Różne przeciwności sprawiły, że w tym roku dopiero we wrześniu wybrałem się w góry. Może te "góry" to trochę z przesadą powiedziane, ale gdyby dobrze poszukać, to jakieś niewysokie góry na trasie się znajdą. Tym razem opisuję wszystko po kolei, nie będzie żadnych zagadek, może oprócz tytułowego składu nasion, który ujawni się przy końcu relacji. Był to dla mnie nietypowy sposób wędrowania, bo niemal cały czas szedłem znakowanym szlakiem turystycznym. Niedogodność jest taka, że trzeba na te znaki uważać i skręcać tam gdzie one zalecają, zamiast sobie iść tam, gdzie mi się podoba;-)

Wyruszyłem z zamglonego Sanoka szlakiem niebieskim na Chryszczatą. Najpierw nie były to jeszcze góry, tylko Pogórze Bukowskie. Pierwszym wzniesieniem było wzgórza Wierchy 525 m, które na mapach nazywa się Góry 525 m. Tak więc jakieś góry już zaliczyłem, spotkałem tu też pierwszego (i ostatniego) w tym dniu turystę. A był to turysta rowerzysta.



Około godziny dziewiątej w dolinach nadal zalegały chmury. Z tyłu pewnie widać góry Słonne.



Jako że nikt tędy dzisiaj nie chodził, na krzakach wisiały malownicze pajęczyny.