Kiedy czyta się niektóre posty dotyczące wrażeń wywołanych „ostatnią podróżą w Bieszczady” dochodzi się do wniosku że pobyt w tych górach ma pewien mistyczny charakter tzn. powrót z urlopu w Bieszczadach =
- naładowanie „energią pozytywną” (optymistyczne nastawienie do życia)
- pewne oczyszczenie z negatywnych emocji (zapomnienie rzeczy które chcemy zapomnieć)
- wypełnienie wrażeniami estetycznymi (panoramki i w ogóle)
- lekka melancholia po powrocie z Bieszczadów z nieodparta chęcią powrotu
Wszystkie te objawy są znane forumowiczą doskonale. Pytanie: W którym miejscu zaczyna się hobby, a w którym religia?
Wszystkim nam znana jest „Księga legend i opowieści bieszczadzkich” A. Potockiego. Są to tylko legendy jednak jakiś procent tych bajek zawiera mityczne wyobrażenie świata autochtonów bieszczadzkich. Wszystkie słowiańskie podania o stworzeniu świata mają jedną, ważną cechę wspólną: Ziemia powstała w rezultacie działania dwóch antagonistycznych, równoważących się sił: Boga i diabła. W przypadku Bieszczadów rolę ta przejmują Biesy i Czady. Zapewne słyszeliście o czymś takim jak gnoza (bardzo modny ostatnimi czasy wyraz w niektórych kręgach) Niewątpliwie gnostycyzm jako jedną z cech ma podobny dualizm w swojej filozofii... Co myślicie o tej bieszczadzkiej gnozie? Czy jest to coś groźnego? I czy nie zauważacie że powrót do ludowych wierzeń jest jakimś elementem układanki New Age ?
Dawno nie było jakiejś poważnej dyskusji na tym forum więc proszę nie skwitujcie mnie jednym zdaniem typu: „Następny zwolennik spiskowej teorii dziejów”
Zakładki