Właśnie wróciłem ze spotkania bieszczadników. Było cudownie. dawno nie czułem się tak wspaniale. Pierwszy raz od ponad pół roku wziąłem do ręki gitarę i zagrałem "pejzarze harasymowiczowskie"... Imprezka okraszona przednimi kawalkami Sadysty... kto go zna ten wie o czym piszę. W ogole świat stał się dla mnie piękniejszy - może przez stan w którym akurat się znajduję... (kilka piw przemieszanych dokumentnie z krupnikiem i żołądkową....)
Czekajcie na dogłębną relację Astry i fotki Dertego i Hero.Ttak przy okacji to dziekuję im za bilety - szczególnie Hero przywiózł mi cała stertę...
Ludzie trzeba było przyjechać do Krakowa...
Żałuję że tak wcześnie musiałem iść..
Zakładki