Po wyjeździe jak staram się relacjonować co i jak było to mam przeważnie problem z określeniem godzinowym. Że wychodziliśmy ok 7:30-8 to spoko. Ale o której gdzie byliśmy to ciężej. Na szczęście dane sie zapisują w zrobionych zdjęciach :)

Tego pierwszego dnia mieliśmy sporo przewyższenia do zrobienia. Było tego ok 1000m. Z tego m.in. powodu szło nam no, nie za szybko plus zmęczenie po nocnej podróży. Troszkę lawirowaliśmy w rejonie Czufrowej, na podejściu na przełęcz nad Kwadratem. Gdy podchodziliśmy na tę przełęcz mówiłem z troską - kurczę, brakuje nam około jednej godziny, około półtorej godziny... Gdy weszliśmy na przełęcz mocniej dmuchnęło i się zaczęło.. W rejonie Pohanego Misca byliśmy w szarówkę - ok 17:30-17:45. Zachowało się zdjęcie z 18:14 gdy już byliśmy w okolicach zwornika grzbietu.


https://youtu.be/jyO6Wrlq8rA

Żeby oddać z czym musieliśmy się zmagać - ostatnie 4km zrobiliśmy w równe 4h. Huraganowy wiatr który wielokrotnie nas przewracał, ciemność która przyszła ok 18:30 i osłabienie fizyczne. Tak, można powiedzieć że tego wieczoru "kulminowaliśmy" a szczegóły obiecaliśmy sobie że zostaną wśród naszej trójki. Dość powiedzieć że około 1km przed szczytem zostawiliśmy narty bo iść na nich nie byliśmy w stanie wobec takiego wiatru, a przymocowane do plecaka przewracały nas.

Równo o 21 dotarliśmy do obserwatorium i po ogrzaniu się w pomieszczeniu u ratowników poszliśmy spać do tego zimnego pomieszczenia z podestami. JAcyś turyści byli i spali w ciepłym pomieszczeniu z kozą, tym na wprost jak się wchodzi do kulturalnej części, ratownicy u siebie.
Noc w sumie była ok, obawiałem się że będzie tam wilgotno, trochę przewiewnie, ale nie - muszę powiedzieć że te pomieszczenie jest spoko.

Tego wieczoru "starszym" był jakiś ratownik który parokrotnie odradzał nam dalszą wędrówkę i mocno nalegał byśmy schodzili do Szybenego. Dla nas było to nie do przyjęcia, nawet jakbyśmy nie dali rady ukończyć całości to chcieliśmy się zluzować w jednej ze staji pomiędzy Popem a
Stohem. Rano zakomunikowaliśmy swoją decyzję - że idziemy z powrotem po narty i po powrocie i wypiciu herbaty schodzimy w kierunku Waskula i dalej na Szczawnik. W międzyczasie przyszedł jako "Czergowy" Vasyl Fitsak i jako że się znamy i też był świadom że nie jest tak że nie mamy doświadczenia - rozmowa o naszej dalszej wędrówce była inna. Dopytał czy idziemy dalej gdzieś w Marmarosze. Jak się dowiedział że w CZywczyny jak się uda - życzył powiodzenia i poprosił tylko o smsa ze strefy lasu. Tak też zrobiliśmy.

Zdjęcia z poranka: