Aby nie zaśmiecać wątku z relacją Petefijalkowskiego : Beskid Niski (rowerowo) sercu bliski,
to pozwoliłem sobie założyć nowy wątek, aby dyskusją odbiegającą od relacji tamtego wątku nie zaśmiecać.
Zdeb, to złe porównanie, to czepianie się.
To, co robiono na tej rzeczce porównać raczej należy o innych ułatwień. Te prace pozwolą mniej wprawnym w uprawianiu takiej aktywności na korzystanie z tego cieku.
Nity, spity kolucha na drogach wspinaczkowych, to są podobne ułatwienia, które pozwalają bezpieczniej i szybciej pokonać drogę. To podobnie jak na owej rzeczce. To podobne udostępnienia do spotykanych na Orlej Perci, Via ferratach itp.
Żeby było jasno, jestem za minimalizacją w temacie wszelkich ułatwień, udostępnień. Każda podobna ingerencja w krajobraz, to rany, czasem tylko ukucia zadawane nasze Matce Naturze. Jedne nie zostawiają ślady, inne jednak zostawiają blizny.
Gdyby jednak żadnych ingerencji nie czyniono inaczej wyglądały by m.in. Bieszczady. Gdyby E. Moskała i Wł. Krygowski 70 lat temu nie przecierali (udostępniali) szlaku od Halicza(?) do Komańczy, gdyby nie wybudowano wyasfaltowanych pętli bieszczadzkich... To nie znaczy, że mi się to podoba.
Zdeb, masz inne upodobania o czym piszesz, preferujesz inne formy aktywności, ale nie jesteś sam.
Komu się taka oczyszczona rzeczka nie podoba, może sobie znaleźć jakąś dziką, gdzie trudniej i pustawo.
Komu się przecywilizowane Bieszczady nie podobają, ten poszuka sobie bardziej odludnych rejonów, mniej udostępnionych komunikacyjnie, słabiej zagospodarowanych...
Tak wielu robi, tak też ja się staram: w Bieszczadach byłem wcześniej niż w Beskidzie Niskim, a w XX wieku częściej, to jednak w XXI wieku w Bieszczady zaglądam co kilka lat, a w BN ostatnio jestem przynajmniej dwa razy w roku.
Zakładki