Pierwszy raz jestem w Hramitnym, ciekawie się rozglądam, ale w sumie... no dolina jak dolina, widać że trochę zapomniana przez ludzi i cywilizację. Po przejściu mniej więcej połowy skręcamy w boczną dolinę i podchodzimy mało uczęszczanym grzbietem, nieoczywistym, z nadzieją na znalezienie dziś pod wieczór chatki na nocleg. Załącznik 46410

Po około godzinie wychodzimy na kolejne "przejaśnienie" polanę - na grzbiecie Komarnicznyj. Widzę jakąś chatę, trawa jest już pokryta śniegiem. W sumie nie wiemy co to za miejsce, ale zaczyna szczekać pies, a następnie dostrzegam ślady zwierząt na śniegu. Wyglądamy zza płotu a tam parę krów oraz dwa konie. Nie za bardzo wiemy jak obejść w sumie dość spore gospodarstwo więc kieruję się z kolegami do środka, pod chatę. Zagaduję starszą panią która wyszła z chaty sprawdzić powód szczekania psów. Witam się, dopytuję jak trafić dalej w kierunku głównego grzbietu Hryniaw, wymawiam nazwy połonin.
Pani woła męża, zaczynamy rozmawiać, tłumaczy nam drogę. Po czym następuje pytanie: "A może na kawę wejdziecie" ?