Strona 3 z 4 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 40

Wątek: Kijki teleskopowe i nie tylko

  1. #21
    Bieszczadnik Awatar ww
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Płoty
    Postów
    44

    Domyślnie

    Fajnie się Ciebie czyta Stały, Twoje pisanie natchnęło mnie do napisania paru słów.
    Ja też miałem kilka sytuacji, w których strach za gardło chwytał i żeby nie instynkt to nie wiem jak by wyszło.
    Raz się przekonałem na samotnym rowerowym nocnym rajdzie, wyjechałem z Warszawy o godz. 24 miałem w planie jakieś 110 km i jak już byłem mocno po połowie dystansu, więc kondycja podupadała a noc jeszcze nie rozjaśniała nagle wśród tych ciemności i ciszy, bo jechałem mniej uczęszczaną trasą asfaltową usłyszałem złowieszczy skowyt i głośny tupot czterech łap po asfalcie, nie widziałem, co to za zwierzak, ale o tej porze i w takich okolicznościach wyobraźnia mi podpowiadała, że to musi być naprawdę krwiożercza bestia, mocno nacisnąłem na pedały, ale było pod górkę, powoli dystans pieska od rowerzysty kurczył się i moje siły też się kurczyły w końcu zrezygnowany postanowiłem podjąć wyzwanie i na mocne ujadanie psa odciąłem się przez ramię potężnym i drapieżnym rykiem, było to po prostu coś jakbym nagle przemienił się w wilkołaka i rzucał wyzwanie swojemu prześladowcy. Poskutkowało, zatrzymałem się na szosie i usłyszałem jak bicie łap o asfalt oddala się coraz bardziej już bez jednego nawet szczeknięcia, wsiadłem na rower i pojechałem dalej, adrenaliny starczyło na szczęśliwe i sprawne ukończenie całej trasy.

    Innym razem przy ostatnim KIMB-ie schodząc z DK w kierunku potoku Hylaty z całą moją rodziną i koleżanką Renatą i trochę już o zmierzchu, na drodze stokówce znaleźliśmy odciśnięte łapy niedźwiedzia, trop szedł po warstwicy tak jakby niedźwiadek szedł tuż przed nami, byliśmy już trochę zmęczeni, droga do Sekowca jeszcze daleka, ale dzielnie brnęliśmy dalej, choć nie szło się najwygodniej, bo zdarzały się błotka na całą szerokość przejścia i trzeba było szeroko obchodzić, gdy zeszliśmy już ze stokówki na trasę z Nasicznego i doszliśmy do pierwszego przecięcia drogi z potokiem natknęliśmy się na składnicę drewna, ułożone w stosy równo poukładane bukowe okrąglaki, szarówka, szum potoku, do którego zaczęliśmy się właśnie zbliżać i gdzieś głęboko w umyśle natarczywie powracająca myśl o wielkim niedźwiedziu podążającym przed nami tą samą trasą, w tej chwili wszyscy mieliśmy ochotę ruszać, czym prędzej do przytulnej chatki u pani Basi, ale nie wiadomo, dlaczego coś mnie powstrzymywało przed przekroczeniem potoku i wejściem z otwartej przestrzeni na wąską drogę wśród zarośli, która była przed nami. Zmarudziliśmy tam parę minut głównie z mojego to powodu, bo niby to zachciało mi się smakować wody z potoku i nagle schylając się po kolejną garść kropli do otarcia potu z czoła coś mignęło mi na drodze za potokiem w złowrogim przesmyku. Wzrok mam wzorowy i jestem pewien, że coś tam przelazło teraz wiem, że mogła to być jakaś drobna zwierzyna, ale widziałem ten ruch tylko kątem oka, więc zamarłem pochylony nad potokiem i zacząłem rozglądać się za jakimś porządnym kamieniem i oceniać odległość do najbliższego stosu z drewnem, nikt z towarzyszących mi osób jak mi się wydawało niczego nie zauważył a ja też nie chciałem niepotrzebnie wzbudzać niepokoju lub, co gorsza paniki. Po kilkudziesięciu sekundach udawania, iż jestem mocno zajęty moczeniem dłoni w potoku miałem wrażenie, że to coś przeszło w prawą stronę stanęło naprzeciw mnie w chaszczach nad potokiem i przez chwilę mi się przygląda a potem idzie dalej wzdłuż potoku. Wstałem i jakby nigdy nic zebrałem towarzystwo do dalszej drogi. Niebawem doszliśmy do dymiących retort, później wyprzedził nas sprężystym krokiem jeden z zatrudnionych tam pracowników, który oznajmił, iż do Zatwarnicy mamy jeszcze tylko 15 minut drogi, heh nam się zaszło gdzieś ze 30 minut, ale co tam, jak już byliśmy na asfalcie włączyłem komórkę, bo baterie były na wyczerpaniu i nie chciałem stracić łączności przed powrotem w jakieś bardziej zaludnione miejsca i zaczęły nadchodzić sms-y od drogich nam koleżanek i kolegów z KIMB-u, którzy zaczęli się trochę niepokoić naszym długim spacerem, za jakieś 15 minut przyjechał Bob, który ku naszej nie skrywanej uciesze podwiózł nas pod sam ośrodek. Po tej przygodzie któregoś wieczoru tak przypadkiem rozmawiając z żoną o wędrówkach dowiedziałem się, że nad tym potokiem, nie wiedzieć, czemu ją też strach za gardło łapał, choć ani słowem nikt wtedy nie powiedział o jakimkolwiek zagrożeniu to jednak oboje mieliśmy podobne odczucia, iż gdzieś po drugiej stronie mogło być coś, co nam napędziło wtedy stracha.
    Myślę że gdybym miał w tych sytuacji oręż w postaci kija bambusowego solidnie wzmocnionego od środka to byłbym mniej niespokojny.

