Pokaż wyniki od 1 do 6 z 6

Wątek: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

  1. #1
    Bieszczadnik Awatar wp.krzysztof
    Na forum od
    03.2009
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    354

    Domyślnie Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    Aleksander Podwapiński, późniejeszy Brat Wawrzyniec Maria Aleksander Podwapiński (ur. 2 lutego 1903 w Radoszycach, zm. 18 czerwca 1983 w Warszawie) – franciszkanin konwentualny, jeden z najwybitniejszych polskich zegarmistrzów, autor podręcznika dla zegarmistrzów. (Kuzyn autora wpisu)

    .... w pierwszych latach pobytu w Sanoku kierował Tato oddziałem rosyjskich jeńców wojennych przy budowie budynków państwowych w górach. Później, gdy już mieszkaliśmy u Kozłowskiej był dłuższy czas kierownikiem wojskowych zakładów stolarsko-kołodziejskich na Wójtostwie. Pracowali tam włoscy jeńcy wojenni, w liczbie około 50 żołnierzy. Poza tym Ojciec nasz pracował przeważnie jako budowniczy młynów i tartaków nawet o skali przemysłowej.
    Po skończeniu 7 klasy z wynikiem celującym, i ja – zapisawszy się jeszcze do szkoły przemysłowej (którą ukończyłem z odznaczeniem 31.5.1919) – poszedłem do montażu tartaku na Dolinie k. Zagórza, a następnie na kopalnię nafty w Porażu, gdzie Tato uruchomił właśnie większy tartak parowy. Pamiętam jak zimą 1918/19, przyjechawszy z Tatem z pracy, przechodziliśmy ulicami Sanoka i zauważyliśmy ogłoszenie o kursie Krakowskiej Akademii Handlowej, na który przyjmował zapisy prof. Antoni Wilusz w drogerii Hydzika. - Proszę Taty a może by mi się to przydało? - Dobrze synu, pomyślimy …. Mama trochę oponuje, bo zamiast przychodów z moich zarobków, będą znowu dłuższy czas tylko wydatki i to spore …. Jednak rodzice pozytywnie uzgodnili. Nazajutrz się zapisałem. A później przezacne Ojczysko subwencjonował mnie, nawet bez wiedzy Mamy i naprzód się cieszył, że syn będzie urzędnikiem po Akademi….
    Tato w 1919r. kierował budową wszystkich mostów pod kolejkę Zajniczki (Rzepedź) – Duszatyn. Po otrzymaniu dyplomu Akademii Handlowej (26.7.1919) miałem w Zajniczkach zostać głównym magazynierem. Coś się jednak nie poszykowało, więc „doszlusowałem” do Taty przy budowie mostu w „Łokciu” pod Duszatynem. Wywijałem więc siekierą aż miło i gotowałem dla nas obu posiłki. W międzyczasie był przy moście główny dyrektor Centralnego Zarządu Przedsiębiorstw hr. Potockiego – p. Stanisław Homolacs, któremu Tato mnie przedstawił z odpowiednimi referencjami. Za kilka tygodni dostaje depeszę od dyr. Homolacsa, bym stawił się zaraz w Krakowskiej Centrali, celem objęcia posady pomocnika głównego buchaltera. Było to 1.10.1919r. Znowu kochane Ojczysko ucieszył się bardzo, pobłogosławił i z rozczuleniem wyprawił w świat.
    Sam zaś dokonał dzieła, o którym Dziunio w liście z 23.1.1960r. m.in. tak pisze:
    - Jestem pełen uwielbienia dla naszego Ojca, którego Ty Olku znałeś jeszcze, jako młodego i energicznego człowieka – chociażby z okresu budowy – moim zdaniem – pięknego pod każdym względem mostu w „Łokciu” – czego ja „Inżynier” jeżeli podjąłbym się, to ze strachem.
    W krakowskiej centrali hr. Potockiego pracowałem do wojska. Po demobilizacji zajęty byłem – jako urzędnik i przedstawiciel Hrabiego w Łupkowie, a później w Komańczy, jako kierownik eksploatacji lasów. W kwietniu 1922r. wyjechałem na Wołyń, a po roku, gdy dalsze studia w Krakowie mi się nie udały, przeniosłem się do Biura rachunkowego w Sanockiej Fabryce. Tu byłem do 31.7.1923. Ale gdy i stąd miałem się przenieść gdzie indziej, Tato mi mówi:
    - Lesiu, co będziesz zawsze słuchał „psiej trąby”?. Chodź ze mną, a będziesz samodzielnym człowiekiem…. I zabrał mnie Tato z sobą do budowy Tartaku w Moszczańcu za Wisłokiem, a po kilku tygodniach już mnie usamodzielnił celem dokończenia tego montażu i dokonania rozruchu. Następnie przenieśliśmy się z Tatem do Maniowa za Łupkowem, gdzie objął kierowanie budową młyna. Nie zdążyliśmy go jednak uruchomić bo trafiła się korzystna dzierżawa młyna i tartaku w Smolniku, bliżej Łupkowa. ...

    Dalsze fragmenty wspomnień będą udostępnione niebawem pod adresem https://podwapienna.kaszowski.eu
    Ostatnio edytowane przez wp.krzysztof ; 02-01-2023 o 20:44
    Sapere aude.

  2. #2
    Botak Roku 2018

    Na forum od
    01.2009
    Postów
    584

    Domyślnie Odp: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    Fajne te wspomnienia. Dzięki za link. Pozdrawiam Jacek

  3. #3
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,376

    Domyślnie Odp: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    Dla mnie rewelacja. Bardzo dziękuję za ten fragment dot. Duszatyna. Sięgnę dalej, głębiej.
    Dzięki jeszcze raz
    Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar wp.krzysztof
    Na forum od
    03.2009
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    354

    Domyślnie Odp: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    Ostatnio dotarłem do informacji, że to Władysław Podwapiński jest autorem projektu Kościoła Rzym-Kat. w Komańczy, wzniesionego w latach 1949-50.
    Sapere aude.

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar wp.krzysztof
    Na forum od
    03.2009
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    354

    Domyślnie Odp: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    .... ciąg dalszy wspomnień A. Podwapińskiego

    Rodzice w Radoszycach pięknie się dorobili. Prócz tego był spory posag Mamy. Resztę więc lat dzierżawy Radoszyc odstąpił Tato innemu młynarzowi (Krupskiemu z Osławicy), a sam nabył w Komańczy - kilometr od stacji - plac pod nowe przedsiębiorstwo, na tzw. "Młynysku" w widłach Osławicy, szosy Zagórz-Węgry i mostu drogowego.



    Szkic lokalizacji pierwszej ojcowizny wykonany z pamięci przez A. Podwapińskiego. Miejsce zlokalizowane jest w zakolu Osławy, przy skręcie z drogi głównej do klasztoru Nazaretanek w Komańczy.

    Przeprowadziliśmy się do wynajętego domu w Komańczy z wiosną 1913 roku i zaraz rozpoczęła się budowa dużego domu mieszalnego oraz nowoczesnego tartaku, stolarni maszynowej i młyna - wszystko pod jednym dachem blaszanym (ówczesna rewelacja w tamtej okolicy ze słomianymi strzechami...Zimowaliśmy juz u siebie choć szparami w ścianach wiatr gwizdał, a na kuchni woda zamarzała. Zdaje się, ze było to jesienią 1913 roku. Montaż "werków" był w pełnym toku. Długa (z 15 m) stalowa pędnia (transmisja) z kilku kołami pasowymi, która miała poruszać tartak, młyn, pęcakarnię i maszyny stolarskie, była jeszcze na zewnątrz budynku. Po kilku dniowym deszczu Osławica nadzwyczajnie wzbiera, niszczy nieutwardzony i niewykończony jeszcze jaz, zabiera część kloców zwiezionych do przetarcia, zamula wykopy hydrotechniczne, a nawet i pędnię. W następnym (1914) roku młyn już mełł, tartak zaś był na wykończeniu. Olbrzymie (Ø ok. 5 m) podsiębierne koło wodne, nawet przy minimalnej ilości wody dawało dostateczną energię. Tato był bliski zrealizowania swych wysiłków. Wtem wybucha wojna światowa. Armie się przewalają. Za znalezienie ukrywającego się na strychu marudera austriackiego (który się przebrał w Mamy ubranie), kozacy stawiają Rodziców do rozstrzelania. Ratuje ich oficer rosyjski. Kozacy mszczą się za to rabunkiem. W następnych tygodniach Moskale rabują nas jeszcze kilkakrotnie. Znowu przychodzą Austriacy. Front się ustala w naszej okolicy. Przy naszym domu haubice grzmią i kwateruje sztab austriacki. Rosjanie 1.02.1915r znowu rozpoczynają ofensywę i gwałtownie bombardują nasz dom. Austriacy wycofują się, a my razem z nimi ...
    Sapere aude.

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar wp.krzysztof
    Na forum od
    03.2009
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    354

    Domyślnie Odp: Rodzinne wspomnienia A. Podwapińskiego (późniejszy Brat Wawrzyniec Podwapiński)

    Komańcza po raz wtóry i ostatni
    Wpierw przeprowadził Tato z Gminą zamianę dawnego placu na nowy – tym razem odległego tylko o 300 metrów od stacji kolejowej. Zamieszkaliśmy tymczasem u Hryca Klebana. Przymrozki się zaczęły. Spaliśmy obydwaj z Dziuniem w stodole, a Rodzice w zimnej komórce. Rano dla rozgrzewki biegaliśmy z Tatem na naszą budowę i do śniadania nim przyszli robotnicy, zwykle sporo podpędzaliśmy. I tak – chociaż z trudem i dużym wysiłkiem – jednak na Wigilię 1924r. wprowadziliśmy się już „do swojego”. Władzio nadmienia mi w swoim liście z 24.10.1960r. tak:
    - czy przypominasz sobie Olku tę jesień (przed 36 laty), kiedy to w ciągu dwóch miesięcy od zaczęcia budowy, wprowadziliśmy się do domu bez okien i drzwi – 17 grudnia. Byłem wtedy 14 – letnim chłopcem i wieczorami „po fajrancie” siadałem na „lewym skrzydle” na piecu i psułem oczy, czytając z dala od światła (bo autor zajmował „centrum”, a Tato „prawe skrzydło” przy lampie nad kuchnią), podczas gdy Mama przyrządzała posiłki.
    Zimą wykończyliśmy z grubsza dom i pracownię. Z wiosną zbudowaliśmy szopę tartaczną i młynówkę długą ok. 300 metrów połączoną z dojazdem wydartym rzece. Niestety, powódź mści się i zabiera nam gotowy już jaz, „żłoby” i drogę. Musieliśmy więc skrócić młynówkę o prawie 200m, a tym samym i zmniejszyć znacznie spad, bo już nie starczyło funduszów na taka samą odbudowę. Sporo kosztowały tez odlewy i części żelazne do tartaku i turbiny pomysłu Taty, którą zbudowaliśmy własnoręcznie w następna zimę. Po uruchomieniu jej okazało się, że daje za mało mocy…. „Kółka” nie mogą należycie napędzać tartaku…. Konsternacja… przerażenie … Przytłoczeniśmy bardzo wszyscy…. Tyle pracy, kosztów i nadziei na próżno.


    W okresie 15.1.1927 do 1.5.1928 przyjmuje posadę urzędnika przy eksploatacji lasów w Duszatynie i znaczną część pensji oddaję Tatowi, by zaradzić najpilniejszym potrzebom. W między czasie rozpoczynamy organizację Rzymsko-Katolickiej Parafi i budowę kościoła w Komańczy (dotychczasowa parafia Bukowsko – oddalona jest ponad 30 km). Komitetowi przewodniczy Stanisław hr Potocki, który ofiarowuje plac i budulec. Tato jest budowniczym, a ja sekretarzem Komitetu. Podwapińscy ofiarowali tez okna i drzwi do kościoła, a na inne wydatki urządzano przedstawienia amatorskie, festyny i zabawy – reżyserowane, organizowane i aranżowane przez sekretarza komitetu, wspólnie z jego bratem Władziem i innymi parafianami. Po wybudowaniu i konsekracji kościoła SS. Nazaretanki zakrystianują, Tato „organistuje” prowadząc w niedziele i święta Godzinki i śpiewy, a młodzi Podwapińscy zwykle służą. Pierwszym proboszczem w Komańczy był ks. Ignacy Jarek, zacny i świątobliwy kapłan, któremu zawdzięczam wytrwanie w powołaniu.


    Sapere aude.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Wspomnienia Witolda Mołodyńskiego
    Przez Stały Bywalec w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 02-01-2019, 06:27
  2. Janusz Szlifiński VINCENZ - KOCIUBYŃSKI. LITERACKIE SPOJRZENIA NA HUCULSZCZYZNĘ.
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 18-11-2009, 21:52
  3. Wyprawy rodzinne
    Przez noemi15 w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 11
    Ostatni post / autor: 14-06-2007, 14:32
  4. Ceny dojazdu z woj.śląskiego
    Przez Stefan w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 22-08-2005, 21:53
  5. Nowy tomik Szocińskiego
    Przez bertrand236 w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 30-06-2005, 09:30

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •