Strona 2 z 2 PierwszyPierwszy 1 2
Pokaż wyniki od 11 do 15 z 15

Wątek: Zagadka przyrodnicza

  1. #11
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie

    No właśnie. Niektórzy muszą tłumaczyć, że nie są wielbłądami, a ja - że nie jestem jastrzębiem.
    Ale z tym moim "gołębim sercem" to lekko przesadziłem. Gdybym je faktycznie miał, to bym nie oblał dziś jednej dziewuszyny. Ale przyszła kompletnie nieprzygotowana, z trzech zadanych pytań zaczęła dukać odpowiedź tylko na jedno. A na dwa pozostałe - nic, ani be, ani me.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #12
    Bieszczadnik
    Na forum od
    02.2004
    Postów
    654

    Domyślnie

    A propos poziomu niektórych uczniów.
    Pytanie - Kiedy ojciec Goriot zorientował się, że ma niewdzięczne dzieci?
    Odpowiedź - Gdy zobaczył, że nie ma ich na jego pogrzebie.... :D
    Pozdrawiam
    Kriss40

  3. #13
    Barszczyk
    Guest

    Domyślnie W temacie nie tyle wilków...

    W temacie nie tyle wilków, co samej wsi Wołkowyja (vide - świadomie unikam pisania Wołkowyi lub Wołkowyji, by uniknąć kolejnych dyskusji, która to pisownia jest poprawna i odesłań do miejscowych autorytetów... ). Której zresztą mile nie wspominam, choć nie mówię wcale, że fatalnie jakoś. ALe po kolei...
    Otóz zachciało mi się kiedyś na zielony szlak. Prosto z pociągu, pod koniec deszczowego wybitnie sierpnia. Niezbyt wyspanym będą - bo kto się wyśpi w pociągu z Łodzi do Zagórza, jadąc samotnie, ten potem musi nowy plecak kupować - postanowiłem wyruszyć wreszcie na szlak, który jakoś mi zawsze ucieka - w zielonym kolorze nadziei. Na cały się porywać nie zamierzałem, tym bardziej, że zapowiedziałem się już pod Jaworcem, ale gdzieś między Leskiem a Polańczykiem szlaku dosiadłem! I wtedy, zupełnie jak z pierwszym gwizdkiem sędziego w meczu na angielskiech boiskach, z nieba lunęło. Ściana deszczu. Niby nic w Bieszczadach oryginalnego, ale smutno się trochę zrobiło. Cóż było robić - wędrujemy w deszczu. Szlak był wyjątkowo nieciekawy, pełen traw wysokich zielonych (hihi, wiecie jaki to daje efekt w deszczu?...). Moje dżinsy szybko to odczuły od ochraniaczy do... Od ochraniaczy w górę... A że i kurtka powoli zaprzeczać zaczęła opinii o swej nieprzemakalności, po czterech, pięciu godzinach i zobaczeniu bardzo ładnego widoku na Solinę, nad którą chmury pięknie wisiały, postanowiłem... odpuścić. Wstyd przyznać, taki ze mnie mięczak.... I gdy po kolejnym podejściu szosę zobaczyłem za łąką - odpuściłem na maksa. Stwierdziłem że schodzę do szosy i za 5 minut byłem na asfalcie. Zmiana skarpet na suche i drepczę w stronę prawą, modląc się, by odcisków się nie nabawić. Nawet mapy już nie otwirałem, bo też mi jej żal się robiło pod tym prysznicem. Za jakieś 30 minutek byłem już w knajpie we wsi WOŁKOWYJA, gdzie przemiłe dziewczę zza baru, Monika się zwała bodaj, oceniła mnie wzrokiem jako obraz nędzy i rozpaczy i piwo grzane od firmy zaprponowała z luksusowym miejscem przy kominku. Piwo poszło szybko, potem miejscowy żu... znaczy ekspert, któremu wcześniej na wino złocisza dodałem, przyszedł mnie poczęstować i pogadać, a że "Komandos" z kolejnym grzańcem serce ociepliły - postanowiłem spojrzeć na mapę. By się przekonać, że z tego wzgórza co do szosy zszedłem, miałem jakieś 10 minut do rzeczonej knajpy... A szosą niezłe koło zawinąłem... Patrzę dalej i myślę, że chyba autobusdo Leska mnie czeka, potem dopiero Kalnica... Piwo następne więc biorę Moni się zwierzając, a Ona mi mówi, że 5 minut temu odjechał autobus, jedyny każdego dnia, do Cisnej przez Terkę! Wybiegłem - patrzę, coś podjeżdża. Uwierzycie, że to ten mój? Poczekał chłop dobry, aż po plecak wrócę i zabrał przez dziury tej drogi. We dwóch jechaliśmy, jak taryfą. Tę noc Pod Honem spędziłem....
    Reasumując: Wołkowyja kojarzy mi się z mokrymi butami i niezłym daniem... pewnej częsci ciała na szlaku. Wilki w niej nie wyją (a na szlaku wiatr zawodzi), autochtoni natomiast bardzo są sympatyczni i rad chętnie udzielą. Tudzież wyjaśnień, czemu Wilków nie ma (bo "wilk" tym razem po 2,80 zł był w sklepie i szybko poszedł... Ostał się "Komandos"...
    Pozdrawiam wyjąc to ze śmiechu to z żalu na myśl o wsi WOŁKOWYJA

  4. #14
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,504

    Domyślnie

    Bardzo ciekawe wspomnienie. Ale wydaje mi się, iż niedobrze się stało, że Ci jednak ten autobus nie uciekł. Może nastąpiłby wtedy ciąg dalszy historii z Moniką ...

    Kto nie przemókł „do suchej nitki” w Bieszczadach, ten jeszcze nie wie, co to jest turystyka bieszczadzka.
    Ja również mam podobne, niezwykle „mokre” wspomnienie.

    A.D. 1993 (1-sza połowa września) przebywałem w Polańczyku, skąd zamierzaliśmy podjeżdżać samochodem m-ki mała ciężarówka 126p do początków różnych tras i stamtąd nieco powędrować. Ale wrzesień był wówczas nietypowy. W ciągu całego pobytu padało tylko 2 razy: raz - tydzień, drugi raz - siedem dni.
    Któregoś dnia zdesperowani postanowiliśmy z kumplem pójść „mimo wszystko”. Połazić chociaż po drogach bieszczadzkich. Podjechaliśmy do Cisnej, w Majdanie (przy stacyjce ciuchci) zostawiliśmy samochód i udaliśmy się w drogę zaplanowaną trasą: Majdan - Żubracze - Solinka - Roztoki Grn. - Liszna - Majdan. Takie skromne kilkanaście km. Liczyliśmy na to, że w ciągu dnia może przestanie padać. Trasę pokonaliśmy całą, plan wykonaliśmy. A deszcz to nawet swój plan przekroczył, i to znacznie. Nie przestało padać nawet na minutę, a jak pokonywaliśmy ostatni etap Roztoki Grn. - Majdan, to wręcz lało ! I dokuczało zimno, to nie był taki letni deszczyk. Nie byłem wtedy jeszcze tak zapobiegliwy jak obecnie - nie zaimpregnowałem butów, nie miałem pelerynki z PCV. Zmokłem i zmarzłem. Gdy wreszcie znalazłem się w swoim pokoju w ośrodku w Polańczyku i ściągnąłem wszystko z siebie, to odkryłem, że nawet gumka od majtek jest mokra !
    Wysuszyłem się szybko i przebrałem, po czym wychlaliśmy z kolegą profilaktycznie jakieś 3/4, aby się nie przeziębić. Poskutkowało. Nawet nie kichnąłem.
    Za to ok. 2 tygodnie później, już w Warszawie, zrobił mi się na udzie wielki czyrak. Nie wiedząc wówczas, jak należy z takim k...stwem postępować, zabrałem się za jego ... wyciskanie. Skończyło się oczywiście kilkoma wizytami u chirurga „miękkiego”, który mi to najpierw wszystko (bez znieczulenia !) ładnie ze środka wygrzebał, a później czyścił jakimiś drenami - małymi sprężynkami. Mimo to i tak później (zgodnie z przewidywaniami pana doktora) czyrak odnowił mi się w innym miejscu (tu już nie mogę wyznać, w którym). Ale byłem już na to przygotowany i odpowiednio wyedukowany medycznie, więc go nie ruszałem, pięknie wyhodowałem, troskliwie smarując maścią ichtiolową, a jak już sam zaczynał wychodzić, to wlazłem do wanny z gorącą wodą. Wyszedł calutki, z krwawym rdzeniem na końcu.
    Smacznego.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  5. #15
    Barszczyk
    Guest

    Domyślnie

    Wjże, SB, tych mokrych wspomnień to by się znaalazło masę. Jak choćby to gdy po zejściu z Otrytu wrześniową porą, odiwedzeniu mego ulubionego siodełka w Nasicznem i kontakcie bliskim ze stadami całymi salamander plamistych, mi ędzy którymi i żmijce zaplątać sie zdarzało, dotarliśmy w deszczu do Berehów, gdzie jak wiesz zapewne w określonych porah roku nie jeździ literalnie nic! I po 3-4 godzinach w deszczu jechał pierwszy samochód... I się zatrzymał... Dobry był to człowiek za kierownicą, ale gdybym zobaczył takiego jak ja, na kolanach na asfalcie, z wzrokiem błagalnym - też bym przystanął... Bieszczady i deszcze, deszcz i Bieszczady... Normalka. na szczęście w moim przypadku bez czyraków

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 03-01-2013, 12:19
  2. Nowa, międzynarodowa ścieżka przyrodnicza
    Przez Aleksandra w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 17
    Ostatni post / autor: 02-10-2010, 23:04
  3. W Dolinie Górnego Sanu - ścieżka historyczno-przyrodnicza.
    Przez GSSG w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 18
    Ostatni post / autor: 26-08-2007, 20:31
  4. Zagadka
    Przez Derty w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 34
    Ostatni post / autor: 04-09-2004, 14:31
  5. Ciekawostka przyrodnicza
    Przez Lupino w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 27-05-2003, 08:58

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •