Odszedł od nas JAN KOŁODZIEJ.
Nasz Przyjaciel, serdeczny Przyjaciel od dwudziestu lat z wetlińskiego „Manhattanu”.
Jedna z ostatnich legend dawnego kolorowego świata bieszczadzkich „miejscowych” – zakręconego tygla pracowników leśnych, wypalaczy węgla drzewnego, sezonowych jagodziarzy, nie spełnionych i okazjonalnych artystów najróżniejszego autoramentu, z różnych przyczyn czasowych rezydentów, zauroczonych magią tego miejsca, turystów, którzy wsiąkli w Bieszczad na trochę dłużej, ludzi, „którym życie się nie ułożyło” i w Bieszczadach znaleźli swój kawałek wolności.
Człowiek, który pod pozorną szorstkością charakteru ukrywał radość życia, życzliwość wobec wszystkich ludzi i finezyjny dowcip.
Już Jaśku nie będziemy mogli powiedzieć sobie, że „psyjemnie jest posiedzieć w „Ranco”, lecz „niezbadana moc” jest w pamięci o Tobie, dlatego będziesz dalej królem towarzystwa na bieszczadzkich „połoninach, na niebieskich ...” i żyć będziesz zawsze w naszych dobrych wspomnieniach.
BAZA im. Żubra Pulpita i jej Przyjaciele
P.S.
Na słynnej pocztówce – podczas zwykłego bieszczadzkiego posiadu w wetlińskim „Rancho” – Jan Kołodziej (w środku) obok Piotrka Francuza (odszedł kilka lat temu), również wielkiej legendy bieszczadzkiej.
Zakładki