Pewnie znów za bardzo się rozpędzam więc zatrzymam się na pierwszej pięknej łące, bezpośrednio nad Biłasowicą, przy krzyżu pilnowanym przez 21 (jeżeli dobrze pamiętam) krów z Biłasowicy właśnie. Tam miało miejsce jedno z niewielu spotkań na trasie.
Pewnie znów za bardzo się rozpędzam więc zatrzymam się na pierwszej pięknej łące, bezpośrednio nad Biłasowicą, przy krzyżu pilnowanym przez 21 (jeżeli dobrze pamiętam) krów z Biłasowicy właśnie. Tam miało miejsce jedno z niewielu spotkań na trasie.
Czterech panów B.
Skoro było spotkanie, po0każmy, kto się z kim spotkał. Był to gospodarz z Biłasowicy, który pilnował żony, która pilnowała 23 krów. Jedna krowa była własna, reszta od sąsiadów. Każdy z właścicieli przychodził tu ze stadem co 23 dni. Gospodarz pracował na co dzień jako ochroniarz przy budowie wiatraków. Gdy spytaliśmy, czy wie, kto to buduje, stwierdził, że nie wie. Ale jeśli na Ukrainie budują jakąś nową elektrykę i nikt tego nie bombarduje, to pewnie Moskale budują przez kogoś podstawionego.
Na pożegnanie mężczyzna (ukr. чоловік) wypił z nami symboliczną 50-kę samogonu ale na propozycję, by poczęstować żonę, okazał autentyczne zdziwienie i oburzenie. Idziemy dalej. Zanim wejdziemy na Pikuj (w chmurach), czeka nas jeszcze podejście na Menczył. Niepozornie stąd wygląda, ale podejście jest mocne.
Ja jeszcze się na moment przy górskich krówkach zatrzymam:
a potem pogonię za Wojtkiem na Menczył. Tak, było pod górę, ale coż to jest w porównaniu do podejścia na Pikuj z zarastającej polany Koszaryszcze?
Swoją drogą spotkany przy krzyżu gospodarz z Biłasowicy nazywał Menczyła Pikujem a Pikuja Howerlą, szelmowsko się przy tym uśmiechając. A jak my sami powiedzieliśmy po spotkaniu, że idziemy na Howerlę, to nam kijem pogroził a jego żenka mocno się z tego uśmiała
Ale Howerla Howerlą, my włazimy na Pikuja!
W tle widoczne dwa wiatraki mijane na początku wędrówki.
Czterech panów B.
Przyjemnie się patrzy z góry na dół. Gorzej się patrzy z dołu do góry;-) Ale jeszcze pół godziny jakoś wytrzymam ...
Wojtek nie takie rzeczy jak podejście na Pikuj wytrzymywał. Ani się obejrzeliśmy jak byliśmy na górze Co zaskakujące trudno się nam było odszukać, bo na szczycie i w jego najbliższej okolicy było może 30 a może nawet i 40 osób. Niedziela, wczesne popołudnie, piękna pogoda - i na Pikuju zrobił się tłok. Nie będzie więc tradycyjnego zdjęcia pod postumentem
Kilkunastoosobowa grupa przygotowywała się do uczczenia pamięci zabitego w Mariupolu żołnierza batalionu Azov. Ustawili się na jednej z półek pod szczytem, odczytali coś w rodzaj, odpalili flary:
Na koniec był jeszcze potrójny salut z pistoletu (a może startera sportowego).
My też zeszliśmy na półkę pod szczytem, rozstawiliśmy kuchnię i dość długo tam siedzieliśmy.
Zastawialiśmy się gdzie rozbić obóz. Tu gdzie siedzimy, pod samym szczytem? A może zejść kilkadziesiąt metrów ze szczytu na wypłaszczenia na grani? A może odejść dwa-trzy kilometry w nadziei na łatwiejszy dostęp do drewna?
Czterech panów B.
Pierwsza część ukraińskich uroczystości (coś w rodzaju apelu poległych) miała miejsce na szczycie.
Potem uczestnicy zeszli na platformę poniżej, a na szczycie siedzi tylko dwóch naszych wędrowców z plecakami.
Tak to wyglądało z bliska.
Po rzeczowej dyskusji nie zostaliśmy na nocleg na szczycie, nie poszliśmy też gdzieś daleko, do lasu z drewnem. Zostaliśmy na przełączce tuż pod Pikujem, w miejscu, gdzie odchodzi ścieżka do Szczerbowca.
Namioty stanęły:
a Wojtek z Antkiem zeszli do wsi po wodę Ja zaległem padnięty po wędrówce, niech będzie, że pilnowałem namiotów. A jak komanija znów była w komplecie cierpliwie zaczekaliśmy na zachód słońca.
I tym razem na szczycie bylismy już sami
Robiło się ciemniej i ciemniej.
Chyba czas był już udać się grzecznie do śpiworków...
Czterech panów B.
Ach, faktycznie! Byłbym zapomniał
Jak zrobiło się już zupełnie ciemno:
Antek rozpalił małe ognisko z drewna zgromadzonego przez Wojtka. Na kiełbaski wystarczyło!
Dobrej nocy!
Czterech panów B.
Późnym popołudniem i wieczorem byliśmy tu sami. Przed zachodem słońca przyszła dwójka turystów i rozbiła namiot na płasience pod szczytem. Później przybyła pod Pikuj grupa jeźdźców, obejrzała zachód słońca i powoli oddaliła się w stronę Husnego Wyżnego.
Następnego dnia wstaliśmy ok. 4:30 by zobaczyć wschód słońca ze szczytu (ok. 5:03). Niebo było zachmurzone, ale tuż przed wschodem słońca chmury się trochę rozeszły.
5:04
5:05
5:06
5:07
5:08
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki