Klemenktynko, przesadzasz. Nikt nie wrzucił Cię do wora. Przepis jest przepis.
I tak powinno być. Dla wszystkich inaczej to wiesz: "wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze..."
Klemenktynko, przesadzasz. Nikt nie wrzucił Cię do wora. Przepis jest przepis.
I tak powinno być. Dla wszystkich inaczej to wiesz: "wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze..."
pozdrawiam
Małgośka
Natknąłem się na coś, co skłania mnie do zmiany zdania:
Cytat z http://www.npm.pl/artykul.php?art=1001
Psy powodują trojakie niebezpieczeństwo - mówi Andrzej Raj, dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego. - Po pierwsze, zwłaszcza w czasie zimy polują na zwierzynę, która osłabiona schodzi niżej z gór. Polują nawet stadami. Po drugie, powodują niepokój i poddenerwowanie zwierząt. Po trzecie, psy wchodząc na tereny chronione wnoszą ze sobą pasożyty i bakterie chorobotwórcze, które są wydalane wraz z odchodami. Zwierzyna przez kontakt z psimi odchodami może się więc zarazić.
Moim zdaniem w przypadku psów na smyczy istotny jest argument nr 3. Nie jestem fachowcem od weterynarii i nie wiem, jakie choroby mogą się przenosić się z psów na inne gatunki. Ale w przypadku np. wilków taka możliwość wydaje mi się wysoce prawdopodobna. Wizja zmniejszenia populacji wilków poprzez psie choroby również. Nie wiem, jak innych, ale mnie to przekonuje i zmusza do zmiany opinii na temat zakazu.
Teoretycznie każdy właściciel piesa powinien posiadać magiczne woreczki (torebki) na odchody pupilków.Nie wiem,czy gdzieś to zapisano,czy to tylko umowny prikaz.Ale mądry.Sprawdził się na Zachodzie.U nas...u nas jak zwykle wszystko jest ciut inaczej :) Ale gdyby tak odpalić taki pomysł w Bieszczadzie..Wilk byłby syty i owca cała :)
Pozdrawiam-Gosia.
MF, pytałeś o konkretne argumenty przemawiające za zakazem wprowadzania psów, co krótko ja wspomniałem że nawet są w tym wątku.
Taki argument pojawia się w poście Długiego z dn: 08-08-2006, 17:06 post nr 34. Zresztą widzę, że sam się tam wypowiedziałeś.
I powiem że dla mnie jest ten argument jest poważnym problemem, bo wprowadza nienaturalne zmiany w środowisku. Powiedziałeś tam: "Ludzie wszak też osikują to i owo". -Tylko że:
1. Człowiek postara się "to" zrobić przed i po trasie. Bo zwłaszcza na uczęszczanym szlaku raczej będziesz się wstrzymywał. Pies tego nie potrafi.
2. Jednak Park Narodowy służy też wartościom edukacyjnym - czyli człowiek powinien tu jakoś zostać wpuszczony, ale w sposób podporzadkowany przyrodzie, czyli limitowany (np. ograniczony do szlaków turystycznych, i inne zakazy).
Zaś wśród psów wartości edukacyjnych nie rozpowszechniamy. A jeśli mowa w ustawie (Dz.U. z 2004 r. Nr 92, poz. 880, art.12) o innych wartościach, np: naukowych, edukacyjnych, kulturowych, turystycznych, rekreacyjnych i sportowych - to chyba też raczej realizowanych w odniesieniu do człowieka, a nie zwierząt.
A jeśli nawet wpuszczenie człowieka dla natury okaże się zbyt trudne wg mądrych głów - to w tym miejscu utworzy się rezerwat ścisły (o jednym takim ostatnio było burzliwie na forum w czyjejś relacji przy penetrowniu takowego).
Niestety tego zauważonego przez Długiego problemu nie rozwiązałby nawet pomysł podany przez Gosię.
Zresztą ten zakaz i tak nie jest jakiś horrendlany. To nie jest to co np. łażenie w czystym zamiennym białym obuwiu w szczególnie chronionych jaskiniach. Czy tam też byś walczył o wzięcie psa, bo niby na pierwszy rzut oka jego obecność niewiele naszkodzi? (przy pobieżnej logice wszak odchody niewiele różnią się od guano, a reszta to spłynie po namulisku).
Ostatnio edytowane przez malo ; 24-08-2006 o 22:31
pozdrawiam
malo :wink:
malo, co do "osikiwania" przez psy - akurat ten argument nie do końca mnie przekonał. W czasie całodziennej wycieczki chyba i człowiek nie da rady, żeby nie wyskoczyć w bok. Choć jak to połączyć z przenoszeniem pasożytów i bakterii przez psy, to "osikiwanie" zaczynam widzieć nieco inaczej, choć nie wiem, czy tą drogą też jest to możliwe.
Co zresztą jest bez znaczenia - wcześniej wspomniane zagrożenia nazwijmy to "epidemiologiczne" stanowią wystarczające uzasadnienie dla wprowadzenia zakazu, więc nie będę z tym polemizował. Nie znałem przyczyn (może nie znam wielu innych), myliłem się i tyle. Jak dla mnie sprawa jest jasna i zakończona.
natasha, pomysł z woreczkami w Bieszczadach jest super, ale rzeczywiście nie w tym kraju. Ludzie pozwalają tu psom "skręcić batona" na trawie 5 metrów od własnej klatki schodowej - tym bardziej pozwolą w parku narodowym czy rezerwacie.
Ostatnio edytowane przez MF ; 24-08-2006 o 23:20
Co prawda napisałem że podpowiedź Natashy nie rozwiazałaby owego problemu, jednak nie uważam że należy odpuszczać tej właściwej praktyki.Zamieszczone przez MF
Wspominam teraz niedawno zasłyszaną uwagę: "A obok za granicą na Słowacji to rolnik zaraz po sobie zamiata błoto, które nawiózł traktorem na asfalt."
I myślę że to tylko kwestia zmiany podejścia tych, co powinni to egzekwować. To nie aż tak wiele. Ale kilka łepetyn musi się poruszyć, albo polecieć. Powinny skończyć się tzw. "pouczenia".
Ostatnio edytowane przez malo ; 25-08-2006 o 00:40
pozdrawiam
malo :wink:
Jak tak sobie czytam to co tu napisaliście to dochodzę do wniosku, że problemem nie są psy tylko ludzie. Psy towarzyszą mi w całym życiu (pierwszym był szkolomy owczarek, po drodze ratlerek, prowadziłem hodowle doga) i zawsze uważałem, że pies (tak jak komputer) jest taki jak człowiek, który jest jego przewodnikiem.
Masz rację Oskar. Właśnie ludzie, którzy uważają, że są na tyle wyjątkowi, iż wszystko im wolno. A jak nie wolno, to i tak wolno, bo ich ten zakaz nie dotyczy. Co do woreczków, nie wyobrażam sobie naszych obywateli obnszących po całej trasie w parku zapakowanych (aczkolwiek estetycznie) psich odchodów, po to aby je utylizować gdzieś poza terenem chronionym. Przecież nasi ukochani turyści nie potrafią zabrać ze sobą często, gęsto papierków po zjedzonych batonikach, tudzież efektownych plastikowych buteleczek po napojach..... To zresztą widać także w miastach...
pozdrawiam
Małgośka
nie, nie przesadzam, napisałam tylko o swoich odczuciach. tym bardziej, że nie chodziło w mojej wypowiedzi o zakaz wstępu na teren parku (który w miarę rozumiem i w całości respektuję) a o posługiwanie się stereotypem.Zamieszczone przez banana
a na marginesie - te zwierzęta "równiejsze" połaziły sobie po połoninach z psami a ja podjechałam na przełęcz i oblizałm się smakiem. trudno, Biesy i tak są jedyne w swoim rodzaju i niezastąpione
![]()
Mam psa. Byłam w Bieszczadach bez niego. Wytrzymał 10 dni u mojej babci bez reszty rodziny. I co? I nic się nie stało. Jest jamnikiem, ja osobiście nie wyobrażam sobie jak wchodzi na Rawki, a noszenie go nie byłoby jakąs większą przyjemnością, tak samo z noszeniem wody i jedzenia dla niego dodatkowo obciążającego nas. Poza tym dzięki temu, że został w Pabianicach uniknęłam walk psów na szlaku, gdyż jest psem dość "bojowym". Nie zaprzeczam że bardzo za nim tęskniłam ale wiem, że zostawiając go w domu oszczedziłam problemów sobie i mogłam beztrosko spędzić czas w Bieszczadach, ale również uchroniłam mojego pupila przed stresem jakim jest podróż, a także nowe miejsce w którym miałby mieszkać.
Pamiętajcie, że pies też czuje i nie jest plastikową lalką, która się nie zmęczy i nie będzie czuła niepokoju w nowym miejscu i sytuacji. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem kiedy wyjeżdżamy w góry jest pozostawienie psa u najbliższej rodziny, w miejscu gdzie lubi i często przebywa.
Pozdrawiam
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki