2 stycznia. Rano. Nawet dość wcześnie. Jeszcze jest ciemno. Wsiadam do karawanu. Powód? Cel? Jadę do Zagórza. I nie po to, żeby oglądać ruiny klasztoru. To jest w ogóle temat na inny post. Jadę po Barnabę. Barnaba to mój syn. :P Ma 22 lata. Zaszczepiłem mu miłość? sympatię? do Bieszczadu.Ma większego hopla na tym punkcie niż ja. Ale to dobrze. Jest ślisko na drodze. Od Leska już nieźle. Pociąg się spóźnia. Pogoda damsko-męska.
W końcu nadjeżdża pociąg. Jest pusty. Wysiada kilka osób. Jest i Barnaba tylko, dlaczego ma na sobie koszulkę z krótkim rękawem.
Mówi, że nie jest mu zimno. Po ostrej ojcowskiej reprymendzie ubiera się cieplej. Wracam karawanem w Bieszczad. Śniadanie. Ponieważ jest zima Barnaba ma ochotę na narty. Ja, może wstyd przyznać na nogach miałem zawsze buty albo bambosze albo byłem boso. Teraz wydaje mi się, że jestem za stary, żeby do butów jeszcze przypiąć coś jeszcze. Może to błąd.
Dzwonię do Jabola i zapraszam go na kawę. :D Wiem już, że wracają z Bisonem do domu. Barnaba zjeżdża na nartach, a ja marznę. Przyjeżdżają Jabolki. :) Spotykamy się na kawie. Opowiadają swoje przygody, jakie mieli od czasu naszego spotkania w bacówce. Nie padły żadne nazwiska imiona ani pseudo oprócz jednego. Była niezła impreza, na której była Kobieta Bieszczadzka :P . Nie urażając nikogo, dla mnie najważniejszą informacją, jaką mi wtedy przekazali była lokalizacja pewnej chatki. Kto czytał relację Jabola to widział jej rysunek przez niego zrobiony. Usłyszałem też od Jabola jakąś historię o leśniczym, niedźwiedziu i zdjęciach. Mam nadzieję, że jest ona prawdziwa,
ale o tym na razie sza….. Jabolki pojechały
i tak właściwie skończył się następny dzień.
C.D.N.
Pozdrawiam



Odpowiedz z cytatem
Zakładki