My z byłym chłopakiem w sierpniu 2008 siedzieliśmy sobie w Myczkowie. Jednego dnia postanowiliśmy wybrać się na obiad do Soliny, a stamtąd, szlakiem niebieskim i zielonym (przez Berenicę Niżną) do Myczkowa. Z Soliny wyszliśmy ok 16 z groszami i początkowo szło się pysznie. Widoki na kamieniołomy, ambony, i inne, szło się super. Mniej więcej do pierwszej przeprawy w bród przez Bereźnicę. mniej więcej od tego momentu (nie wiem czy z powodu złego oznakowania szlaku, czy z naszej nieuwagi) nie potrafiliśmy znaleźć kolejnych znakowań. Szliśmy więc na podstawie mapy, na "czuja", kilkakrotnie przechodząc w bród rzeczkę (potoczek?). w miarę upływu czasu zaczęło się ściemniać, a oprócz tego zaczęły nadciągać burzowe chmury.Pełni już zdenerwowania szliśmy szukając drogi dojścia do Myczkowa, gdy wreszcie, po kolejnym przejściu po wodzie znależliśmy szlak. Szybciutko się nim kierując szliśmy w kierunku Myczkowa, gdyż bardzo mocno się już ściemniało (ze względu na nadciągającą burzę). W momencie, gdy weszliśmy na skraj lasu i zobaczyliśmy światła Myczkowa, zaczęło padać. Przyśpieszyliśmy tym bardziej kroku aż zaszliśmy do Myczkowa i pełni radości odwiedziliśmy działający jeszcze sklep, w celu zakupienia wina, w celu uczczenia dojścia cało i zdrowo na miejsce.Radość, radością, ale.... Widok palącej się w kuchni gromnicy na kwaterze bezcenny... brrrr Z pewnością to nie najdłuższa wycieczka po Bieszczadach, ale za to jak bogata w przeżycia i mokre buty... :)
A w te wakacje, w sierpniu, czeka mnie samotna wyprawa w Biesy....
Już nie mogę się doczekać :)498.jpg486.jpg464.jpg



Odpowiedz z cytatem

Zakładki