Strona 2 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 23

Wątek: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

  1. #11
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,102

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta


    ...Dopiero po powrocie do domu zacząłem analizować co tam napisane i... chyba na Popie nieświadomie spotkałem forumowego kolegę sir Bazyla... chyba, że to inny Bazyl.


    Ta łazęga ze zdjęcia to nie ja ale

    Ja też tam byłem,
    Bere i tokaje piłem ,
    Po brodzie mi kapało,
    Nic palinki nie zostało

    Szkoda, że się nie rozpoznaliśmy, choć ja przedstawiałem się imieniem własnym vel Bazyl ale nikt nie przedstawił się jako Coshoo!
    Ależ ten świat jest mały - trafić na siebie na takim szczycie! Do zobaczenia zatem gdzieś na karpackich bezkresach!
    Miodzio te Twoje zdjęcia - czekam na więcej i pozdrawiam
    nie inny Bazyl
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  2. #12
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Cytat Zamieszczone przez sir Bazyl Zobacz posta
    Ależ ten świat jest mały - trafić na siebie na takim szczycie!
    Ano jakiś mały, tego samego dnia i o tej samej porze, tak daleko od Polski.

    Dzień 3 - wtorek - 24 września

    O świcie obudził mnie jakiś trzask, samoczynnie sobie strzelił aluminiowy stelaż w namiocie, hmmm. Póki co idę połazić po okolicy. 10 metrów od namiotu mamy fajny punkt widokowy.
    Stoh (1650m) o poranku. łatwo się domyślić skąd nazwa góry.



    Nie może zabraknąć czarnohorskiego Popa Ivana który nas prześladuje od początku wyprawy.



    Nasze namioty + tarp w karzaczorach.



    Spod namiotów mamy ładny widok na Farcaul.



    Zbieramy się w dalszą drogę, cel na najbliższe godziny to dojść do Stoha.



    Już prawie...



    Pod Stohem znajduje się posterunek straży granicznej i nowy okręg, pokazujemy paszporty i rejestrują nas w swoich systemach. Zostawiamy plecaki i idziemy na lekko na Stoha. Przed II ww. był tu trójstyk granic Polska-Czechosłowacja-Rumunia. Pogoda dopisuje, widoki na każdą stronę piękne.



    Na szczycie ostał się stary solidny granitowy tripleks, stare godła i napisy oczywiście skute.



    Wracamy do strażnicy po plecaki i wkraczamy w Góry Czywczyńskie. O ile dotychczasową trasą biegł szlak turystyczny i jakiś tam ruch turystyczny jest, to w Czywczyny już zbyt wielu ludzi się nie zapuszcza. Bezludzie bez spektakularnych szczytów, daleko do cywilizacji, rozległych połonin za to nie brakuje.



    Graniczne "Oko Saurona" na tle Popa Ivana Czarnohorskiego.



    Coraz lepiej widać "pieczarki" czyli dawną bazę radarową ZSRR tzw. "Pamir" na górze Tomnatyk.



    Wędrówka sistiemą, w mniejszej lub większej ruinie, druty kolczaste w większości walają się już po ziemi, czasami jeszcze droga graniczna zaorana.



    Powoli dzień się kończy. Z daleka, na bocznym ramieniu połoniny Ledeskul upatrzyliśmy staje pasterskie. mamy nadzieję na nocleg pod dachem. Niestety po dojściu staja okazuje się w ruinie. Pasterstwo po tej stronie granicy najwidoczniej zamiera, po rumuńskiej stronie widać wiele eleganckich staji. Trzeba spać pod namiotami.



    Wieczorem udaje się nawiązać kontakt z szóstym członkiem wyprawy, który gdzieś nas tam goni. Okazuje się, że jest jakieś 10 km za nami i ma zamiar nas dopaść na tym biwaku. Dajemy namiary gdzie obozujemy. Mamy dobry widok na grzbiet graniczny i po zmroku wypatrujemy jakichkolwiek świateł. W końcu wiele kilometrów od nas pojawia się światełko czołówki. Odpowiadamy dyskoteką podniebną. Kontakt został nawiązany. Pogranicznicy pewnie się pukali po głowach. Ostatnie kilka kilometrów podwiózł go patrol straży, jeszcze kawałek w boczne ramię i po 22.00 ekipa jest w komplecie. Zrobił w dwa dni to co my zrobiliśmy w trzy dni choć szliśmy od rana do wieczora. Pierwszy raz łazi z ciężkim plecakiem, sporo sprzętu ma "z Biedronki". W Diłowem był o 3.00 w nocy i pobudził strażników w jednostce, żądając wydania "dozwiłu" i od razu po nocy ruszył na szlak w pogoni za nami. Taki tam wariat...
    Czas spać.

    C.D.N.

  3. #13
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2006
    Rodem z
    Poznań/Szczecin
    Postów
    713

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta

    Powoli dzień się kończy. Z daleka, na bocznym ramieniu połoniny Ledeskul upatrzyliśmy staje pasterskie. mamy nadzieję na nocleg pod dachem. Niestety po dojściu staja okazuje się w ruinie. Pasterstwo po tej stronie granicy najwidoczniej zamiera, po rumuńskiej stronie widać wiele eleganckich staji. Trzeba spać pod namiotami.
    Coshoo, czy to to miejsce na Ladeskule?

    https://www.google.com/maps/place/Wi...2!4d24.8196945
    "There is no such thing like too much snow" - Doug Coombs

  4. #14
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Cytat Zamieszczone przez Petefijalkowski Zobacz posta
    Coshoo, czy to to miejsce na Ladeskule?
    Tak.

  5. #15
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Dzień 4 - środa - 25 września

    Piękno górskiego poranku...



    Z kopulastego domku widok oczywiście na Popa Ivana z dawnym obserwatorium.





    Pogoda stopniowo się pogarsza. Ruszamy dalej, zbliżamy się do najwyższej góry Gór Czywczyńskich czyli Czywczyna (1769 m). Po lewej na zdjęciu.



    Ale zanim się do niego zbliżymy musimy jeszcze przeskoczyć Wielką Budyjowską (1678 m).



    Przed podejściem mija nas samochód ciężarowy załadowany na pace ludźmi. Z oddali podziwiamy jak wspina się z mozołem na górę. Nie chciałbym w nim siedzieć.



    Wielka Budyjowska zdobyta, widoki za siebie na grzbiet graniczny.



    Zaczyna popadywać z nieba. Po rumuńskiej stronie pomimo chmur, niezłe widoki na Pietrosa Budyjowskiego.



    Czywczyn coraz Bliżej...



    Chronimy się przed deszczem w zrujnowanej staji. Część ekipy idzie na lekko zdobyć Czywczyn, ja odpuszczam, z innym członkiem ekipy rozpalamy mini ognisko i pitrasimy strawę.





    Pogoda się stabilizuje, czyli pochmurno z deszczem.



    Przy kontroli pograniczników pytamy o staje w dobrym stanie w pobliżu. Dostajemy pewne wskazówki. Odnajdujemy wskazany budynek na połoninie Brusny, wygląda na ruinę, ale nie jest całkiem tak źle. Część jest zawalona, ale jedno pomieszczenie jest w dobrym stanie, akurat na naszą szóstkę. Widać, że staja jest użytkowana przez turystów. Sterty desek z zawalonej części schowane pod zadaszenie, świeczki i itp.



    Wieczorna kuchnia na zewnątrz.



    Wkrótce mocny deszcz wygania nas do środka. Będzie padać przez całą noc, oby jutro było lepiej.



    C.D.N.

  6. #16
    Forumowicz Roku 2016
    Kronikarz Roku 2016
    Forumowicz Roku 2014
    Forumowicz Roku 2013
    Ekspert Roku 2012
    Awatar Wojtek Pysz
    Na forum od
    02.2008
    Rodem z
    Jarosław
    Postów
    2,441

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Cytat Zamieszczone przez coshoo Zobacz posta
    Przy kontroli pograniczników pytamy o staje w dobrym stanie w pobliżu. Dostajemy pewne wskazówki.
    Jakoś mieliście szczęście do pograniczników. Jeden "puścił" na Stoha, może nawet plecaków popilnował. Drugi drogę do hotelu wskazał.

