nie mogłem sobie odmówić obejrzenia z bliska cerkwi i cmentarza.
Załącznik 34138 Załącznik 34139 Załącznik 34140
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Kulaszne- kwatera Śp. Jędrka Połoniny..:sad:Natomiast ta odremontowana chatka po prostu bajka...:-P
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Zdjęcie z kapliczką jest piękne :)
10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Zanim przystąpię do następnej relacji z wycieczki, to może kilka refleksji na temat samotnych wędrówek. Jimi w swoim wątku "Polemika o wędrówce w pojedynkę" w poście #84, bardzo trafnie uzasadniła "wyższość" ??? takiego wędrowania. Dlaczego znaki ???, - dlatego, że przyznaję jej rację i jednocześnie mam pewne wątpliwości. Czyli w tym zagadnieniu, brak psychicznego zrównoważenia, mnie cechuje:grin:.
Zazdroszczę Ci don Enrico, że mogłeś napisać "Ja miałem to szczęście , że dane mi było wędrować nie raz, z ludźmi którzy widzą i czują to po czym idą, dzięki czemu pokazują mi to na co ja bym nie zwrócił uwagi...". Również wędrowałem wielokrotnie z innymi osobami i jakoś takiej przyjemności nie doświadczyłem, a jeżeli już, to w bardzo skromnej ilości. Zazwyczaj miejsca widokowe i stosunkowo łatwe trasy, były akceptowane. Natomiast tam, gdzie trzeba walczyć ze swoimi słabościami i wykazać się odrobiną sprawności w pokonaniu np. wiatrołomów i innych naturalnych przeszkód terenowych, to już zdecydowanie gorzej. Do tego stopnia "obrzydziłem" pobyt w Bieszczadach pewnym osobom, że po jakimś czasie usłyszałem stwierdzenie: nigdy więcej w Bieszczady:mrgreen:.
Rozumiem, że ludzie mają swoje priorytety i nie dla wszystkich te "kapuściane górki", muszą być atrakcyjne. Jednak czasami brak wrażliwości na urok, tajemniczość, a nawet na pewną grozę bieszczadzkich zakamarków, jest porażający. Wędrowanie z takimi ludźmi o których napisał don Enrico, to prawdziwa przyjemność. Przecież pobyt w towarzystwie ludzi, którzy podobnie patrzą i czują otaczającą nas rzeczywistość, to swoją obecnością, przyczyniają się do potęgowania odbieranych emocji. Jeżeli tylko coś takiego może zaistnieć, to jednak wędrowanie w towarzystwie, ma również swoje uroki. Natomiast, bardzo istotna sprawa bezpieczeństwa, podczas indywidualnego wędrowania, to odrębny temat i myślę, że każdy(a) "samotnik(czka)" ma to na uwadze.
A teraz po odrobinie polemiki, czas na relację z bardzo fajnej wycieczki do granicy z Ukrainą. Dzień 22.09.2011 r. zapowiadał się dość słonecznie, więc wybór padł na Kiczerę Dydiowską i trochę dalej na północny wschód. Trasa umiarkowanie długa i wyniosła 10,6 km.
Załącznik 34157
Już na wstępie powitała mnie swoim widokiem Kiczera Dydiowska...
Załącznik 34158
...od której dzieliła mnie niewielka przełęcz ze swoimi atrakcjami terenowymi.
Załącznik 34159 Załącznik 34160
Rozległe pola chaszczowe zdecydowanie osłabiły moje tempo marszu, ale już pod samym szczytem trafiłem na całkiem przyzwoitą alejkę.
Załącznik 34161
Po dotarciu na szczyt, okazało się, że spóźniłem się na ucztę, z której już tylko pióra zostały.
Załącznik 34162
Dalsze wędrowanie pozwoliło na długo utrwalić w pamięci, urok bieszczadzkich bezdroży.
Załącznik 34163
Pokonawszy mniejsze i większe przeszkody terenowe, zobaczyłem światełko, które zapowiadało otwartą przestrzeń.
Załącznik 34164
I rzeczywiście było na co popatrzeć.
Podczas wędrowania po wykoszonej łące, głowa kręciła się w prawo i lewo, a oczy syciły duszę pięknymi widokami.
