Raz student nieboga,
z daleka mu droga.
Do książek siadając,
o Prawdę nie dbając.
Zadumał się srodze
O górskiej swej drodze.
Tutaj cyfry litery,
mądre same papiery.
Tam w gąszczu maliny
Jagody, jeżyny
Ścieżki i szlaki
Potoki i maki .
Tutaj ważne twierdzenie
Tam wszelkie przestrzenie
Tutaj równania i siły
Tam Łemków mogiły.
Wybrzmiałe echa
Zetlona strzecha
Tu fale i światło,
jak w drogę mu łatwo...
I kiedy wiosna już przeszła
Sesja sroga nadeszła
Student wielce się srożył
sił wszystkich dołożył
Wresień mężnie ocalił
Bo w Bieszczady się palił.
Teraz, gdy lato przekwita.
On z górami się wita.
Ogłaszam również mini-konkurs pt. co poeta miał na myśli bo ww. sam nie wie?
Mini konkurs nr 2 - co ww. poeta studiuje?
Po tym mądrym wstepie chciałbym zadać pytanie odnoścnie studentów na forum. Ilu jest was tutaj drodzy żacy? A stare dzwony kiedy zaczęły? Czy kiedyś w legendarnych (dla mnie) czasach, studentów na szlakch było więcej. Bo z moich obserwacji wynika, że przyszła tzw elyta narodu w Biechy jeździ z rzadka i z przymusu. (optymistycznie zakładam niereprezentatywność próbki).
Zakładki