Mogę mówić tylko za siebie ale - tak. !00% powagi. Podam przykład z nieco niższego ale również pięknego miejsca na ziemi. W mojej okolicy jest rezerwat. Większość przyjezdnych wie że on jest. Kłopot w tym że mało kto wie GDZIE konkretnie. Przy okazji spaceru w ten rejon widzę w przyplażowych zaroślach rodzinkę skupioną wokół grilla. Podchodzę i pytam: "Czy wiecie Państwo że jesteście na terenie rezerwatu? Biwakowanie w tym miejscu nie jest dobrym pomysłem...". Wszyscy oczy jak pięć złoty na mnie - "...ale jak? Rezerwat? Gdzie? Tutaj? Niemożliwe...". No to grzecznie wyjaśniam jak biegną jego granice,w razie potrzeby posiłkując się mapą wujka G. Rodzinka z miejsca pakuje manatki i przenosi się we wskazane dozwolone miejsce. Można? Można. I nie jest to jeden czy dwa przypadki. Każdego miesiąca mam takich sytuacji przynajmniej kilka.
Inny przykład - z polany nad rzeką w głąb lasu wiedzie droga. Na wlocie drogi stoi szlaban. Z reguły otwarty na oścież bo a)leśniczy jest leń b)"taborety" od quadów mają własne "klucze do lasu". Wracając z przechadzki mija mnie autko. Reaguje na machnięcie dłoni, zwalnia i kierujący uchyla szybę. "To droga leśna, nieudostępniona do ruchu" - powiadam. "Ale szlaban był otwarty..?" - rzecze zaskoczony kierowca. "Tak, bo służba leśna ma sklerozę. Jak szukacie leśnego parkingu to zjazd jest kilometr dalej i nie ma szlabanu w ogóle". Okno się zamyka, autko na wstecznym opuszcza las.
Niby wszyscy wszystko wiedzą, gdzie są i gdzie jadą/idą/biwakują, każdy ma komórkę z niemal całą wiedzą ludzkości dostępną od ręki, Dżipsy, Głonasy, Galileusze i inne cuda....a jednak sytuacje jak wyżej się zdarzają. Oczywiście są przypały którzy szlaban wyrwą albo objadą, świadomie wbijając tam gdzie ich być nie powinno. Zwracam tylko uwagę by ewentualnego "reagowania" nie zaczynać od wygrażania i oskarżycielskich relacji na Ryjotomie bo mimo oczywistej słuszności przytoczonej łaciny, lepszy efekt można uzyskać na spokojnie.
Zakładki