Załącznik 34165
1 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Zanim przystąpię do następnej relacji z wycieczki, to może kilka refleksji na temat samotnych wędrówek. Jimi w swoim wątku "Polemika o wędrówce w pojedynkę" w poście #84, bardzo trafnie uzasadniła "wyższość" ??? takiego wędrowania. Dlaczego znaki ???, - dlatego, że przyznaję jej rację i jednocześnie mam pewne wątpliwości. Czyli w tym zagadnieniu, brak psychicznego zrównoważenia, mnie cechuje:grin:. Zazdroszczę Ci don Enrico, że mogłeś napisać "Ja miałem to szczęście , że dane mi było wędrować nie raz, z ludźmi którzy widzą i czują to po czym idą, dzięki czemu pokazują mi to na co ja bym nie zwrócił uwagi...". Również wędrowałem wielokrotnie z innymi osobami i jakoś takiej przyjemności nie doświadczyłem, a jeżeli już, to w bardzo skromnej ilości. Zazwyczaj miejsca widokowe i stosunkowo łatwe trasy, były akceptowane. Natomiast tam, gdzie trzeba walczyć ze swoimi słabościami i wykazać się odrobiną sprawności w pokonaniu np. wiatrołomów i innych naturalnych przeszkód terenowych, to już zdecydowanie gorzej. Do tego stopnia "obrzydziłem" pobyt w Bieszczadach pewnym osobom, że po jakimś czasie usłyszałem stwierdzenie: nigdy więcej w Bieszczady:mrgreen:.
Rozumiem, że ludzie mają swoje priorytety i nie dla wszystkich te "kapuściane górki", muszą być atrakcyjne. Jednak czasami brak wrażliwości na urok, tajemniczość, a nawet na pewną grozę bieszczadzkich zakamarków, jest porażający. Wędrowanie z takimi ludźmi o których napisał don Enrico, to prawdziwa przyjemność. Przecież pobyt w towarzystwie ludzi, którzy podobnie patrzą i czują otaczającą nas rzeczywistość, to swoją obecnością, przyczyniają się do potęgowania odbieranych emocji. Jeżeli tylko coś takiego może zaistnieć, to jednak wędrowanie w towarzystwie, ma również swoje uroki. Natomiast, bardzo istotna sprawa bezpieczeństwa, podczas indywidualnego wędrowania, to odrębny temat i myślę, że każdy(a) "samotnik(czka)" ma to na uwadze.
A teraz po odrobinie polemiki, czas na relację z bardzo fajnej wycieczki do granicy z Ukrainą. Dzień 22.09.2011 r. zapowiadał się dość słonecznie, więc wybór padł na Kiczerę Dydiowską i trochę dalej na północny wschód. Trasa umiarkowanie długa i wyniosła 10,6 km.
Załącznik 34157
Już na wstępie powitała mnie swoim widokiem Kiczera Dydiowska...
Załącznik 34158
...od której dzieliła mnie niewielka przełęcz ze swoimi atrakcjami terenowymi.
Załącznik 34159 Załącznik 34160
Rozległe pola chaszczowe zdecydowanie osłabiły moje tempo marszu, ale już pod samym szczytem trafiłem na całkiem przyzwoitą alejkę.
Załącznik 34161
Po dotarciu na szczyt, okazało się, że spóźniłem się na ucztę, z której już tylko pióra zostały.
Załącznik 34162
Dalsze wędrowanie pozwoliło na długo utrwalić w pamięci, urok bieszczadzkich bezdroży.
Załącznik 34163
Pokonawszy mniejsze i większe przeszkody terenowe, zobaczyłem światełko, które zapowiadało otwartą przestrzeń.
Załącznik 34164
I rzeczywiście było na co popatrzeć.
Podczas wędrowania po wykoszonej łące, głowa kręciła się w prawo i lewo, a oczy syciły duszę pięknymi widokami.
Załącznik 34165 Załącznik 34166
10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
I tak dotarłem do Dydiówki, gdzie spotkałem dwie bardzo sympatyczne osoby z dwóch odległych krańców Polski. Czyli potwierdza się powiedzenie, że Bieszczady potrafią ludzi łączyć:) Poczęstowano mnie miętą zebraną w okolicy, a krótka rozmowa przebiegła w przyjemnej atmosferze. To może tak przy okazji, odnośnie mięty. Ostatnio z każdego wiosennego pobytu w Bieszczadach, przywożę pewne ilości własnoręcznie zebranej i wysuszonej mięty. Muszę przyznać, że zaparzona w domu z dodaną łyżeczką bieszczadzkiego miodu, przywraca w pamięci bieszczadzkie wspomnienia - pychotka. Najbardziej dorodna rośnie w Łopience przy ścieżce przyrodniczej.
Załącznik 34167
Po kilkunastu minutach rozmowy i zrobieniu pamiątkowych zdjęć, patrzyłem już na cerkiew znajdującą się za drutami ...
Załącznik 34168 Załącznik 34169
... i udałem się do miejsca, gdzie dawno temu był młyn. Jednak, teren był tak bardzo zamaskowany roślinnością, że żadnych śladów nie znalazłem. W drodze powrotnej jeszcze rzut oka na stronę ukraińską oraz domek w trakcie budowy.
Załącznik 34170
Zastanowił mnie widok czegoś czarnego w ciągnikowych śladach. Czy to był efekt awarii ciągnika, czy to ropa naftowa wydostaje się na powierzchnię?.
Takich miejsc było kilka, gdzie w koleinach było widać taką ciemną substancję.
Załącznik 34171
Świadomie wybraną trasę, przeciął mi potok Muczny i bród do ewentualnego pokonania. Jednak rzut oka w prawo i widzę wiszący most z możliwością sprawdzenia poziomu równowagi.
Załącznik 34172 Załącznik 34173 Załącznik 34174
Test przeszedłem bez większych problemów i wróciłem stokówką do miejsca zaparkowania. Mając świeżo w pamięci naturalny bieszczadzki mostek, postanowiłem zobaczyć jak wygląda ten prawdziwy wiszący w Dwerniczku i jakie to z niego są widoki.
Załącznik 34175 Załącznik 34176
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
.... pamiętaj, że miód do herbaty... tej z mięty i innej... tylko do letniej... powyżej 40 stopni według skali nijakiego Celsjusza, traci swoje właściwości lecznicze... ale może bieszczadzkie wspomnienia niekoniecznie na temperaturę są wrażliwe... ja tam praktykuję miód w temperaturze otoczenia... "trójniak", lub "czwórniak"... pitny porządnie alkoholizowany :mrgreen:
... sorry... za agresywną dygresję ... tak mnie bez urazy ;)... poniosło między niedzielą, a poniedziałkiem...
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
przemolla
... sorry... za agresywną dygresję ... tak mnie bez urazy ;)... poniosło między niedzielą, a poniedziałkiem...
To jest dobre, podoba mi się. Proponuję Asię wystawić do wyróżnienia za finezyjny tekst, który przyjął się na forum:razz: .
Cytat:
Zamieszczone przez
przemolla
ja tam praktykuję miód w temperaturze otoczenia... "trójniak", lub "czwórniak"... pitny porządnie alkoholizowany :mrgreen:
Jednocześnie dwie korzyści. Przyjemność w piciu połączona z dezynfekcją organizmu dla przyszłej zdrowotności:razz: .
Cytat:
Zamieszczone przez
przemolla
.... pamiętaj, że miód do herbaty... tej z mięty i innej... tylko do letniej... powyżej 40 stopni według skali nijakiego Celsjusza, traci swoje właściwości lecznicze... ale może bieszczadzkie wspomnienia niekoniecznie na temperaturę są wrażliwe.
Powyżej 40 stopni to tylko pewnie cukier zostaje z tego miodu i niewiele więcej. Szkoda by było marnować wytężonej pracy pszczółek, które i tak ostatnio mają ciężki żywot:sad: .
10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Dlugi, czy bardziej Długi ?:-), zmobilizował mnie do relacji z poszukiwania śladów po "genialnym" pomyśle przeprowadzenia torów kolejowych nad tunelem. Również, trochę poczytałem na ten temat i byłem ciekawy jak to wygląda na chwilę obecną. Podpierałem się mapką, na której zaznaczone jest dawne torowisko po stronie Słowackiej i jego ruina po stronie Polskiej. Moja trasa wyniosła 5,6 km i w 1/3 przebiegała wśród chaszczy.
Załącznik 34211 Załącznik 34212
Na początku podziwiałem okazały dworzec w Łupkowie i jego okolice.
Załącznik 34213
Maszerując torami w kierunku tunelu zobaczyłem parę bocianów, które zafundowały mi sesję zdjęciową. Na koniec jeden z nich powziął bocianią decyzję i pokazał mi w której to części ciała ma takiego fotografa:-).
Załącznik 34214 Załącznik 34215 Załącznik 34216 Załącznik 34217
Po lewej stronie znajduje się dawna komora celna, którą zwiedziłem od parteru po strych. Piwniczkę z racji swoich gabarytów, odpuściłem sobie.
Załącznik 34218 Załącznik 34219 Załącznik 34220
10 załącznik(ów)
Odp: Nasze wędrowanie po Bieszczadach
Tunel, widząc mnie po raz drugi powitał mnie swoim ciekawym a jednocześnie gromkim echem. Warto to sprawdzić, robi wrażenie. Jeszcze rzut oka na efekty jakie wyczynia tu ząb czasu i dalej ...
Załącznik 34221 Załącznik 34222
... na stronę Słowacką, aby poczuć przyjemne mrowienie w kręgosłupie:-).
Załącznik 34223
Za zakrętem nieczynna budka dróżnika i widok na dawne torowisko. W związku z tym, że niebo przybrało kolor ołowiu, zrezygnowałem z dalszej trasy wzdłuż bocznicy, która zaznaczona jest na mapie.
Załącznik 34224 Załącznik 34225
Bardziej interesowały mnie ewentualne ślady po polskiej stronie. Pomimo sztywnego trzymania się danych satelitarnych, jedynie wyczuwałem fragmenty nasypu bez śladów podkładów lub torów. Takie to oto widoki rozpościerały się gdy przechodziłem po tym szczątkowym nasypie.
Załącznik 34226 Załącznik 34227 Załącznik 34228
Z radością powitałem znane zabudowania w Łupkowie...
Załącznik 34229
... i pod resztkami pomnika z 1915 r. zakończyłem swoje rozpoznanie:-).
Załącznik 34230