Piorun uderzył w kobietę wędrującą po Bieszczadach w okolicach Tarnicy. Przeżyła dzięki natychmiastowej akcji Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jej stan jest jednak krytyczny.
Do wypadku doszło w sobotę wczesnym popołudniem. 30-letnia mieszkanka Rzeszowa wybrała się z mężem na górską wędrówkę. Byli na szlaku pomiędzy Kopą Bukowską a Haliczem, gdy nadciągnęła burza. Szli obok siebie. Nagle w kobietę uderzył piorun. Straciła przytomność. Mężczyzna został poparzony. Nie wiadomo, co by się z nimi stało, gdyby nie grupka turystów, którzy znaleźli się w tym momencie na szlaku. To oni zaczęli reanimować kobietę i powiadomili ratowników. - Informacje o wypadku otrzymaliśmy o godz. 15.48. Natychmiast powiadomiliśmy Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Śmigłowiec wystartował 9 minut później. Piloci zdecydowali się na lot w fatalnych warunkach. Trwała przecież burza. Prawdopodobnie uratowali kobiecie życie - mówi Edward Stasiczak, ratownik dyżurny z Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Turystka znalazła się w sanockim szpitala tuż po 17 i natychmiast trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej. Męża, który towarzyszył kobiecie w wycieczce, piorun powalił na ziemię. - Jego stan fizyczny był w miarę dobry. Gorzej z psychicznym - był w olbrzymim stresie. Zdecydowaliśmy, aby po niego również przyleciał śmigłowiec i wziął go do szpitala - mówi Stanisław Gołąbek, ratownik z Ustrzyk Górnych. - Rodzina poszkodowanych prosiła, abyśmy nie udzielali żadnych informacji o stanie ich zdrowia. Robimy wszystko, aby kobietę uratować, i jesteśmy dobrej myśli - powiedział Wiesław Gucwa, lekarz dyżurny oddziału. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że decydujące będą najbliższe dwie doby.
Czy można było unikać tego nieszczęśliwego wypadku? - To było klasyczne zlekceważenie przez turystów nadciągającej burzy. Przecież słychać ją było kilkadziesiąt minut wcześniej. Należało więc jak najszybciej zejść z gór w jak najniższe tereny. Ludzie są przeświadczeni, że piorun uderza w najwyższy punkt. To nieprawda. On bije, gdzie chce - wyjaśnia Stasiczak.
Uciekać z gór
W górach przed burzą należy uciekać. Mamy na to zawsze ok. 20-30 minut. Nadciągającą burzę słychać wcześniej. Musimy unikać otwartych przestrzeni i zejść w doliny. Możemy się schronić w lesie, ale należy unikać sąsiedztwa wysokich drzew. Lepiej nie mieć na sobie żadnych metalowych przedmiotów, nawet łańcuszków na szyi.
źrodlo: "Gazeta Wyborcza" - Rzeszow, Maciej Chłodnicki
Zakładki