    Gdy szliśmy prawie tym samym odcinkiem granicy, tylko w przeciwną stronę, pierwszy żołnierz wygonił nas z granicy, choć mieliśmy stosowne papiery. Twierdził, że owszem, możemy tędy iść, ale dolną drogą, poniżej słupów "sistiemy". Mówił do dość groźnie i niedwuznacznie poruszał niesionym kałasznikowem. Był bardzo młody i niewysoki. Ręce i wargi miał czarne od jagód. Bardzo chciał być bardzo ważny.

    Drugiego żołnierza spotkaliśmy w wartowni pod Stohem. Był młody i w trampkach. Sprawdził zgłoszenie i paszporty, chyba nawet gdzieś telefonował. Potem ostrzegł, że mamy iść w prawo, w stronę Pop Iwana - w żadnym wypadku w lewo, w stronę granicy. Cóż, oni byli tu gospodarzami ...

  7. #17
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Przez te kilka dni tylko dwa razy pokazaliśmy paszporty, z reguły tylko przywitanie i skąd-dokąd. Luźno i sympatycznie. Sądzę, że ta urzędnicza napinka z roku na rok będzie słabnąć.

  8. #18
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Dzień 5 - czwartek - 26 września

    Nastaje kolejny dzień. Mokro, wilgotno i mgliście, ale nie pada.



    Wyruszamy dalej. Rzut okiem za siebie na połoninę na której spaliśmy.



    Mgliste i pochmurne góry też mają swój urok.





    Na przełęczy Łostuńskiej stajemy na popas przy wodzie i wartowni pograniczników. Po chwili pojawia się strażnik, pyta o papiery, skąd-dokąd oraz czy mamy goriłkę i chleb. Mówimy, że idziemy z daleka i goriłki niet, chleb też już końcówka. Strażnik znika i powraca z bochenkiem chleba który nam wręcza. My się podzieliliśmy czym mogliśmy i dodatkowo zostajemy obdarowani kawałkiem "seła". Trzeba było oczywiście zjeść po kanapce.





    Trzeba iść dalej...



    "Pieczarki" coraz częściej się pokazują w oddali.



    Charakter pasma powoli się zmienia, wysokość rośnie, zbocza łagodnieją, las zastępuje kosówka. Miejscami ciężko by było powiedzieć czy to góry choć jesteśmy na wysokości ~1700 m.
    Skałki na Komanowej, przypominały mi orła.



    Zbliżamy się do krańca przedwojennej RP. Ostatnią górą w naszych granicach była Hnitessa (1769 m). Zapewne poza Polakami mało kogo interesuje ta góra pokryta kosówką i leżąca na uboczu. W trzyosobowym składzie idziemy na lekko zdobyć tego pagóra. Ścieżyna niewielka, z nieba kapie, mgły dookoła...



    Szkoda, że nie ma widoków.



    Wracamy do plecaków i reszty załogi, dzień się powoli kończy, trzeba szukać miejsca na nocleg. Mamy zamiar spenetrować pewną połoninę pod Hnitessą, powinna tam być staja. Miejsce okazuje się zniszczone i opuszczone dawno temu. Postanawiamy zejść do doliny Perkałaby.



    Robi się ciemno, żeby nie było zbyt nudno zaczyna mocniej padać deszcz.



    Wiemy, że gdzieś tu w dole będziemy mijać strażnicę pograniczników. Prawie żeśmy ją minęli gdy światła latarki i komendy nas zatrzymały. Chwila postoju pod bramą i pozwalają wejść na teren jednostki. Spotykamy pogranicznika który kilka godzin wcześniej nas kontrolował więc żadnych dodatkowych papierologii nie ma, tylko pytanie gdzie idziemy i będziemy spać. Odpowiadamy, że chcemy w namiotach więc pokazują nam łąkę poza ogrodzeniem jednostki. W strugach deszczu i po ciemku kończy się nasza dzisiejsza wędrówka. Gotowanie w namiocie i czas spać.

    C.D.N.
    Ostatnio edytowane przez coshoo ; 14-10-2019 o 18:44

  9. #19
    Bieszczadnik Awatar komisaRz von Ryba
    Na forum od
    05.2008
    Rodem z
    dziki wschód
    Postów
    1,164

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    świetna relacja, czekam na cdn

  10. #20
    Kronikarz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2015
    Awatar coshoo
    Na forum od
    09.2004
    Postów
    690

    Domyślnie Odp: Pograniczem ukraińsko-rumuńskim.

