Jakbym napisał Pikuj hehe, to ludzie by pomyśleli "kuźwa, znowu Pikuj". Prawda jest taka że pomimo jużz prawie 20lat jak jeżdżę w ukraińskie góry nigdy nie miałem okazji trafić w to pasmo i na tę górę.
Okazja nadarzyła się w ostatni przedłużony weekend. Żeby skrócić historię, powiem że w piątek rano odebrałem mój motocykl który przechowywałem dwa tygodnie u przyjaciela we Lwowie i widząc jaka "pogoda drut" się zrobiła stwierdziłem - nic, jadę pod Pikuja. POD, nie NA :D :D :D
Tymczasem parę zdjęć z porannego joggingu po Lwowie:
- - - Updated - - -
I parę zdjęć z nieśpiesznego spacerowania po wschodzie słońca, uwielbiam taką jesienną pogodę. Było chłodno, ale przepięknieee
- - - Updated - - -
W jakieś 3,5h docieram do Bilasowicy przy super warunkach - mam małą przygodę, widzę miejscowego który próbuje beskutecznie odpalić jakąś starą radziecką 350tkę - pytam się czycoś pomóc. No to On że paliwa zabrakło. Jako że 50km wcześniej tankowałem do pełna oferuję swoją pomoc. Idziemy pod Jego chatę (ma dwusuwa, więc potrzebny jeszcze olej) - spuszczamy 3l paliwa z mojego Trampka, w zamian dostaję biały ser własnej roboty i facet wskazuje mi super miejscówkę gdzie mogę się rozłożyć namiotem na noc :) Z widokiem na Pikuja heh
Zakładki