Chcąc się załapać do działu "Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady", zacznę od dowodu rzeczowego, że byliśmy w Bieszczadach. Wyprawa do może nie była, ale Bieszczady były. A dowodem będzie ławeczka rzeszowskiego SKPB. Przy okazji na ławeczce zaprezentuje się cały skład ekipy.



Bieszczadzki Park Narodowy ma swój odpowiednik po słowackiej stronie. Tutejsze Bieszczady noszą nazwę Bukovské vrchy a tutejszy park narodowy nazywa się Národný park Poloniny. Na terenie parku znajduje się pięć miejsc biwakowych dla turystów (taborisko) z drewnianymi schronami noclegowymi (útulňa). Kilka z nich odwiedziliśmy.

Pierwszy nocleg mieliśmy w schronie na Przełęczy pod Czerteżem. Poniższe zdjęcia prezentują tamtejsze taborisko. Domyślam się, że można tu zostać na noc, bo nie jest nigdzie napisane, że nie można. Domyślam się, że tu można spać, bo nie jest nigdzie napisane, że nie można. W schronie zmieści się na nocleg swobodnie 7 osób a przy lekkim zagęszczeniu - 10 osób. Obok można rozpalić ognisko. Domyślam się, że można rozpalić, bo nie jest nigdzie napisane, że nie można. Moje domysły potwierdza wysoki okrąg ułożony z kamieni i mnóstwo gałęzi obok niego. Wokół miejsca na ognisko są ławki z grubych pni. W bardzo pobliskim pobliżu jest czyste i wydajne źródło. Przespaliśmy tu spokojnie noc, tłumów nie było.

Tuż obok, za granicą, czyli w Polsce jest również element infrastruktury turystycznej – potężny deszczochron, zbudowany z grubych belek. Chroni on przed deszczem, jeśli nie ma wiatru i deszcz pada pionowo, bo nie ma on ani jednej ściany bocznej. Tutaj nie można palić ognisk ani zostać na noc. Jest też kilkanaście innych zakazów, ale trudno je spamiętać, gdyż czytając ostatnie punkty regulaminu zapomina się już te pierwsze. A u Słowaków przy schronie nawet małej karteczki nie powiesili, zostawiając turystów w niewiedzy, bałagan taki u nich.







Drugiego dnia schodzimy do Novej Sedlicy. Ale najpierw trzeba podejść ponad 150 m pod górę na Czerteż, gdyż próby zrobienia skrótu kończyły się wpadaniem w kolejne jary. W Novej Sedlicy jest następne taborisko, ale nie skorzystaliśmy z niego, bo trudno co trzy godziny spać lub palić ognisko. Taborisko znajduje się w miejscu, gdzie szlak z Czerteża dochodzi do drogi w dolinie, tuż przed kładka na Potoku Zbojskim, po lewej stronie. Dwa kilometry niżej miłośnicy motoryzacji znajdą plac dla kamperów. Jeszcze niżej, na łączce nad potokiem jest mały skansen, a w nim stara chata, która stała kiedyś po drugiej stronie drogi (załączam także zdjęcie sprzed dokładnie 10 lat) oraz miniatura dawnej cerkwi. Naszym celem jest tutaj Pension Kremenec, gdzie wstępujemy, żeby coś zjeść i wypić. Początkowo jesteśmy samotni, potem wpadają tu posilić się załogi kilku radiowozów policyjnych, ekipa budowlana oraz samotny turysta wędrujący z plecakiem i otwartym laptopem.











Z Sedlicy schodzimy do wsi Zboj. Próbujemy iść lewą stroną Zbojskiego Potoku, żeby nie iść asfaltem. Gdy droga się kończy, napotkana już po raz trzeci patrol policyjny podpowiada nam, żeby się cofnąć do kładki, bo tą stroną rzeki nie dojdziemy. No tak, zgadza się, wystarczyło wcześniej spojrzeć na mapę. We wsi Zboj nie znajdujemy niczego ciekawego. Jest otwarty sklep. Na druga stronę potoku można przejść po krytej kładce (ma dach na całej długości!). Na trzecie taborisko nie wstępujemy. Przy wyjściu ze Zboja żegnają nas kozy.







CDN jeszcze będzie, tu jest trasa: https://ciekawe.tematy.net/strona/al...d=3b98713b2139