Chodzenie po górach, to w tym roku zdecydowanie przereklamowana forma spędzania czasu.
Szczególnie w Bieszczadach
Już lepiej znaleźć jakiś spokojny zaułek i poddać się kontemplacji życiowej z całą złożonością problemów wirusowo-politycznych.
Ale gdzie takie spokojne miejsce znaleźć ?
To malutka wioska Čertižné leżąca w Beskidzie Niskim (kilkanaście kilometrów na południe od Jaślisk)
No dobrze, mamy już odpowiednią miejscówkę pozostaje podjąć zadanie logistyczne i opracować sposób dostania się tam.
Okazuje się że stare rozwiązania się sprawdzają w tym roku - kolej, bo w czasie łikendu uruchomiony został pociąg startujący z Rzeszowa wczesnym rankiem czyli ok 6-tej rano , który jak strzała mknie na południe zatrzymując się tylko w Boguchwale i Strzyżowie ... a potem dopiero w Jaśle.
Ta porażająca szybkość sprawiła że już po dwóch godzinach wypluł nas ze swego wnętrza na stacyjce we Wróbliku Szlacheckim.
Czyli dokładnie tam, gdzie zaczynali swą trasę kurierzy przekraczający granicę w czasach II wojny
Oni nie musieli się dusić w maseczkach przez wiele godzin jazdy pociągiem, my wreszcie oddychamy całością
...
......
dziś jedynie odmalowana pobieżnie elewacja przypomina o dawnej świetności zapomnianej stacyjki nikomu nie potrzebnej.
Obok niej powstało żyje nowe i potrzebne ....czyli sklep, w którym dokonujemy ostatnie uzupełnienia.
A potem już hajda do przodu
...
.....
Pełni energii pokonywania kolejnych kilometrów nie zatrzymujemy się przy świątyni której dach zwieńczony jest cebulkami.
Liczymy na to , że pierwszy etap , czyli dotarcie do Rymanowa pozwoli na pierwszy pit-stop
czyli zatankowanie zbiorników w formie lanego piwa.
Jak wiadomo, na pit-stopie liczy się każda sekunda.
Niestety .....
To miasteczko lanego płynu nie oferuje na swoich stacjach o tej porze dnia i roku.
....
Pozostały więc środki zastępcze w postaci kawy z lodami ? albo ciastem ?
Na głównej promenadzie.
.
Zakładki