Bartolomeo wprowadził kiedyś taki swój osobisty zwyczaj, by z każdej wycieczki zaprezentować trzy zdjęcia. Chcąc zamieścić relację zaraz po powrocie, "zmałpuję" jego sposób. Dam cztery zdjęcia, żeby nie było plagiatu. Ale na wędrówce było razem pięć osób, więc coś się być może z tego rozwinie...

Po zejściu z Filipowskiego Wierchu do wsi Havranec zapytaliśmy mamę spacerującą z wózkiem o jakiś sklep w pobliżu.
Najbližší obchod? Kapišova.
Do Kapišovej jest 10 km. Pierwszy dzień będzie bez sklepu.




W Medvediach nie spotkaliśmy niedźwiedzi, ale za to sympatyczny ksiądz prawosławny oprowadził nas po swojej cerkwi oraz opowiedział prawie wszystko o swojej parafii. Łącznie z tym, gdzie tu można zanocować a gdzie coś zjeść i się napić. Z nocowania nie skorzystaliśmy, z pozostałych rzeczy - owszem.




Wycieczkę w Beskid Niski po słowackiej stronie wymyślił don Enrico (na zdjęciu poniżej). Miało być bez namiotów i szlakiem granicznym na wschód. W przeddzień wyjazdu zalecenia się zmieniły: z namiotami i na zachód. Ale też było ciekawie. Nieczęsto ma się okazję piec kiełbasę w zagranicznym lesie, siedząc na środku drogi, której już prawie nie ma na eleganckim krześle, które nie wiadomo skąd się tu wzięło.




Wielką radość sprawia odkryta pod zwalonym pniem stara studnia. Po oczyszczeniu była rano jak nowa.