Dopóki wilki trzymają się z daleka od mojej kotki Sabinki, z którą jeżdżę w Bieszczady, nic przeciwko nim nie mam.
Ale ostrzegam - są bardzo groźne dla psów domowych. W 2002 r. wilki skonsumowały jamnika Bąbla, a w 2003 r. wilczurkę Kię - niezwykle sympatyczne pieski gospodarzy, u których corocznie się zatrzymuję (Sękowiec).
Aby nie odgryzły Bossa (Boss to wielki mieszaniec owczarka podhalańskiego) z łańcucha, leśniczy dodatkowo ogrodził teren wokół psiej budy płotem.
Uważam, że co parę, parenaście lat przydałby się jakiś określony odstrzał wilków w Bieszczadach. Zwierzęta te, nie niepokojone przez naturalnego (na przestrzeni wieków) ich wroga, czyli człowieka, po prostu nadmiernie się rozmnożą. Poczynią szkody w zwierzostanie leśnym, wyjedzą nieliczne wsiowe pieski, a na koniec spałaszują rumaka spod T.B. w czasie konnej jazdy. T.B. wyjedzie na koniu, a wróci na jakimś basiorze lub waderze (jak baron Muenchausen).
Pozdrawiam
Zakładki