Cytat Zamieszczone przez tadeks Zobacz posta
Komu się taka oczyszczona rzeczka nie podoba, może sobie znaleźć jakąś dziką, gdzie trudniej i pustawo.
No nie patrzyłbym tak na problem.
W ten sposób za niedługo będziemy mieli same Disnejlendy, a prawdziwie dzikich miejsc jak na lekarstwo albo wcale. A świat wcale nie jest taki wielki i pusty, jakby się wydawało - podręcznikowym wręcz przykładem, który z reguły przy okazji takich dyskusji podaję, jest Kanion Szaryński (konkretnie jego najbardziej znana cześć, Dolina Zamków) w Kazachstanie. W ciągu dosłownie kilku lat z miejsca, o którym wiedzieli nieliczni, stał się centrum turystycznym z okładek folderów wraz z całą "niezbędną infrastrukturą" - wliczając w to dojazd asfaltową drogą (dawniej zwykła stepówka), parking, w tym na licznie przybywające tam autokary, budynek z kasą biletową, bungalowy, restauracja, z której non-stop leci muzyka, betonowe chodniki, schodki, barierki, śmieci, tuk-tuki wożące leniwych turystów (cała ta część kanionu ma raptem 4km); wraz z tłumami, które tam zawitały, znalazły się dzieciaki (z "wycieczek szkolnych") smarujące sprayem po skałach.
Z samego Kazachstanu mógłbym wymienić co najmniej kilkanaście takich miejsc, które się drastycznie zdegenerowały w ten sposób przez ostatnie kilka lat.

Cytat Zamieszczone przez tadeks Zobacz posta
Te prace pozwolą mniej wprawnym w uprawianiu takiej aktywności na korzystanie z tego cieku.
Otóż to - a ilość przechodzi w bylejakość. Jak zaczynałem się wspinać, to w Polsce było nie więcej niż jakieś 10 tysięcy wspinaczy (wliczając w to zarówno skałojebów, jak i szambonurów czy himalaistów). Obecnie jest ich u nas w kraju pewnie z 5 milionów (bo tak popularne zrobiły się wszelkiego typu tzw. "sporty ekstremalne"), ale nie ma komu wejść zimą na K2. Podobnie w każdej innej dyscyplinie. To trudności produkują wojowników - komfort produkuje mięczaków.

(I po powyższym, chyba już wiesz, kto to zdeb ;) )