    Dzień 6 - piątek - 27 września

    Rankiem można obejrzeć gdzież to my śpimy. Wzdłuż potoku nad którym spaliśmy biegła dawna granica RP.



    Mamy dzisiaj przed sobą długi dzień marszu, a konsultacje ze strażnikami dalszej naszej drogi tego nie ułatwiają. Nie pozwolono nam przeskoczyć do sąsiedniej doliny najkrótszą drogą, biegnie ona za sistiemą, ale od granicy daleko. Musimy nadrabiać drogi przez ponad 1400 metrowe pasmo Czarnego Diłu.



    Po drodze wiele wąsatych drzew...



    Przeskoczyliśmy pasmo i schodzimy do doliny Saraty. Sarata to wioska na końcu świata. Większość domostw jest opuszczona, ale kilka jeszcze jest zamieszkanych.



    Dolina Saraty, górami ponad łąkami leci granica.



    W centrum oczywiście świątynia.



    Drzewa liściaste przypominają, że to już jesień.



    Centrum coraz bliżej...



    Wiejska krzyżówka. W czasach świetności był tu sklep, może i marszrutki dojeżdżały.



    Domostwa pootwierane, można sobie pozaglądać.



    Urokliwa dolina na krańcach Białego Czeremoszu.



    Zamieszkane domostwo przyklejone do zasieków sistiemy.



    Grzbiet Czarnego Diłu, przez który przechodziliśmy. Malownicze urwiska.



    Dalsza droga wiedzie na kolejne pasmo. Tym razem zobaczymy "pieczarki" z bliska, góra Tomnatyk (1565 m) czeka.
    I oto one, obserwowane od wielu dni z daleka, w końcu na wyciągnięcie ręki.



    Już prawie...



    miejsce jest turystycznie zagospodarowane, siadamy sobie przy stołach z widokiem na okolicę i magiczne kule, czas coś wrzucić na ruszt.



    Pojawiają się dwa auta terenowe, pasażerowie zajmują sąsiedni stolik. Mamy dużego ładnego prawdziwka z którym nie bardzo co mamy zrobić więc dajemy go sąsiadom. W odwecie częstują nas winem, sełem i innymi przysmakami. Jest wesoło i sympatycznie.



    Mamy jeszcze kawał drogi do przejścia a jest już późno. Drogowskaz turystyczny pociesza nas że jedyne 6h marszu. Czas się zbierać.
    Rzut okiem na zdobyty Tomnatyk i bacówkę na stoku.



    Zanim stracimy wysokość, możemy podziwiać odsłaniające się Góry Rodniańskie z majestatycznym Ineu (2279 m).



    Wkrótce zapada zmrok i pozostaje monotonny marsz wzdłuż sistiemy.



    Przed 23.00 docieramy do celu czyli wioski Szepit. 30 km nie licząc przewyższeń w nogach, mam dość. Rano o 5.00 mamy marszrutkę więc snu nie za wiele. Rozbijamy namioty w centrum wsi i trzeba chwilę odpocząć.



    I tak kończy się nasz wyjazd, w sumie przypadkowych osób zgranych przez internet, w wieku 31-65 lat. Pozostało wydostać się marszrutką do Czerniowców co zajmie nam jedyne 6h (120 km) po wspaniałych i urokliwych ukraińskich autostradach :D. Jeszcze tylko pociągiem do Lwowa, nocleg, i wczesnym przedpołudniem już po polskiej stronie.
    Zabrakło dodatkowego 1-2 dnia na tę trasę, żeby można nieco spokojniej ją pokonać, bez języka na brodzie. Przeszliśmy 126 km, do tego 4700 m do góry i 4200 m w dół.

    KONIEC

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Rumuńskie Karpaty w lipcu - ktoś chętny?
    Przez Arni w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 23-06-2017, 12:50
  2. Rumuńskie Karpaty panoramicznie
    Przez bartolomeo w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 26-08-2013, 10:02
  3. Turystyka na pograniczu polsko-ukraińskim
    Przez Dzikie Dzieci w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 44
    Ostatni post / autor: 24-03-2011, 18:13
  4. X Spotkanie Rumuńskie
    Przez kobieta_bieszczadzka w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 18-11-2010, 21:40
  5. Zubeńsko, potrzebne materiały
    Przez janusz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 21-06-2004, 09:34

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •