No niekoniecznie, bo jak przecież dobrze Ci wiadomo dosyć obszernie m. in. o historii styku trzech granic w źródliskowych obszarach Czarnego i Białego Czeremoszu traktują właśnie Olszański i Rymarowicz w rozdziale pt. „Tędy przez stulecia biegła granica Rzeczypospolitej” (s. 108 – 110 przywoływanego tu dziełka), tak więc umieszczenie w książce ich autorstwa podobnej mapki byłoby logiczne i uzasadnione.
Zgadza się, miałem przed oczami wznowienie z 1938 roku, którego nie mógł widzieć przed i w trakcie wyprawy Studziński.
Na forum internetowym obowiązują jednak trochę luźniejsze zasady niż w publikacji naukowej (które każą tam zwyczajowo za pierwszym razem wymienić autora z imienia i nazwiska, dopiero potem zezwalając na posługiwanie się samym nazwiskiem bądź nazwiskiem i pierwsza literą imienia) – dlatego, aby nie powtarzać cały czas „autor”, bądź „Studziński” pozwoliłem sobie na użycie nieco bardziej familiarnej formy „pan Tadeusz”, która chyba w żaden sposób nie uwłacza jednak ani pamięci, ani godności bohatera analizowanych przez nas wspomnień.
Co do meritum – napisałem tak przychylając się do Twojej koncepcji, iż Studziński zasłyszał owo nietypowe miano Hnitesy z ust Hucułów (i nic nie ma tu do rzeczy regionalne zróżnicowanie dialektologiczne Huculszczyzny, twarda wymowa spółgłosek (brak palatalizacji) jest właściwa dla całego obszaru ukraińskojęzycznego) spuszczających drewno ryzami, ale w sumie nie wiadomo przecież, czy usłyszał tą nazwę w tej formie właśnie od nich. Równie dobrze mógł ją zasłyszeć od mieszkających na Huculszczyźnie Polaków (chociażby od inżyniera Ziemblica ze schroniska pod Pop Iwanem) i wówczas faktycznie brzmiała by ona Hniatysia.
Jeśli dysponował tylko wytartą „setką” WIG to wiele by mogło tu wyjaśniać, jeśli przetarcie znajdowało się akurat w miejscu Palenicy (tego, iż mapa, nawet po jednorazowym, ale intensywnym użyciu jest najczęściej poprzecierana, tego nie muszę chyba nikomu tłumaczyć). Jeśli zaś nie dysponował żadną mapą i pisał tylko „z pamięci” (wątpliwe, choć akurat z pamięci mógł podać właśnie nazwę Gropy) to jak wytłumaczyć dokładnie podany kilometraż, czy precyzyjne umiejscowienie schroniska Baltaguł (aczkolwiek błędne, winno być 47 49’, a nie 47 46’)? Na pewno autor miał zegarek (wspomina o nim w części relacji dotyczącej nocy spędzonej pod Smotrecem), pytanie tylko, czy dobrze wyregulowany? Wystarczyło bowiem, że spieszył się on o kilkanaście minut i wówczas cała relacja (z drobną wszak poprawką, o czym niżej) zaczyna trzymać się kupy.
Moim zdaniem więc najbardziej prawdopodobnym jest, iż Studziński dotarł do południowego krańca grzbietu Hnitesy przy słupku nr 55 (z którego to miejsca odwrót nastąpił przed piętnastą) , a potem, już spisując relację (w oryginale w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku?) odczytał nr słupka z mapy. Za tą wersją przemawiałby też fakt braku wzmianki o rumuńskiej „pikiecie” poniżej słupka nr 55, no i przede wszystkim o braku zjazdu w siodło Styniszory i związanego z tym późniejszego żmudnego podejścia z powrotem na grań (co oczywiście można jednak zwalić na karb niepamięci), nie wspominając już o niemożliwości osiągnięcia przed zmrokiem doliny Czarnego Czeremoszu.
Trudno orzec jaką mapą dysponował Studziński przy pisaniu swej relacji (z literatury zaś nasuwa się samo przez się, iż autor posiłkował się „Krótkim przewodnikiem po Huculszczyźnie (...)”, w którym to, jak trafnie zauważyłeś, na s. 70 stoi jak wół, iż na szczycie Hnitesy posadowiony był „graniczy kamień nr 56”. Jeśli zaś posługiwał się dodatkowo „wytartą” (?) setką to, tak jak napisałem już w moim pierwszym poście, ocena prawidłowego położenia słupka nr 56 jest tam utrudniona, ze względu na fakt, iż ostatni, najbardziej na południe wysunięty jej fragment, ów graniczny „cypelek” wykracza poza ramy mapy głównej, stąd brak punktów odniesienia na zewnątrz). Zwrócić jednak należy uwagę na to, że część map, stosujących jako podkład jeszcze niektóre stare austro-węgierskie sztabówki obarczonych było błędem takim mianowicie, iż granica galicyjsko-węgierska osiągała grzbiet wododziałowy dalej na północ, niż w rzeczywistości, a jeszcze dalej, niż posadowiony był późniejszy słupek polsko-rumuńskiej granicy o nr 56 ( o czym pisałem m in. tu: http://forum.bieszczady.info.pl/show...l=1#post167917 ,a co widać bardzo dobrze na tej: http://maps.mapywig.org/m/WIG_maps/s...OWCE)_1937.jpg mapie administracyjnej II RP w skali 1:300000 wyrysowanej na podkładzie mapy austriackiej, gdzie widoczna jest wyraźnie różnica w rysunku przebiegu granic galicyjskiej i polskiej w najdalej na południe wysuniętym ich fragmencie).
Zakładki