Panowie, nie kłóćcie się, bo chupamacabrą poszczuję. A przed nią to ani T.B. na koniu nie ucieknie, ani John nie będzie taki Rambo.

Obaj macie rację: JR mówiąc o na ogół sympatycznych leśnikach, a T.B. o nieznośnych, często prawnie nieuzasadnionych zakazach.

W Bieszczadach znam dwóch leśniczych, a jednego znałem (bo już nie żyje). Wszyscy trzej to bardzo fajni ludzie - uczynni i gościnni (szkoda że wobec jednego z nich trzeba już używać czasu przeszłego).

Irytują mnie, podobnie jak T.B., nieuzasadnione zakazy wstępu do lasu. Bardzo często widuję tabliczki z napisem o zrywce drewna, grożącym stąd niebezpieczeństwie i zakazie wstępu. Tyle tylko, że ta zrywka była parę dni temu, może znów za kilka dni się odbędzie, ale tabliczka wisi cały czas. A wystarczyłoby trochę staranności - napis powinno się się eksponować tylko podczas aktualnie wykonywanych prac.

I druga sprawa. Zdarzają się tablice z zakazem wstępu do lasu, gdyż jest "ostoją zwierzyny". I są one przez leśników tak "chytrze" ustawiane, że sugerują całkowity zakaz wstępu (nie mówiąc już o wjeździe, tego nie kwestionuję) na konkretną stokówkę. Można takie spotkać np. na skrzyżowaniach drogi do Mucznego z odchodzącymi od niej drogami stokowymi. Kiedyś, gdy pierwszy raz tam wszedłem, myslałem że złamałem jakieś przepisy. Dopiero znajomy leśniczy wytłumaczył mi, że ta "ostoja zwierzyny" odnosi się do lasu rozumianego bez tej drogi stokowej, na którą wejść (ale nie wjechać !) jednak mogłem. Po kolejnym toaście wyjaśnił mi z zażenowaniem, że owe tablice w zasadzie specjalnie się umieszcza w sposób sugerujący całkowity zakaz wstępu, aby się "różni nie szwendali".