Ta relacja najprawdopodobniej nie powstałaby gdyby nie to , że jak większość z nas od tygodnia mam sporo wolnego czasu. To po latach podchodów był mój pierwszy wyjazd w góry Ukrainy więc proszę nie spodziewać się sensacji czy jakiś fajerwerków. Relacja będzie raczej nudna a sposób uprawiania turystyki może wzbudzić uśmiech politowania wśród licznych tu weteranów Karpat Wschodnich ale nich tam czas ponury każdy uśmiech ma swoja wartość.


Wkręcił mnie w ten wyjazd mój stały partner górski ,z którym kontakt nawiązała grupa warszawska planujaca grupowy wyjazd z bazą w Pilipcu , na miejscu poruszamy się wynajętymi busami. W sobotnie czerwcowe południe zjeżdżamy pod Lesko tam przesiadka do autokaru i hajda na wschód. Na przejściu w Krościenku miło, łatwo i przyjemnie – po 40 minutach stoimy na parkingu pod stacją paliw. Tu schodzi nam dłużej nasi nowo poznani współtowarzysze zakupują telekarty , wymieniają walute itd. My z kolegą w celach naukowych kupujemy jedynie plecak płynów . Wreszcie ruszamy , mamy lożę na końcu i zaczynamy testy. Mamy 12 różnych piw i musimy je przyporządkować do kategorii – „dobre , może być , w ostateczności”. Praca niełatwa aczkolwiek konieczna tak nas absorbuje , że nagle patrzymy a tu już Wołowiec. Z Wołowcem miałem pewien plan , misterny oczywiście. Pojechałem praktycznie bez map licząc , że zakupię tanio na miejscu. Nic z tych rzeczy-szukaliśmy lecz nie znaleźliśmy. By nie być posadzony o sknerstwo zaoszczędzone na mapach hrywny wydajemy na uzupełnienie plecaka. Dojeżdżamy na miejsce – zakwaterowanie , jeszcze jakaś integracja i lulu.



Dzień 1-szy.
Dzień ubogi w wydarzenia . Po śniadaniu przemarsz do miejscowej dzielnicy hotelowo-usługowej (roboczo nazywamy ją – Krupówki). Zdobycie Gimby krzesłem i przejście połoniną na zachód. Plany mało ambitne określiłbym je jako takie bardziej geriatryczne ale niech tam. Troche ludzi na Gimbie potem im dalej na zachód mniej aż zostajemy sami. Schodzimy do wsi Riczki.


Karp. ws 080.jpgKarp. ws 010.jpgKarp. ws 016.jpgKarp. ws 050.jpgKarp. ws 064.jpgKarp. ws 071.jpg


Pierwszy napotkany tubylec. Ma jakies problemy z błędnikiem bo z trudnością mieści się na drodze.

Karp. ws 088.jpg


Powolna zbiórka pod magazynem , leniwa konsumpcja piwa ,przegląd pojazdów na drodze (niektóre o znacznej pewnie wartości muzealnej). Busem wracamy do pensjonatu. Tu niespodzianka – pokój z kolega mamy dwuosobowy i tradycyjnie rzeczy u nas leżą wszędzie w pozornym nieładzie ale w rzeczywistości każdy fragment odzieży jest w przemyślanym do końca miejscu. Wchodzimy i okazuje się , że ktoś poukładał nam to na półkach. Horror- preferujemy męski podział garderoby na „czyste” i „jeszcze raz będzie” tracimy pół godziny by przywrócić stan poprzedni . Kolejny kwadrans tłumaczymy żonie właściciela , że prosimy ,ba domagamy się niesprzątania w pokoju.
Nasi nawi znajomi preferują spędzanie wieczorów we własnym gronie na terenie pensjonatu. Tak dla odmiany z kolegą wolimy towarzystwo podsklepowe. Idziemy na „Krupówki” a tam popijając niespiesznie browarka obserwujemy licznych tu nowobogackich zadających szyku biżuterią , garderobą i fryzurami.