    Z pozdrowieniem bieszczadzkim dla wszystkich odważnych i dla tych, co nie boją się mówić o tym jak to się kiedyś głupio nastraszyli.
    ww
    Raduje się serce
    Raduje się dusza
    Gdy się znów na trasę
    W Bieszczady wyrusza

  2. #22
    Bieszczadnik Awatar Lech Rybienik
    Na forum od
    06.2004
    Rodem z
    Przemyśl/Warszawa
    Postów
    225

    Domyślnie

    Hmmm jakoś mnie to nie przekonuje. Kiedyś ( również w Gorganach) oberwałem właśnie w czoło końcowką kija trekkingowego... no cóż, wprawdzie "Smotryczanka" lała się często-gęsto, aleć jednak zachowywałem pozycję pionową.

    Jednak... pomyślę sobie... mam zajęte obie ręce, na nadgarstkach paski, ani się podrapać, wykonać padu przewracając się, ani dac w mordę, ani obsługiwać radio czy aparat fotograficzny.. póki co nogi i gnaty mam jeszcze zdrowe:) Ale jak będę miał okazję to sprawdzę (niedługo będę nosił znów cegły, wapno i cement na grzbiecie w wiadomym miejscu).

    Pozdrawiam - Lech

  3. #23
    Botak Roku 2017 Awatar długi
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sopot
    Postów
    2,344

    Domyślnie

    Wygląda na to, że kijek pomaga chodzić Szaszce, a cała reszta chce mieć coś w ręku,
    np do obrony przed niedźwiedziem
    Ja tego nie noszę, jeżeli nie muszę tego nosić za kogoś to mi nie przeszkadza. Więc noście mili moi co chcecie, uważając tylko, by przypadkiem komuś nie wyjąć oka. Nidźwiedzica by wam nie wybaczyła, gdyby jej małżonek wrócił z gór bez oka.
    Długi

  4. #24
    Bieszczadnik Awatar ww
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Płoty
    Postów
    44

    Domyślnie

    Co do kijków trekingowych to nie próbowałem, ale podejrzewam, iż sprawdzają się jedynie w samotnych wędrówkach albo w łażeniu po górach na wyścigi, osobiście wolę wędrówki w towarzystwie i gdybym nosił kijki w obu dłoniach to by mi przeszkadzały np. w podtrzymaniu w razie potrzeby osoby, z którą wędruję albo w podaniu jej ręki na stromym podejściu, a co do szybkości przemarszu to nigdy mi na nim nie zależało, gdy znajdowałem się w tak pięknym miejscu jak Bieszczady, wolę 10 razy klapnąć na odpoczynek i upajać się widokiem trasy, którą pokonałem, takie pokonywanie dłużej zostaje w pamięci.

