Niestety,Słoneczko ,które obudziło Nas w niedzielny poranek ,schowało sie za chmury i nawet promyka nie wyściubilo zza "szarej kurtyny".....
Poniedziałkowy poranek przywitał Nas śnieżycą na dworze.....aż nie chciało sie ruszać z przytulnej izby kominkowej w schronisku....Ale "piecuchowstwo" zostało zwalczone i wybraliśmy sie na spacer przez Caryńskie do Dwerniczka.Dolina w której leżała kiedys wies Caryńskie obfituje w przepiękne widoczki;niestety -padający,a racz3ej sypiacy śnieg zasłonił nam Magurę i Carycę....
Po drodze zajrzeliśmy na stary cmentarz ,jedna z niewielu pozostałości po ludnej niegdys wsi,która,jask wiele innych w tym rejonie "zniknęła" z map w smutnych latach 40....Gdy Oglądaliśmy ten cichy,połozony w zakolu Caryńczyka cmentarzyk przypomniał się mi wiersz Harasymowicza "Na cmentarz łemkowski"
"
Oto cmentarz zielem zarosły
Oto poręba po krzyżach zwalonych
wiatrołom świętego drzewa
Oto cmentarze Łemków
w Złockiem,Szczawniku,Leluchowie
Oto spią na podłodze dawno już spróchniałej
Bez krzyża nad głową
Fiłypy
Nykyfory
Włodzimierze
Jesień im tylko ostu zapala świeczkę
Liści szumi wieniec
Czort niepotrzebny
chyłkiem w zarośla
czmycha....."
Patrząc na porosłe olchą miejsca po mogiłach,na nieczytelne juz prawie napisy na nielicznych nagrobkach ,na ślad po pasyjce wyrwanej czyjąś ręką z jednego z pomników westchnąłem w duchu za Mistrzem :....Sława sumieniom naszym,sława....."
Ewa zachwyciła sie rozłozystym modrzewiem ,rosnącym na cmentarzyku(wspaniały okaz) i "zbratała" się z Nim .....
Czas Nas naglił,więc ruszylismy dalej zachwycając sie potężnymi płatami białego puchu ,powoli opadającymi z nieba;istna "biała droga "na Dwerniczek
Potok wijący się zakolami corusz przecinał nam drogę.
Wtem,zza zakrętu wylonił się wypał.Zasnute dymem retorty wyglądały wręcz "kosmicznie',do tego ten sypiacy snieg-widok jak z bajki....
w końcu,nieco zmęczeni,i trochę przemoczeni dotarlismy do "Piekiełka",gdzie wzbudzilismy zainteresowanie miejscowych "biesiadników".Uprzejma i miła (jak zwykle) Szefowa,na pytanie o grzane piwo stwierdziła,ze jedyna mozliwośc zagrzania piwa ,jaka teraz dysponuje,to zagrzanie go w kominku wesoło buzującym ogniem.....Smakowało i rozgrzewało "przednio" :)
"Uprzejmie doniosłem" Szefowej o szykującym sie na maj zjeździe "pierogożerców",na co Ta tylko sie uśmiechnęła i obiecała ,ze na Maj pierogi napewno znów będą :D .
Pokrzepieni grzanym piwkiem :oczyściliśmy' miejscowa pocztę z ładniejszych pocztówek,po czym próbowałem zdzwonić się z wajsikiem,z którym wcześniej ,wstępnie Umawialismy sie na wspolny powrót do Krakowa.Niestety,(a może "na szczęście :D ) Jego telefon był poza zasięgiem .....
Usłyszałem jedno ze wspanialszych nagrań na pocztę głosową....nie będę go opisywał,a zaapeluję do Wajsika o wyłączenie na jeden dzień telefonu,by forumowicze tez mieli możliwośc zapoznania sie z tym nagraniem(Ubaw po pachy gwarantowany )
Ponowna próba połączenia się z Wajsikiem powiodła się-przesuneliśmy Nasz wyjazd o jeszcze jeden dzień,umówilismy sie w Lesku,po czym ruszylismy spowrotem na Kolibe.
Dotarlismy juz po zmroku;przed kominkiem piętrzyła sie sterta przemoczonych butów-znak,że przybyła zapowiadająca się wcześniej grupa studentów z Gdańska(przez chwile myslelismy nawet,ze pojawi się z nimi Szaszencja,ale niestety....)
w związku z "przeludnieniem na górze" i zapowiadającą się "nocna posiadówka" Przenieśliśmy sie na dół,do salki kominkowej,gdzie ok. 24 udało się nam w końcu zasnąć(dlaczego studenci tyle piją???? :( ) C.D.N.
_P.S.: link do stronki z obiecanymi zdjęciami dołączę najszybciej,jak to tylko m ozliwe(może dzis wieczorem?) Cierpliwości
Sprzysiężony
Zakładki