Czytam od stu lat tylko w pisaniu ostatniom leniwy...
Czytam od stu lat tylko w pisaniu ostatniom leniwy...
Ja od wrzesnia tez testuje AKU, narazie nie narzekam - w zimie poślisk umiarkowany, wybało lepiej w zwyklych zimowych, ale i gorzej także. Dwóch tygodni opadów we wrześniu nie przetrzymały w idealnej suchości, ale jak na taki długi okres czasu, to lekka wilgotność pod wkładką była niewielka. Błoto przykleja się jak cholera, same się nie czyszczą
Zobaczymy co dalej...
pozdrawiam
Aleksandra
A ja akurat dzisiaj pożegnałem się z butami.
Od kilkunastu już lat staram się mieć zawsze 2 pary butów do łażenia po lasach i górach. Jak już pisałem, preferuję takie wojskowo - policyjne, koniecznie produkowane przez fabrykę w Lublinie. Ich wzory są różnie nazywane: antyterrorystyczne, spadochroniarskie, itp. Są to jednak buty faktycznie zamawiane przez jednostki podległe MON i MSWiA, więc jest jakaś gwarancja, że szybko się nie rozlecą.
I rzeczywiście - są raczej trwałe. Częste używanie do nich dobrego impregnatu w tubie (zamiast pasty) sprawia, że stają się naprawdę nieprzemakalne. Można w nich suchą nogą przejść nie tylko po mokrej łące, lecz nawet pochodzić po płytkich strumyczkach, w wodzie do wysokości kostek (buty mają wszyty język). Są jednak śliskie, na ubitym śniegu trzeba bardzo uważać (wczoraj raz fiknąłem).
Te które dziś wystawiłem koło śmietnika, miały chyba ponad 7 lat i były starsze od drugiej pary, używanej przemiennie (3-letniej).
Już od pewnego czasu lewy but zaczął mi się rozwalać w środku, w okolicach kostki. Pękł materiał, przy wkładaniu lub zdejmowaniu buta czułem niewielkie obcieranie.
W tym roku zdążyłem już być na 4 całodniowych wycieczkach po wertepach Puszczy Kampinoskiej. Pamiętny był zwłaszcza dzień 8 stycznia, z pogodą kwietniową (9 st. C, cały dzień słoneczko). Przedostatni odcinek zaplanowanej trasy zachciało się nam iść na skróty. Poleźliśmy przez podmokłą łąkę. Zaczęliśmy brnąć w wodzie coraz bardziej, ale tak, że nie było sensu się już wycofywać (ściana lasu tuż, tuż - kilkadziesiąt metrów !). W końcu woda była już do kolan, machnęliśmy na to ręką i brnęliśmy do przodu. Po wyjściu na skraj lasu zdjęliśmy buty, wylaliśmy z nich wodę i wyżęliśmy skarpety. Nic więcej nie mogliśmy zrobić. Przedarliśmy się potem przez las nad Kanałem Zaborowskim do parkingu w Roztoce. Tam w kiosku gastronomicznym zostawiłem przy ciepłej herbatce żonę i Żabki, a sam - już po ciemku - pomaszerowałem z latarką przez las (czerwonym szlakiem) z Roztoki do Łubca, gdzie w zaprzyjaźnionym gospodarstwie pozostawiłem samochód. Zmieniłem buty (samochód prowadzę zawsze w półbutach) i pojechałem do Roztoki po towarzyszy niedoli. Siedzieli sobie w ciepełku z gołymi stopami, suszyli sobie skarpety i buty przy grzejniku. Zamartwiali się o moją skromną osobę i co chwilę dzwonili do mnie na komórkę. Bezskutecznie, gdyż to przewidziałem i telefon wyłączyłem (nie chciałem być w puszczy dekonspirowany, latarkę też zapalałem tylko co pewien czas). Op... ich trochę, powiedziałem przecież wcześniej, że martwić o mnie mogą się zacząć dopiero za godzinę od wyjścia z Roztoki. A wróciłem po 57 minutach - tyle zajął mi marsz przez las + zmiana butów + dojazd z Łubca do Roztoki.
I chyba ów marsz przez las w mokrych butach nie był dla lewego z nich szczęśliwy. Wczoraj też założyłem te buty na wycieczkę i już przy zakładaniu zauważyłem, że lewy jakoś bardziej mnie obciera. I że obciera nie tylko przy zakładaniu, ale i przy chodzeniu (pomimo grubej skarpety). Zrobiliśmy jakieś 15 km i dorobiłem się małego obtarcia lewej stopy pod kostką. W warunkach bieszczadzkich na pewno byłoby większe. Dziś rano dokładnie zlustrowałem wnętrze owego lewego buta i stwierdziłem, że niestety nie nadaje się on już do takiego intensywnego chodzenia, jakie ja uprawiam. A zatem - adieu buciki. A szkoda, bo wiele km w nich przeszedłem.
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
Ooo tak - polecam tą pastę/wosk. Żadne tam impregnaty w płynie, silikonowe itp - nic nie zastąpi porządnego wosku.Zamieszczone przez knovak
Używam już ze 3 lata taego wosku, i jeszcze buty mi nie przemokły. Wprawdzie nie spacerowałm w nich po strumieniach dłuzej niż kilka/kilkanaście metrów, i nie wiem jak by się wówczas zachowały, jednak długotrwałe chodzenie po mokrej trawie, błocie pośniegowym itp. nie robi na nich wrażenia. Wprawdzie chodząc długo po mokrej trawie widoczny jest ubytek wosku na butach, i woda nie perli się na ich powierzchni, ale jeszcze nie przemokły.
Co czyjejś wypowiedzi o skarpetach ze srebrną nitką, to ona nie powoduje lepszej oddychalnościu stopy a zapobiega jednynie przykremu zapachowi, ponieważ jak wiadomo srebro ma właściwości bakteriobójcze.
ostatnio testuję pewną metodę -iśc z wiatrem a nie pod wiatr.jeżdżę w góry i w lasy w moich ultra starych butach nie turystycznych przemakają w 10 min schna niewile dłużej polecam ten sposób
Z wiatrem to należy przede wszystkim sikać
Co do butów, to ja od paru lat chodzę wiosną i jesienią (tudzież latem jak leje) w skórzanych kozakach na podeszwie z bieżnikiem, takiej od" traperów". Impregnuję je pastą Erdal Lederfett, na tranie rybim opartą. Są praktyczne - cholewki są pod kolano i można przejść bez problemów przez wszystkie potoki, a nawet przez San w wielu miejscach, rzecz jasna latem przy niskim stanie. Niestety nie trzymają kostki, ale w Bieszczadach nie jest to moim zdaniem absolutnie konieczne, da się przeżyć bez.
W mokrej trawie - o ile mi wiadomo - to przemakają każde buty, zależy tylko od tego jak długo się po tej trawie idzie - to działa jak ścieranie impregnatu z jednoczesnym wcieraniem wody.
Też się przymierzam do kupna nowych butów, bo takich tzw. trekingowych nie mam, skończyły mi sie i na nowe nie było kasy. Kozaki nowe też muszę uszyć, bo w sklepie nie kupisz a stare też już o emeryturę wołają
Pozdrawiam
mj
Qrka wodna!
A ja mam swoje desanty i w nich pojadę w góry!
W "skoczkach" chodziłem po plaży, po górach (lipiec, maj, styczeń i grudzień), po lasach, po mieście...
TAK! Są ciężkie i może przemokną.. (dlatego baaardzo mocno je zapastuję) ale jak zdejmę je z nóg, to nie czuję smrodku starego sera.. Nóżki oddychają, albo przynajmniej nie wiem co :) zakładam zawsze 2 skarpety na 1 nogę. Czy to latem, czy to zimą. Cienkie na stopę i grube - dziergane przez babcię na drutach - między but, a cienką skarpetę.
Inne buty są za drogie, choć pewnie dłużej wytrzymają niż moje.. Niech by nawet te wytrzymały 1 sezon.. - dostałem je od znajomego z Marynarki Wojennej (on ma służbę na okrętach, a tam się buty nie niszcza..), więc nie wiele stracę :D (za poprzednie płaciłem 115zł na allegro)
Ale wierzę, że ponoszę je z 1,5 roku minimum (jak te ostatnie).
Dobre artykół o butach znalazłam w dwóch (teraz już archiwalnych) numerach magazynu górskiego "n.p.m." Był testy obuwia, opis dla poszczególnych firm + historia i objaśnienie czym różnia się podeszwy i materiały z jakich wykonane są buty. Przed zakupem butów polecam zamówienie sobie takiej gazetki(nie jest to żadna reklama, ja tylko polecam), kosz to około 6zł.
"Noc ci stworzyłem najciemniejszą
byś mogła być bielsza od czerni"
A! miałem o to pytać.
Jaki znacie dobry sposób, by takie moje buty zabezpieczyć przed śniegiem, tudzież wodą?
Taaa.. wiem - zostawić je w domu najlepiej :D
Ale słyszałem, by szwy świeczką przejechać, albo smalcem obsmarować.. :P
Poki co zastosowałem roztopioną pastę do butów. :)
Wosk pszczeli jest dobry do tego typu zadań. Możesz też kupić impregnat w sprayu w każdym sklepie ze sprzętem turystyczny. Taki wielofunkcyjny pozwoli Ci też zabespieczyć plecak przed przemakaniem i kurtkę.
"Noc ci stworzyłem najciemniejszą
byś mogła być bielsza od czerni"
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki