Jeśli na pewno nie zaszkodzi, to jest trochę większa. Opisane przeze mnie nazwy szczytów są pour discussion;-)
Po wniesieniu poprawek i uzupełnień obrazek będzie oczywiście zmieniony.
http://ciekawe.tematy.net/2019/pikuj/pasmo_5000.jpg
Jeśli na pewno nie zaszkodzi, to jest trochę większa. Opisane przeze mnie nazwy szczytów są pour discussion;-)
Po wniesieniu poprawek i uzupełnień obrazek będzie oczywiście zmieniony.
http://ciekawe.tematy.net/2019/pikuj/pasmo_5000.jpg
No, teraz to można pozgadywać
Zaryzykowałbym tak:
14) Wysoki Menczył
15) Sokoliwka
Oba na grzbiecie Velyka Hranka schodzącym z Pikuja na południe a potem zakręcającym na wschód.
Pod 16) nie widzę nic
Czterech panów B.
Pozgadywane nazwy zostały dodane. Można nadal coś dodawać albo zmieniać. A akcja toczy się dalej.
Zachód słońca nad naszą przełęczą.
Nazajutrz wstajemy przed wschodem słońca.
Śniadanie przy źródle i uzupełnienie zapasów wody.
Plecaki spakowane, ruszamy.
Nie poszliśmy trawersem-ścieżką-szlakiem, tylko grzbietem na Munczel. Na podejściu była ścieżeczka a przy schodzeniu zaczęło się;-)
Grzbiet porośnięty był kłującymi jałowcami, splątanymi dodatkowo pędami jeżyn. Przyjemność przejścia porównywalna z gorgańską kosodrzewiną.
Każde krzaki kiedyś się kończą. Potem były polany i lasy a w końcu widokowe zejście do wsi Tichyj.
Ta załoga jedzie na sianokosy.
A do naszej załogi przyłączył się kolejny wędrowiec.
Po chwili rozmowy poszedł jednak drogą w swoją stronę.
My wleźliśmy do potoku, trochę się ochłodzić.
Z Tichego podchodzimy pod grzbiet Hrebiń.
Rzut oka za siebie na wieś.
Z przeciwka jadą panny na koniach pod kierownictwem instruktora. Sporo leśnych dróg w tej okolicy zostało przygotowanych do turystyki
konnej (uprzątnięte wiatrołomy, wycięte krzaki).
Schodzimy do wsi Husnyj. Schodzimy przez łąki, bo nie znaleźliśmy zaznaczonej na mapie drogi. Kąpiel w potoku - zaraz pójdziemy do magazinu, trzeba jakoś wyglądać;-) O magazinie mówimy już od rana - co to sobie zjemy i wypijemy.
Na razie jakoś tu pusto, ale życie wsi koncentruje się zazwyczaj w okolicy cerkwi, schodzimy na dół.
Spotykamy pierwszego mieszkańca. To 7-letni chłopiec. Pytamy, gdzie tu jest magazin. U nas niet magazina - odpowiada bez zastanowienia.
Koło cerkwi też nie ma magazina. Nic innego też nie ma.
Zapasy jedzenia mamy do końca wędrówki a wody w potoku jeszcze nie brakuje. W starym sadzie robimy obiad. Tu spotykamy drugiego mieszkańca, tym razem dorosłego. Potwierdza, że nie ma tu sklepu.
We wsi mieszka ok. 20 osób, trochę za mało, by się sklep utrzymał. Młodzi wyjechali do miast, starzy przenieśli się tutaj.
Na bramie cmentarza wisi stara kłódka. Klucz nie jest potrzebny.
Po obiedzie ruszamy w stronę grzbietu. Drogą prowadzi niebieski szlak.
Chwilami nie ma drogi ani szlaku.
Mamy wyjść dzisiaj na główny grzbiet Karpat.
Nie będziemy jednak spać byle gdzie na tym grzbiecie. Podchodzimy na Drohobycki Kamień i robimy biwak pod szczytową skałką.
Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 09-09-2020 o 08:30 Powód: literówka, poprawka na prośbę*autora
Następnego dnia rano czekamy na wschód słońca.
Właśnie zaczyna wschodzić.
A teraz wschodzi bardziej.
Śniadanie na szczycie.
Biwak pod szczytem.
Ruszamy na Starostynę. Pod lasem budzi się grupa turystów z Kijowa.
Wczorajsza kolacja i dzisiejsze śniadanie wyczerpały nasze zapasy wody. Trzeba zatankować pod Starostyną. Źródło jest w pobliżu obozu kijowskich turystów. Jeden z nich proponuje zaprowadzenie do wodopoju. Z pełnymi butelkami idziemy dalej. Spojrzenie do tyłu, na Drohobycki Kamień.
Różne są sposoby dojazdu na połoniny przez ludzi zbierających jagody. Ten jest chyba najbardziej ekologiczny.
Jeździec nie tylko nie unika aparatu, proponuje nawet jakieś ciekawsze ujęcie;-)
Ten środek transportu (też na jagody) był mniej przyjemny dla otoczenia. W tle Ostra Góra.
Przyjemnie jest mieć wokół góry, góry i góry a w uszach szum karpackiego wiatru.
Zbliżenie pokazuje, że teraz ludzie preferują inne przyjemności.
Grzbietem przebiega czerwony szlak.
Zejście z Listkowani.
Przełęcz Ruski Put.
Na Wielkim Wierchu. Na ostatnim planie Pikuj.
Między Wielkim a Ostrym Wierchem schodzimy trawersem po północnym zboczu by uzupełnić zapasy wody. Do Pikuja już jej nie spotkamy.
Przy źródle przychodzi do nas kobieta zbierająca jagody. Też jej się woda skończyła. Ma kłopoty z chodzeniem a na połoniny przyjechała małym traktorem. Piotr pobiera lekcję obsługi grzebienia do jagód.
Między Wielkim Wierchem a Ostrym Wierchem są dwa wydajne źródła. Można przyganiać tu bydło na wypas. W tle Osty Wierch.
To samo miejsce. Dumni zdobywcy Pikuja dwoma samochodami z polskimi flagami wracają do domu. W tle Wielki Wierch.
Do Pikuja już tylko kawałeczek - ostatnie cztery górki bez forsownych podejść. Może się uda.
Nie udało się. Osaczają nas od północy ...
... i od południa.
Przygotowujemy się do wodowania.
Wodowanie było dla nas łaskawe. Przyszło, popadało, pobłyskało, pohuczało i odeszło. Nie czekając, aż całkiem przestanie padać, w ostatnich kroplach deszczu ruszamy dalej.
Przed zmierzchem docieramy na przełączkę pod Pikujem, gdzie będzie ostatni biwak.
Na Pikuj wychodzimy dwa razy: wieczorem, na zachód słońca ...
... i rano, na wschód słońca.
Pod Pikujem i na Pikuju spotkaliśmy Pawła, który już się ujawnił i Marcina, który wyniósł tu drona. Czekamy, aż się ujawni;-)
Nasza załoga w komplecie.
Ostatnie widoki z wysoka.
Schodzimy na przełęcz do namiotów.
Ostatnie śniadanie.
Kilka zdań ode mnie.
Dwa "polskie" auta i ich załogi do Pikuja nie dotarły. Spotkałem ich dwa razy Najpierw spędziłem u nich w gościnie sporo czasu a potem spotkałem ich podczas powrotu. Awaria auta im to uniemożliwiła.
Myślę też, że mieliście dużo szczęścia. Ulewa pod Pikujem ( z burzą) była dosyć intensywna. Mi i wspomnianemu wcześniej Marcinowi z synem udało się ją przetrwać "na sucho" w namiocie. Rozłożyliśmy je tuż przed burzą i ulewą nad nami.
Zastanawiam się też, zresztą wspominałem o tym podczas rozmowy, czy była by ewentualna możliwość dojazdu autem do wsi Gusnyj i stamtąd rozpoczęcie przygody z Pikujem. Rok temu forumowicze mi to odradzali ale ja jakiś taki głupio uparty jestem. Wtedy można wyjść prosto na Drohobycki Kamień a i powrót z Pikuja z buta lub jakimś tam stopem zachodnią stroną pasma wydaje się mimo wszystko możliwy. Wiem, ze ta droga jest tam fatalna. Ale czy aż tak, że nie da się przejechać autem z wyższym zawieszeniem? Gdzieś w necie widziałem zdjęcia z rowerowej wyprawy tą drogą.
Dojedzie się bez problemu, nawet nie całkiem wysokim autem. Z Użoka jedziemy drogą T0722 na Zdeniową (Żdenijewo, Жденієво) i po niecałych 5 km w lewo, w ślepą drogę do wsi.
Jechałem tam rowerem 8 lat temu http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post121170, obecnie droga jest znacznie lepsza. W tym roku spotkaliśmy tam osobowe Berlingo, w którym jechało 5 osób.
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki