Jak wspominałem, coś mi zalało aparat (może deszcz), ale znalazłem zdjęcia z tego kawałka grani Świdowca z 2012 roku. Pogoda była wtedy identyczna, skład ekipy też dwuosobowy, tylko sposób poruszania się inny. I wtedy i teraz byliśmy dość skutecznie przemoczeni. Zazdrościłem trochę tym wędrowcom, którzy idą całymi godzinami i całymi dniami w ulewie, wietrze i po trawach, mając sucho w butach oraz nieprzemoczoną odzież. A przynajmniej tak opowiadają.



Wtedy też planowaliśmy nocleg nad jednym z jeziorek, ale sił nie starczyło i polegliśmy na pierwszym miejscu pod grzbietem, gdzie dało się postawić namiocik. Bartlomeo cytował sentencję Leszka Cichego o namiocie i śpiworze. Stwarzają one najcieplejsze miejsce w okolicy, jeśli śpiwór i sypialnia namiotu są suche. I jeśli z plecaka można dodatkowo wyjąć suchą koszulę, skarpety i gacie



Jeziorko Geriszaska na niektórych mapach nosi nazwę Dogiaska albo jeszcze inną. Z orientacją w mgle bez urządzeń pomocniczych rzeczywiście byłby kłopot. Ze szczytu Geriszarski (Geriszaskiej?) ja ruszyłem w stronę urwiska, którym do jeziorka na pewno trafiło by się szybciej, ale niekoniecznie będąc żywym;-) Zastosowaliśmy jednak wariant bartolomoe'wy - drogę właściwą, cztery razy dłuższą, ale za to umiarkowanie stromą.
W kotle na jeziorkiem rzeczywiście wiatr się uspokoił i deszcz przestał lać. Chmurka podniosła się do góry i mogliśmy zobaczyć (początkowo niewidoczne) nasze jeziorko.
Przypomniałem sobie takie powiedzenie fotografów, że najlepszy aparat to jest ten, który człowiek ma przy sobie i użyje go w stosownej chwili. No i od tego popołudnia przeprosiłem się z moim telefonem, który również robi zdjęcia;-)