    Pozdrawiam
    ww
    Raduje się serce
    Raduje się dusza
    Gdy się znów na trasę
    W Bieszczady wyrusza

  5. #25

    Domyślnie Kończąc

    Dodałbym jeszcze, że chodzenie w zimie bez kijków to wyrafinowana forma masochizmu. A kijki dobrze założone (pętle na nadgarstkach) wcale nie przeszkadzają w aktywności manualnej.
    Szybkość przemarszu bywa czasem ważna na paśmie granicznym, żeby nie nocować na trasie.
    Kijki pomagają w chodzeniu z plecakiem, spróbuj to nie pożałujesz.
    Pozdrawiam z dalekiej północy,
    Marcin.

  6. #26

    Na forum od
    09.2004
    Rodem z
    wroclaw
    Postów
    9

    Domyślnie to i ja dorzuce swoj kamyczek do ogrodka

    moze nie bedzi ena temat kijkow teleskowpowych - tych nie posiadam, aczkolwiek mam nadzieje ze niebawem sie to zmieni.
    ale ja chcialem o super wypasionym sprzecie cos napisac. takie tam wspomnienia mnei naszly :)

    jak zaczynalem samodzielnie lazic po gorkach, to jedynym sprzetem jaki posiadalem byl plecak wojskowy [kostka], buty "traperskie", spiwor taki mega duzy i namiot dwuosobowy, porzadny z hehehe brezentu bez tropiku :) zeby dodac pikanterii nadmienie, ze nie bylo to zaraz po drugiej wojnie swiatowej, tylko w drugiej polowie lat '90 :) ach! zapomnialbym o wojskowej palatce - naturalnie brezentowej.
    no i pierwsze powazne gorki to byly wlasnie biesy. no i bylo fajnie, choc bez karimatki w sierpniowe noce dosc chlodno [wowczas stwierdzilem, ze nie bede zabieral ze soba spiwora, coby bylo bardziej ekstremalnie i ciekawie :) [bosze!!!! jaki ja bylem wtedy glupi :)] a fajnie bylo do czasu deszczu calodniowego, kiedy to mokre mialem WSZYSTKO [czyt. WSZYSTKO].
    jesli ktos mysli ze madrosci mi przybylo to sie myli.
    kolejny wyjazd taki bardziej ekstremalny to byl w beskid zywiecki w poczatku maja. w maju wiosna kwiatkami rosla - ale tylko w piosence i dolinach, na rycerzowej prawie metr sniegu, droga do przegibka po kolana w sniegu itd.
    od pamietnego czasu w biesach, minelo troche, ja wzbogacilem sie w plecak taki na jaki mnie bylo wowczas stac, kupilem kurtke przeciwdeszczowa - sztormiak gumowy, a jakże. i tuz przed wyjazdem odbylem przelomowa dla mnie rozmowe z moja kolezanka, ktora jechala tez w te same gory, acz byla o niebo madrzejsza ode mnie. i wtedy to powiedzialem cos bardzo podobnego do postu zamieszczonego na poczatku tego watku: ze mnie pociaga turystyka taka jak kiedys, ze polary to jakis wymysl, ze buty to jakis wymysl, ze kiedys chodzili w swetrze i skorzanych butach i bylo ok to czemu teraz tez tak nei moga... itd. kolezanka probowala sie bronic, ale po czasie stwierdzila ze to bezcelowe, ze jestem przypadkiem klinicznym, kupila sobiw wiec polar i pojechalismy.
    no co sie dzialo to mozna sobie latwo sie domyslec. jeansowe spodnie w kontakcie z woda robia sie nie przyjemne, a w kontakcie z roztapiajacym, acz jeszcze mimo wszystko calkiem żeśkim sniegiem robia sie jakies takie niehumanitarne, podobnie przemakajace buty, ciezka peleryna i sweter, zaoszczedzony, a wiec nie za dobry plecak...

    no i na moje szczescie, a powiem nie skromnie ze i na szczescie innych - chociazby goprowcow - moje poglady na szpej sie zmodernizowaly. sprzet rowniez, i teraz jest nam ze soba bardzo dobrze. lubimy sie, modernizujemy, chwalimy i tylko czasam zdarza sie moze, ze zaklne pod nosem jak widze ceny.

    pozdro

  7. #27
    Bieszczadnik Awatar knovak
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Gyddanyzc
    Postów
    26

    Domyślnie

    Dorzucę do pieca pt. "kijki"
    Też kiedyś się zarzekałem, że nigdy w życiu, albo "dopiero na emeryturze". Potem przypadkowo dostałem takowe w prezencie. Kurzyły się gdzieś w kącie przez 3 lata, wreszcie na poczatku tego sezonu przypiąłem je do plecaka. A był on ciężki, bo polazłem na półtora tygodnia w Beskid Niski z małolactwem lat 10, szt. 1. Wersja namiotowa, kociołek, itd.
    I wziąłem te kijki do ręki. I zobaczyłem różnicę - w obciążeniu kolan, w rytmie marszu, w tempie podejścia, nawet w łapaniu równowagi na błotnych czy wodnych przeprawach.
    Kto tego nie doświadczył, nie wie o co chodzi.
    Zatem jeśli z plecakiem - to z kijkami. Na lekko - niekoniecznie, ale też przydatne. Nie tylko na niedźwiedzia...

  8. #28
    Snurf
    Guest

    Domyślnie

    Wróciłem wczoraj z Biesów :) i muszę stwierdzić że sporo ludzisk było z kijkami trekkingowymi ale w wiekszości byli bez plecaków czy też innych "obciążeń". Nie mam nic przeciwko temu ale wydaje mi się śmieszne jak ktoś podchodzi pod "płaską górkę", szlakiem o długości mniej więcej 1,5 godziny z kijkami a potem zchodzi jeszcze tą samą trasą... Absolutnie nie rzucam się gdy ktoś to robi ze względów np. zdrowotnych...Chwała mu że poszedł wogóle w góry!
    BTW Rozwalił mnie gość z GPS'em uwieszonym na szyi schodzący z Przełęczy Orłowicza (w stronę Wetliny oczywiście, bo kto by się tam zapuszczał w Suche Rzeki). Pewnie niedźwiedzi szukał...:D

    Pozdrawiam :)

  9. #29
    diabel-1410
    Guest

    Domyślnie Odp: Kijki teleskopowe i nie tylko

    Kijki jak najbardziej jestem za uzywam ich od 1,5 roku i chwale.Doskonale odciazaja stawy-zwlaszcza przy zejsciu a ze paski staram sie sciagnac dosc luzno to zdjecia moge robic smialo a i skorzystanie z napoju, nie stanowi problemu.

  10. #30
    Malkontent Roku 2009 Awatar Krysia
    Na forum od
    09.2006
    Postów
    3,380

    Domyślnie Odp: Kijki teleskopowe i nie tylko

    Cytat Zamieszczone przez Snurf Zobacz posta
    Nie mam nic przeciwko temu ale wydaje mi się śmieszne jak ktoś podchodzi pod "płaską górkę",
    no patrzaj, a u mnie po zupełnie płaskim chodzą z kijkami
    tzw. nordic walking - jeszcze nie odkryłam czym ich kijki się różnią od moich
    "...Lecz ja wrócę tu, będę w twoim śnie.
    Nikt nie zabroni nam śnić..."
    Bogdan Loebl

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Odpowiedzi: 9
    Ostatni post / autor: 12-08-2010, 02:37
  2. Do studentow i nie tylko;)))
    Przez colett w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 34
    Ostatni post / autor: 24-03-2009, 21:23
  3. Rower i nie tylko :)
    Przez Mariusz z Lublina w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 4
    Ostatni post / autor: 06-06-2008, 20:23
  4. Xantis 2 i nie tylko
    Przez Barszczyk w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 18
    Ostatni post / autor: 28-07-2004, 01:05
  5. Do opolan i nie tylko.
    Przez Stały Bywalec w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 20-09-2003, 01:08

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •