Włazimy w chmury.Przełęcz.Droga zanika na łąkach. Paśnik...Las...Maszt telekomunikacyjny...Ktoś z poczuciem humoru i chyba dla sztuki wykonał przy nim 30m równiutkiego chodnika.Ciekawy kontrast w środku lasuSzadź na drzewach...Lekki mrozik...Gadu gadu z bratem- nie widzielismy się od pół roku. Jest o czym pogadać, tym bardziej że niespecjalnie jest na co patrzeć..."Wiesz młody, chyba zdryfowaliśmy na południe, pokaz busolę..." Faktycznie."Co tam, idziemy dalej.wyjdziemy na przełęcz nad Kiełczawą.Las znajomy, byłem juz tu kiedys na inwentaryzacji zwierzyny...Buczyna karpacka...Piekna...Choc według szacunku brakarskiego...
Ściemniło sie."biwak?" "nie ,chyba za wczesnie..." Idziemy wiec dalej.Hop! Hop! Z górki. Słychać juz szczekanie psów, po lewej światła Kiełczawy.Przełęcz.17:00- czas na sniadanko nie zjedzone rano. Kanapeczki.Herbatka.Chmurka...Fajnie![]()
Czołówki na głowę.Plan jest prosty: idziemy aż sie nam odechce iść.W strone Chryszczatej.Asfalt do Kalnicy - szklanka.Drobimy odtroznie z gorki jak gejsze, coby nie dachować. W Kalnicy samobóczy i fanatyczny atak burka.Kijki trek.wymusiły dystans a stanowczy krzyk DO BUDY!!! -odesłał go na nocleg.Ostatni dom na szlaku...Przed nami droga...Cisza wokół...I radośc w sercu...
Zakładki