Ruszamy w teren, cali uchachani. Chyba pierwszy raz taki po spożyciu chodziłem po górach. Jak barłożenie to barłożenie. No ale wiedzieliśmy że za ok 1-1,5h znajdziemy jakąś chatę. Pamiętam odczucie z tamtego popołudnia, że właśnie po taki stan folklorystyczny przyjechaliśmy i jest super. Idziemy przez las 2kilometry, wychodzimy na połoninkę i zaczynamy w szarówce szukać miejscówki. Napotykamy jeszcze kapliczkę, zapalamy świeczkę..
Wreszcie znajdujemy super chatę jednoizbową nowego typu, ogrodzoną płotem. Wchodzimy, jest jeszcze przedsionek i w środku piec, garnki, stół, trzy łóżka!!! Jesteśmy "w domu". Mamy tylko stresa, bo jest tak ładnie że przez caly wieczór żartujemy "Zaraz wpadnie Wasyl i każe nam pić ze sobą" :) Robimy kolację, spozywamy tez grzybki marynowane które dostaliśmy od Pani Jewdochy i długo siedzimy, rozmawiamy. Rano dopiero dociera do nas w jak pięknym miejscu spaliśmy.. Zaczęła się zima a wschód słońca oraz mroźne powietrze sprawia że ból głowy szybko przechodzi :)
Idę swoją opowieścią w kierunku Coshoo... Coshoo idzie w moim kierunku, ciekawe czy spotkamy się? Czy przetną się nasze ścieżki na tym "końcu geografii" ?
DSCN0090.jpgDSCN0098.jpgDSCN0102.jpgDSCN0111.jpgDSCN0122.jpgDSCN0129.jpgDSCN0155.jpgDSCN0164.jpgDSCN0165.jpg



Odpowiedz z cytatem
Zakładki