Po krótkiej wycieczce zostawiliśmy wioskę, jej klub, bibliotekę i zamknięty sklep i pojechaliśmy do Łumszorów. Jak było napisane wcześniej z Łumszorów stromą ale wygodną drogą leśną zdobyliśmy Małą Holicę. Połoninka na szczycie niewielka,
ale piękna
Widoki i na polskie Bieszczady
i, co zrozumiałe, na sąsiednie szczyty
Po kliknięciu większa wersja.
Warto było się trudzić
Posiedzieliśmy chwilę na połoninie, odpoczęliśmy, przedyskutowaliśmy dalsze plany i odszukaliśmy drogę, która wyprowadziła nas na górę. Idąc nią dalej zeszliśmy do doliny potoku oddzielającego Małą Holicę od jej większej siostry, Lutańskiej Holicy. I gdzieś tam, na niewielkiej polance, rozbiliśmy obóz.
Czterech panów B.
Wieś Liuta a grzbiet Stynka (dalej przechodzi w Syhlovatyi a ten z kolei w Ostrą Horę).
Czterech panów B.
Rankiem, jak się tylko zebraliśmy, wróciliśmy kilkaset metrów do wypatrzonej wcześniej drogi idącej w odpowiednim kierunku (to ta w prawo na zdjęciu poniżej).
I, szczęśliwie, ta droga pewnie przeprowadziła nas przez sporą część podejścia na Lutańską Holicę.
Nie do końca jednak. Urwała się w połowie stoku a jaj końca pilnował przyczajony-tygrys-ukryty-smok
Jak się później okazało przywiózł tu zbieraczy borówek, którzy wydeptali dla nas wygodną ścieżkę na boczny język połoniny.
Im wyżej połoniną tym ścieżka była mniej widoczna, ale nie miało to większego znaczenia. Byliśmy już tak wysoko, że mogliśmy oglądać nasze odkrycia z dnia poprzedniego.
Jeszcze przed południem zameldowaliśmy się na szczycie drugiej z Holic, tym razem Lutańskiej.
Czterech panów B.
Po burzliwej dyskusji doszliśmy do wniosku, że mamy czasu albo akurat tyle aby natychmiast biec w kierunku Równej, przenocować gdzieś na podejściu a potem wcześnie rano zdobyć szczyt i natychmiast zasuwać do Łumszorów. Więc albo biec na Równą albo... nie Wybraliśmy "nie" i do samego wieczora siedzieliśmy pod szczytem Lutańskiej podziwiając najpierw gruzawiki zwożące zbieraczy borówek do wsi a potem już tylko widoki...
I przy okazji tego jakże optymistycznego akcentu ogłaszam przerwę w relacji - przynajmniej w moim wykonaniu. Na tydzień mniej więcej.
Czterech panów B.
doszliśmy do wniosku że spróbujemy ustanowić nowy rekord POŁONIN w nic-nierobieniu.
Najpierw zrzuciliśmy ciężkie plecaki w trawy, przyglądając się co to takiego kwitnie o tej porze roku na połoninach
.. no tak , już to widzieliśmy, ale teraz trzeba przypomnieć sobie jak to się nazywa ?
.
.
Przyjęliśmy optymalną pozycję dla nic-nierobienia
.
.
Gdzieś w oddali zwrócił naszą uwagę dziwny obiekt na kresce horyzontu
.
.
Obiekt był nieruchomy, więc nie zagrażał naszym pozycjom w trawie.
A propos trawy na połoninach, jakże łagodnie kołysze myśli leżących pośród niej ?
.
.
Lubię tą błogość , ciszę i wspomnienia wczorajszej wędrówki, więc odwracam się aby za załomem skalnym zobaczyć naszą wczorajszą górkę.
Tak, to jest Mała Holica , która wycisnęła wczoraj z nas trochę potu.
.
.
Piszę naszą mając na myśli Małą Holicę , dlaczego ?
.. bo przed wyjazdem wertowałem przewodniki tudzież internetowe annały w poszukiwaniu informacji o Małej Holicy.
Bezskutecznie. Wychodzi na to że żaden turysta jeszcze się tam nie zapuścił..
My już przekonaliśmy osobiście , że da radę a miejscowa ludność potrafi tam nawet wjechać wojennymi maszynami.
Nasza pozycja odkrywców wobec tych faktów , została osłabiona.
ale cieszymy się chwilą,
Przed naszymi oczami Pasmo Pikuja , z Ostrą Horą wychodzącą przed szereg, a na prawo rozlała Połonina Równa w resztkami tuin sowieckiego imperium
Bardziej pociąga wzrok dolina przebijającej się rzeczki Lutanka , która kieruje swoje wody w stronę Czernogołowy
.
.
Leżąc wśród traw widzimy w dolinie rozłożoną dużą wieś Luta a poza tym tylko dzikie , nie spacyfikowane przez człowieka pasma ukraińskich Bieszczadów.
.
.
Gdzieś na horyzoncie rysują się granie Halicza, Tarnicy, Caryńskiej , Wetlińskiej Rawki i bardziej na południe Wyhorlatu
... ale my cieszymy się że jesteśmy TU a nie TAM!
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 21-08-2019 o 20:16
Cieszymy się i oglądamy. Nadciągają chmury, ale słonce to tu...
to tam przebija się przez szwy coraz bardziej zwartej powłoki.
Nigdzie nie trzeba łazić, wystarczy siedzieć i patrzeć przed siebie.
Rankiem kolejnego dnia chmury i tumany atakują ze zdwojoną siłą.
Ostra Hora opiera się długo,
Po kliknięciu duża wersja.
ale w końcu i ona ulega.
Po kliknięciu duża wersja.
Wtedy i my ruszamy we mgłę.
Czterech panów B.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki