Hej, chciałem napisać malutkiego chwaliposta oraz może natchnąć kogoś do podobnych oddolnych akcji. W skrócie - wędrujemy przez różne góry (Beskid Niski, Bieszczady mam głównie tutaj na myśli) i warto czasem dać coś od siebie w kwestii utrzymania pamiątek historycznych.

W maju przejeżdżałem przez praktycznie cały Beskid Niski na rowerze (może zbiorę się do zaległej relacji) i szczególnie mnie zmartwił zakrzaczony, zarośnięty krzyż na przełęczy Czarne nad Radocyną. Nawiązałem wtedy kontakt z Szymonem z Magurycza - popdytując czy i jak, czy można działać w takich przypadkach czy może jest coś przewidziane do działania. Szymon powiedział że jako stowarzyszenie nie są w stanie być wszędzie (co zrozumiałe) i "odkrzaczanie zawsze mile widziane" :D

Ok, to skracając temat - tym razem wracając ze Lwowa na moto postanowiłem podjechać i zobaczyć co tam w tej sytuacji słychać.
Niestety sklep w Krempnej był zamknięty (niedziela) - chciałem jakiś sekator czy coś kupić, a tak działałem zwykłym "kozikiem"

Stan który zastałem:






Oraz po godzinie pracy poniżej. Fajnie jakby ktoś znalazł jeszcze z godzinkę i dokończył - tam na boku jest jeszcze trochę krzala. Nie wiem co z brzozą diełać. W sumie nie przyjrzałem się czy może być zagrożeniem w przyszłości dla krzyża - temat też do ogarnięcia.






Pozdrawiam i liczę że ktoś tam dokończy temat (ja mam daleko...)

Piotrek