Pokaż wyniki od 1 do 7 z 7

Wątek: 26 września. Ekspedycja karna (nieudana)

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,505

    Domyślnie 26 września. Ekspedycja karna (nieudana)

    Pogoda dalej fatalna. Rezygnując w tej sytuacji z wycieczki pieszej, wsiedliśmy do auta. Postanowiliśmy udać się z karną ekspedycją do Jabłonek - do Michała. Na wabia wzięliśmy Aleksandrę (cały czas jeszcze była z nami). Na wszelki wypadek uzbroiliśmy się też w „Absolwenta” - kaliber 0,7 litra.
    Niestety Michała już nie zastaliśmy. Zdążył uciec do Opola. O jego wcześniejszej obecności w schronisku poświadczyła tylko pani (w zaawansowanej ciąży) mówiąc, że „ten pan z synem już wyjechali w piątek”.
    No więc przejechaliśmy całą obwodnicę, odwożąc przy okazji Aleksandrę do Wetliny, gdzie się zatrzymała. Zaliczyliśmy też jakieś prywatne muzeum bieszczadzkie. W Wetlinie kawka i pożegnanie z Olą (jak się potem okazało, nie na długo).
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie

    Dzięki tej wyprawie odnaleźliśmy wspaniałe kolory, takie jakich jeszcze w Bieszczadach Wysokich nie było... a więc te cud czerwienie znajdowały się na drodze między Hoczwią a Jabłonkami... Te kolory, czasem jedna gałązka.... czasem jedna część żółta, druga czerwona a inna prawie pomarańczowa... tych pięknych kolorów dostarczyły nam tamtejsze klony, buki jeszcze czekały...

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie

    Jeszcze jedno wspomnienie z tym dniem związane: osobiście mogłam przekonać się co znaczy "mięć szczeście" po pogłaskaniu Sabinki - czarnej piękności przebywającej w Bieszczadach ze Stałym Bywalcem.
    Gdy już wróciłam do Wetliny panowała cisza i spokój- pierwsze szczęście- , śladu po "rajdowcach" nie było (zatruli mi dwa pierwsze wieczory w Wetlinie). Mogłam się przenieść do zarezerwowanych wcześniej "apartamentów" na górze - drugie szczęście. Kulminacją owych szczęść było przeurocze spotkanie z trzema łaniami na trawniku przed domem. Koło osiemnastej stałam sobie na ganku, była szaro, mokro i w oddali słychać było ostatnich niedobitków, którzy się jeszcze kręcili po Wetlinie. Nim zdążyłam popaść w zadumę w iście późno jesiennym wydaniu, na trawę z pobliskich krzaków wyszły sobie łanie. Dwie duże i jedna młoda, prawdopodobnie tegoroczna. Wyszły jakgdyby nigdy nic, rozejrzały się i zabrały za skubanie zielonej trawki. Zachowywały się tak spokojnie, jakby popas na przydomowych gruntach był zupełnie normalny, nic sobie nie robiły z przyciszonej rozmowy. Ten pokaz wdzięków trwał ponad 20 minut, po czym pojedyńczo pomaszerowały w krzaki. Od gospodarzy owego trawnika dowiedziałam się, że często zdaża się łaniom wychowywać młode blisko gospodarstw i zaglądać na skoszone trawniki. Cóż scenka była urocza...

    pozdrawiam
    Aleksandra

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Michał
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Opole
    Postów
    1,018

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Aleksandra
    Dzięki tej wyprawie odnaleźliśmy wspaniałe kolory, takie jakich jeszcze w Bieszczadach Wysokich nie było... a więc te cud czerwienie znajdowały się na drodze między Hoczwią a Jabłonkami... Te kolory, czasem jedna gałązka.... czasem jedna część żółta, druga czerwona a inna prawie pomarańczowa... tych pięknych kolorów dostarczyły nam tamtejsze klony, buki jeszcze czekały...
    No cóż - nie wypada nie zabrać głosu. Co do kolorów - vide fotka.
    A krucjata nie udała się zapewne dlatego, że ktosik miał niecne zamiary.
    .....

    Rzeczywiście tego samego dnia z rana wyjechałem z Jabłonek - niestety sytuacja wymusiła takie a nie inne wyjście. Pogoda także miała w tym swój skromny udział. Szkoda, że dzien wcześniej nie zdecydowaliście się na krucjatę - pogoda też była do kitu, ale za to zobaczylibyśmy parę ciekawych rzeczy

    No cóż - co się odwlecze, to nie uciecze.

    A na marginesie - ta Pani, to szefowa schroniska.

    Pozdrawiam i zapewne do zobaczenia w Bieszczadach.
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  5. #5
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,505

    Domyślnie

    Michał:
    (...) Rzeczywiście tego samego dnia z rana wyjechałem z Jabłonek - niestety sytuacja wymusiła takie a nie inne wyjście. Pogoda także miała w tym swój skromny udział. Szkoda, że dzien wcześniej nie zdecydowaliście się na krucjatę (...)
    Zaraz, zaraz.
    My u Ciebie byliśmy w niedzielę, a Szefowa powiedziała, że wyjechałeś w piątek.
    Tak więc nawet wyprawa o dzień wcześniejsza nie doprowadziłaby do spotkania.
    Zresztą dzień wcześniej był dyżur w Dwerniku i to Ty powinieneś tam przyjechać, jeśli faktycznie byłeś jeszcze w Bieszczadach.

    Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

    Michał:
    A krucjata nie udała się zapewne dlatego, że ktosik miał niecne zamiary.
    No to może Aleksandra. Bo ja na pewno nie.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  6. #6
    Bieszczadnik Awatar Michał
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Opole
    Postów
    1,018

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec
    Zaraz, zaraz.
    My u Ciebie byliśmy w niedzielę, a Szefowa powiedziała, że wyjechałeś w piątek.
    Tak więc nawet wyprawa o dzień wcześniejsza nie doprowadziłaby do spotkania.
    Zresztą dzień wcześniej był dyżur w Dwerniku i to Ty powinieneś tam przyjechać, jeśli faktycznie byłeś jeszcze w Bieszczadach.

    Ale co się odwlecze, to nie uciecze.

    No to może Aleksandra. Bo ja na pewno nie.
    Fakt - jak jestem w Bieszczadach to daty pirdo... lą mi się jak zajączki na wiosnę.
    Na dyżury z Jabłonek napewno nie dotrę - to wyprawa na 2 dni. Od tych ponad 20 lat (alem się posunął) poruszam się wyłącznie pieszo. Takowe dziwolągi jak pojazdy samobieżne itp są mi wtedy obce.
    No ja myślę, że to Aleksandra miała niecne zamiary. Ale kotki pewne ze sobą nie zabrałeś, co?

    Spotkamy się pewnikiem gdzieś przypadkiem. Nadrobimy ... spoko jak to mawiają małolaty

    Pozdrawiam Aleksandrę, Ciebie, Twojego kolegę oraz przy okazji wszystkich forumowiczów (tego pojeb a ńca Yogo czy Jogurta tyż)

    Do zobaczenia

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar Aleksandra
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Warszawa
    Postów
    948

    Domyślnie

    Ech,
    i zamiary się wydały...
    nie ma lekko, nic się nie ukryje....
    Dzięki za pozdrowienia.
    Kotki nie zabrał, strzeże jej pilnie....
    a drogi kręte przecinaja się czasem, więc gdzieś się zapewne spotkamy

    Pozdrawiam
    Aleksandra

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. ok. 15 września Karkonosze na rower
    Przez Krysia w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 05-08-2011, 08:27
  2. 15 września - 6 października 2006 r.
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 38
    Ostatni post / autor: 03-11-2010, 09:18
  3. Sianki, 22 września
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 27-11-2005, 12:32
  4. Hulskie i Krywe, 25 września
    Przez Stały Bywalec w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 25-10-2005, 12:15
  5. Awaria 15/16 września 2005
    Przez admin w dziale Techniczne
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 02-10-2005, 14:33

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •