Strona 4 z 7 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 6 7 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 66

Wątek: Sylwkowe wedrowanie Jabola i Bizona [relacja]

Mieszany widok

  1. #1
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie Uff... Wróciłem :)

    Kiedy dotarlismy do chatki, gwiazdy już od dłuższego czasu panoszyły sie na niebie.W izbie cieplo, Anyczka z Edim zadbali o kominek :D Z myśla o Bertrandzie wystawiłem na zewnątrz świeczkę jako punkt orientacyjny: Latarnię Górską dla nocnych wędrowców :) Księżyc jeszcze nie wzeszedł, jest dość ciemno w dolinie...Zjedliśmy wspólnie posiłek częstujac sie wzajemnie domowymi pysznosciami... Nie minęło wiele czasu od naszego powrotu, kiedy za drzwiami rozległ się tupot butów.Bertrand! - pomyślałem i otworzywszy drzwi wpuściłem nader liczna grupę osób...Zanim dotarło do mnie ze cos jest nie tak, bo przeciez Bertrand jest tylko jeden, chatkę wypełnił gwar i szelest zrzucanych plecaków... :D O ja naiwny Nie wzięłem pod uwagę tak oczywistej rzeczy że nie tylko my moglismy wpaśc na pomysł spedzenia sylwestra na odludziu...
    Szybka reakcja: robimy porzadki. Trzeba zrobić miejsce dla nowych gosci>plecaki moje i Bizona powedrowały na stryszek. Przedstawiamy sie sobie nawzajem. Ja oczywiscie po kilku minutach zapominam kto jest kim, pomimo swej pamieci wzrokowej..." Ale to nie wpływa na komfort jazdy" -jak mawiał mój dobry znajomy... Dobrze ze to nie czeczeńcy, coć tez moglo by być wesolo...Widzę ich poraz pierwszy ale bieszczadnik z bieszczadnikiem zawsze znajdzie wspólny temat :D "Rozgaszczanie" czy też "zadomawianie" trwało kilka chwil...O jest gitara! Fajnie! Nie umiem grać, Ale lubie słuchać...Wiec słucham...Niewiele pamietam z chronologii tego wieczoru...Nie wiem jak i kiedy pojawił sie w kominku garniec z grzańcem...Nie wiem skad sie wzięło piwo...Nie wiem w którym momencie wytworzył sie ten wspaniały klimat...Twarze przyjaznych obcych ludzi w miekkim świetle świec...Muzyka...Śpiew...Rozmowy...Śmiech...
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  2. #2
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie

    Coby Ci trochę przypomnieć. Ja też tam byłem, :) Żołądkową i grzańca piłem, świetnie się bawiłem tylko bardzo szybko Was opuściłem.

    Pozdrawiam
    bertrand236

  3. #3
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    Akurat Brertrandzie miałem o Tobie pisać :D Wiem że nie moge prosić o cierpliwość, bo tą akurat już macie na wyczerpaniu :) Wiec piszę dalej...Ok 18:30 zjawili sie Harnas z Maćkiem...A pół godziny po nich w końcu zjawił sie Bertrand Wydawał sie być mile zaskoczony niespodziewanym rozwojem sytuacji...Z racji duzego natęzenia dżwieków i wrażeń wyszliśmy na ganek... gdzie zatwierdziliśmy naszą znajomość wraz z Bizonem i Edim pijąc zacna ognistą tinkturę ze sławetnego juz kubka, którego zawartość znały tak naprawdę tylko gwiazdy widzace wszystko z góry :D Wspomniane gwiazdy milczały dyskretnie, dlatego nikt nie mógł byc pewien jaka porcja tinktury naleje mu sie w ciemnosciach...Na jeden łyk... na dwa... na trzy... Ech... brrr... Bez zapijania W dole szumial potok, za naszymi plecami muzyka i śpiewy...Tak sie tworzą wspomnienia które działaja jak balsam, gdy sie do nich wraca po powrocie w tryby cywilizacyjnej rzeczywistości. Nawet teraz, kiedy pisę te słowa na mojej brodatej gebie błaka się usmiech...Jak widział to Bertrand mozna dowiedzieć sie na tej stronie: http://forum.bieszczady.info.pl/bieszczady1803-0.html
    Wróciwszy do chatki Bizonek dorwał sie do gitary i zaczął cos tam plumkać, cos tam spiewać...Czas leciał szybko...Ani sie nie obejrzałem...Ani sobie nie pogadałem...A juz Bertrand musiał wracać do cywilizacji... Odprowadziłem go do samej drogi przyświecajac latarką...Jako że pora była umówiona, czekała na niego małzonka i karawan, choć zaświadczam że karawan był zbedny, bowiem Bertrand "zgonu" po tinkturze nie zaliczył Miał możnośc ujrzeć jedynie sam początek zabawy...Szkoda...kiedys nadrobimy Wróciłem. Stanąłem na uboczu i obserwowałem to wszystko jak wyspiański na weselu u kumpla...Jak zauważyłem Anyczka przy kominku sączyła powoli piwko i podobnie jak ja chłonęła uroki chwili z drugiego "ubocza" Porozmawiałem chwilkę z Harnasiem nad mapa o lokalizacjach i stanie Chatek w Biesach...I nagle poczułem że czas sie zająć szykowaniem noclegu bo cosik dziwnie "słabnę" Wyszedłem przed chatke i po poręczach wdrapałem sie na strych, gdzie w świetle czołówki, posapując i mamrocząc pod nosem różne zaklęcia rozstawiłem namiot i rozłożyłem śpiworek...Drogą spowrotem na dół nie musiałem się zanadto przejmować dzieki pomocy grawitacji A na dole w tzw. miedzyczasie Młody z gitarzysty przeistoczył sie w perkusistę, a pusty garniec po grzańcu przeistoczył sie w bęben Co to sie działo...Trwaj chwilo radosna! Jak sie okazało nie tylko ja tak pomyslałem, bowiem nastepnego dnia mogliśmy znów usłyszec cały koncert utrwalony na kasecie ...Przez co u braciszka zrodziły sie uzasadnione obawy przed nieautoryzowanym rozpowszechnieniem tych nagrań Ok 3-4 godz w nocy udałem sie na spoczynek na stryszek, gdzie zastałem juz w namiocie pochrapujacego w najlepsze braciszka.Hop! w śpiworek i sen...
    Załączone obrazki Załączone obrazki

  4. #4
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    31 grudzień...Jak w "Siekierezadzie":"... położyłem sie wieczorem i obudziłem rano...Babciu Oleńko toż to cud!!!"
    Otworzyłem oczy.Zbudził mnie hałas przed chatka...Wyjrzałem.To Harnaś pracowićie rąbał uzupełniając zapas drewna. Ma zdrowie chłop. Czuł potrzebę narąbać się od samego rana Wstawanie trwało dosc długo. Pośniadaliśmy...Potem poszliśmy do lasu po drewno...Bieszczady :D Cóż za cudna kraina, gdzie kac sie nie ima Z poczatku jakos nie kwapiłem sie do wymarszu...Rozleniwienie? Moze osłabienie?...hmm...Popołudniu doszły nastepne cztery osoby...Harnas był w baligrodzie i dowiózł nam sześc piw...Jeszcze sie wahałem czy zostać, ale powoli sie pakowaliśmy...Pozczułem zew... Z początku słabiutki, ale narastajacy...Dotarło do mnie- trzy dni w jednym miejscu? To grzech zniechania wedrówki Idziemy Bracie!
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  5. #5
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    Młodemu podczas pakowania siadła na moment koordynacja ruchowa i sprawił że z sześciu piw nagle zrobilo sie pięć Jedno "się" stłukło... Jeszcze sesja zdjeciowa przed chatką...Żal opuszczac takie zacne towarzystwo, ale góry wołają...
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  6. #6
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    Anyczka i Edi odprowadzaja nas do jeziorka...Zrywa sie zimny wiatr...Słońce zachodzi.Żegnamy sie i rozchodzimy...Oni do chatki a my? Ścieżką pod górę po zmrożonym starym śniegu.Po 10 min postój.Ściagamy kurtki-rozgrzalismy sie :) Raczymy sie czekolada.Pod przełęczą nastepny postój. Czas założyc czołówki. Zapadł juz zmrok- nic nie widać, jedynie zarys koron drzew na tle nieba...Świecimy sprawdzona metoda, tylko wtedy kiedy trzeba. Dochodzimy do ziel szlaku. Ślady ludzkie. Z góry.Podłączamy się. W pewnym momencie coś na śniegu przykuło moja uwagę.Latarka...O! Krew? Albo ktoś sie skaleczył, albo poszła komuś z nosa z przemęczenia...A może ktoś komus opowiadał stare dowcipy? Nie wyglada to groźnie wiec kontynuujemy droę pod górę.Dochodzimy do bardziej stromego podejscia. Ślady znikaja w zawiane w zaspach...Rozgladamy sie za znakami szlaku. Nie ma? Wyciagamy radyjka...Rozdzielamy sie.Ja pod góre, młody po warstwicy. Wiatr sie wzmaga wraz z wysokościa stracając szadź, która pada niczym śnieg..."masz coś?" pytam przez radyjko."Nic..." "Ja też nic..." Gdzieś w dole miedzy drzewami przebłyskuje bizonowa latarka...Nagle snop światła w górę! " Co sie stało?"chwila ciszy...w końcu radyjko odz się: "K...a! Wyj... się!" "acha To wracaj, u mnie sa znaki..." Okopuję sie w śniegu i ubieram kurtkę. Czekam na brata aż dołączy...Jest brat.Dosiada się. Właczam dla zabawy radyjko. Kanał wywoławczy..."ogolne wywołanie, woła stacja ze zboczy Chryszczatej! Jak nas słychać?"...Nic...Skaczemy po kanałach. Ktos rozmawia..."Break!" "prosze breku :) ""hej! Podajemy z Chryszczatej. Skad podajecie i jak nas słychać?" "Werlas! Głośno i wyraźnie... :) " hmm.. nieźle jak na reczne radyjko z flexem...Życzenia noworoczne, papa! i Dalej pod górę...Śniegu przybywa, idzie sie coraz ciężej, czuje że powoli dopada mnie kryzys...Zip! Zip! Oddycham głeboko i łapczywie zuzywam chyba cały tlen w promieniu metra odemnie Teraz wiem co znaczy iśc w góry żeby, odetchnać pełna piersią.W godzine marszu zuzyłem tyle tlenu że starczyłoby na dzień siedzenia w domu przed komputerem... :) "Czekaj Brat, musze odsapnąć" Znów okopujemy sie w śniegu i wyciagamy po piwku...Psss...Pyk! I braciszkowie racza sie piwkiem w pieknych okolicznosciach przyrody Śmiejemy sie z siebie, że robia sie z nas specjalisci od nocnych marszów po górach.Prorocza uwaga.(Miesiac później znów wedrowalismy w nocy po okol Halicza w dużo głębszym śniegu ) Puste butelki do plecaka.Daaalej...Na polance przed szczytem śnieg powyżej kolan. Niewygodnie... Wkurzam sie i ide na kolanach, wieksza powierzchnia - nie zapadam sie w śniegu.Odpoczywam na czworakach z głową przytuloną do sniegu a zadem bezczelnie wypietym gdzieś w strone gwiazdozbioru Cygnusa..." A ty co wyprawiasz?" pyta zdziwiony brat stojac pionowo..."Chyba widać Odpoczywam..." Za chwilę docieramy do grzbietu i w prawo do pod słup na szczycie...Szadź bajkowa! Skrzy sie cudnie w świetle latarki...No to fotka zdobywców - Pstryk! pstryk! ( później okazało sie ze fotki były do niczego. Zapomniałem ze zmęczenia włączyc synchronizacji lampy ) Koniec czekolady. Ostatnie dwa papieroski...Wiatr gwiżdże w gałęziach, zamiata szadzią i śniegiem. Uwielbiam to... :D Po to sie przecież jeździ w gory zimą...
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  7. #7
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    Wytrzymajcie jeszcze drodzy czytelnicy... CDN
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  8. #8
    gab
    Guest

    Domyślnie

    tak na poczatek to pozdrawlienia dla calej ekipki z przed i sylwestrowego wspoolnego bytowania tam poza elipsa, chcialo by sie rzec dla nas, czyli tych, o ktorych byla mowa pomiedzy wierszami (takze tymi pisanymi jak i niezwerbalizowanymi, bardziej juz realnymi w samym tylko ich pomysleniu) w jabolowym uzewnetrznianiu sie z czasu tego, co to przyszli z gitara, zdaje sie pozytywna wibracja [bo jak tu jej nie miec w tak pieknych okolicznosciach przyrody] i poezja w gitarze, spiewie (jaki by nie on byl, zwlaszcza po przetestowaniu kilku ladnych miarach tego o czym chwile dalej i innych) i w ogole calej swiadomosci tego co jest, czym sie oddycha, na co patrzy i czym zyje oraz mlodym W, ktore zostalo pozniej uwarzone w towarzystwie innych winnych li niewinnych jak sumienia wyrzut plynnych pobudzaczach do zycia, tego bardziej wyrazistego i wrazliwszego niz to tzw. codzienne jak to sie zwyklo mowic i czasem tez pisac, a ktore tez trzeba przezyc, (kto sie zgubil w sensie logicznym tego jakby zdania to niech przejdzie do wyrazenia "dla nas"), bylo to spotkanie pozytywnym zaskoczeniem, bo roznych ludzikow sie spotykalo tu i tam w tej przestrzeni bies czadowej, bylo dobrze, nie chce tu kadzic nikomu, bo i po co, tylko wypisac jak rzeczywiscie sie to widzialo i przezylo, takze milo bylo i dalej sie poszlo tam gdzie sie mialo pojsc, bo widocznie tak mialo byc, bo inaczej byc nie moglo...

  9. #9
    Ekspert Roku 2008 Awatar Jabol
    Na forum od
    12.2004
    Rodem z
    Stamtąd
    Postów
    1,096

    Domyślnie

    Pod słupem mała sesja łączności. Komóra sie wściekła Sypią sie życzenia od znajomych...Odpowiem na kilka, potem może nie być okazji...Więc kliq-kliq :) aż w końcu kolega Mróz delikatnie poklepał mnie po pleckach że pora iść...Nie potrafię znaleźć słow żeby przekazać jak pieknie było wtedy na szczycie Chryszczatej, kto widział- zrozumie, a kto nie widział temu zazdroszcze... Chciałbym poczuć jeszcze raz ten zachwyt gdy odkrywa sie piekno zimowych wędrówek...Busola. Ulubiony azymut "pi razy drzwi " i ruszamy "w stronę kierunku".Teraz w dół...Śnieg...zwykła woda w proszku, a potrafi tak zmieniac krajobraz.Wygładza wszelkie ostre kształty, czyni świat łagodnym i miłym dla oka, a ja lubię jak mi dobrze w oczy... Wiatr cichnie gdy schodzimy w dół...śnieg jeszcze dodatkowo wytłumia i wygładza dżwieki...Cisza taka że sami zamilkliśmy.Jakoś tak bezwiednie... Jakby się weszło do świątyni...Mamy całkiem dobre tempo marszu. Wiadomo: z górki :) Rozeszlismy sie na boki żeby zwiekszyć prawdopodobieństwo jeśli nie wypatrzenia to może przynajmniej zderzenia sie z chatką Co jaks czas zapalam czołówkę, liczę na ślady...Nic. Czasem jeleń...Wszelaka gadzina zlazła w doliny gdzie nie ma śniegu i żyć łatwiej...Z dwoma wyjątkami...( hehe! Czy my jesteśmy wyjątkami? Przecież nie wyjemy ) Jeden wąwóz...Drugi...Trzeci...Niestety pokonujemy je w poprzek...Troche to męczy.Kurcze... Może ją minęliśmy? Chwila namysłu...Narada. Odbijamy na wsch, i szukamy punktu orientacyjnego...Łeee... Znowu pod górę... Na szczęście punkt orientacyjny jak na zamówienie pojawił sie na naszej trasie.Super! No to robimy tak...Zrzucamy plecaki, ja idę poszukać chatki a ty rozpal tu ognisko. Byc może tu zabiwakujemy...Włączyliśmy radyjka...Busola...i pomykam w dół. najpierw prosto, potem zaczynam zygzakować żeby natrafić na jakiś ślad bytności ludzi...Otoczyła mnie cisza...Jestem w swoim raju...czasem odzywam sie do brata żeby sprawdzić czy mam jeszcze łącznośc.Słychać go elegancko...Latarki nie używam.Jest dosć jasno. W pewnym momencie z boku zamajaczył jakis kształt nie pasujacy do otoczenia...Dopiero po chwili załapałem co to może być gdy ujrzałem z bliska krzyż...Ślad tragicznej historii...Zbiorowego ludzkiego szaleństwa sprzed prawie stu lat...Zadumałem sie chwilę...Wypiję za was piwko chłopaki, kimkolwiek jesteście...Gdzieś zostawiliście swój świat i rodziny by zginąc bez sensu w wojnie z kaprysu "cysorzy" i Cara... http://forum.bieszczady.info.pl/bies...719.html#14719 tu możecie zobaczyć szkic... A ja dalej...Do nowego roku zostało półtorej godziny...
    ...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył

  10. #10
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,525

    Domyślnie

    Jabol, przerywasz w najciekawszych momentach.
    Co Ty sobie wyobrażasz, że scenariusze do seriali TV piszesz ?!
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Krótka relacja...
    Przez bertrand236 w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 175
    Ostatni post / autor: 15-11-2007, 15:03
  2. Relacja zTC
    Przez Szaszka w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 7
    Ostatni post / autor: 15-09-2005, 13:36
  3. Nowy SMS od Jabola
    Przez bertrand236 w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 22-07-2005, 09:26
  4. SMS od Jabola
    Przez bertrand236 w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 10-07-2005, 12:45
  5. Relacja z wyjazdu cz.4
    Przez Ewa_natta w dziale Relacje z Waszych wypraw w Bieszczady
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 23-02-2004, 13:16

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •